Ligotko współczuję teściowej. Moja teściowa na szczęście (odpukać) jest ok, za to mam jazdy z moją mamą, ojcem i siostrą. Ostatnio aż przestałam do nich jeździć. W kwestii wychowania dziecka już z nimi nie dyskutuję, mam jedną odpowiedź: "Dziękuję za rady, ale jeśli będę ich potrzebowała to sama się po nie zgłoszę." i ucinam temat.
Gorsze jazdy mam teraz ze względu na ślub siostry, bo wg mojej rodziny powinnam jej przed ślubem we wszystkim pomóc i być na całym jej weselu. Mam być jej świadkową. Żałuję, że się zgodziłam, a teraz siostra nie chce zmienić świadka, mimo, że jakiś czas temu zaproponowałam, żeby wzięła kogoś innego zamiast mnie, bo ja nie będę w pełni dyspozycyjna. Ślub jest w miejscowości moich rodziców i planowałam tam pojechać dopiero na ślub, bo muszę tutaj Krzysia zostawić pod opieką teściowej (a też nie chcę nadużywać tego, że się zgodziła zostać z nim kilka godzin). A siostra sobie wymyśliła, żeby w sobotę rano dekorować kościół kwiatami (i ja mam się tym zająć, bo pracowałam kiedyś w kwiaciarni - udało mi się ją przekonać, żeby zrobić to w piątek - chociaż tyle), a potem to koniecznie ja muszę zasznurować jej suknię i upiąć welon przed ślubem (mimo, że będzie w domu już kilka kuzynek, które przyjeżdżają dzień wcześniej). Ja mam w perspektywie jeszcze jeżdżenie na karmienie Krzysia co 3 godziny - na szczęście tylko 20km w jedną stronę, bo ten smok na razie za nic nie chce butelki (mam nadzieję, że się nauczy, ale przecież gwarancji nie mam). Od mamy usłyszałam, że nie jestem jedyną osobą, która ma dziecko (w domyśle, że sobie nie radzę i jestem źle zorganizowana), a poza tym, że moje dziecko już dawno powinno umieć pić z butelki (taaaa, umiało jeszcze w kwietniu). Dla mnie problem by zniknął, gdyby siostra zmieniła świadka, no ale tego nie chce zrobić (słowa mojej mamy: bo jak to będzie wyglądało, że wzięła innego świadka, skoro ma tylko jedną siostrę). No i jeśli np. stanę przed wyborem, czy być u niej na oczepinach, czy jechać do dziecka które płacze głodne, bo np. teściowa zadzwoni, że mam przyjechać, to nie będę się zastanawiała i pojadę, ale wiem, że potem siostra zaleje mnie pretensjami.
Poza tym ostatnio powiedziała mi, że powinnam zorganizować jej wieczór panieński, bo to zwyczajowo rola świadkowej, a jeśli nie mogę to muszę znaleźć kogoś kto to zrobi w zastępstwie. A na jej panieński nie pójdę, bo akurat mąż pracuje na nocki, a z dzieckiem raczej na imprezie się nie pojawię. Tu miałam problem, bo nawet nie znam dobrze jej koleżanek. Zadzwoniłam do kuzynki, ale usłyszałam, że ona się tego nie podejmie, bo moja siostra na pewno nie będzie zadowolona i potem będzie musiała wysłuchiwać pretensji, że było nie tak jak ona sobie wymarzyła. Wczoraj siostra się do mnie odezwała, że jednak mam nic nie wymyślać, bo ona sobie sama zarezerwuje stolik w klubie i zaprosi koleżanki, no ale nasłuchałam się o ile więcej kasy będzie musiała przez to stracić (no, tak, bo jakbym ja organizowała, to ja bym tę kasę musiała wydać).
Ech..., aż głowa mnie boli od tego wszystkiego. I jeszcze mam telefony od mamy z pretensjami, że siostrze nie chcę pomóc. A może rzeczywiście to ze mną jest problem i powinnam olać własne dziecko dla szczęścia własnej siostry?..
Jeszcze w sierpniu czeka mnie szukanie niani, bo od 1 września prawdopodobnie wracam do pracy, no i jeszcze się przeprowadzamy tak w okolicach ślubu mojej siostry. Powoli mam tego wszystkiego dość.