Isabela- sto lat :-)
Dotarliśmy... bocznymi drogami, bo przecież sam poznań, by nam zjadł z godzinę... jak ja kocham polskie drogi...
Chłopaki dzielnie zniosły jazde w dzień, oczywiście spali tyle, co nic, bo przecież szkoda czasu na sen, ale jak dotarliśmy, to zaliczyli tzw. zgon ;-)
Pranie się pierze, walizy rozpakowane, teraz piwo, a jutro spotkanie z wagą :-( to będzie wielkie bum :-(
Aniez, i tak Cię podziwiam za jazdę w dzień...my jak wracaliśmy to od Kołobrzegu do Koszalina (jakieś 40 km), Hanka darła sie wniebogłosy, do Wro ja bym tego nie zdzierżyła, oj nie...
jechaliśmy na noc, szybciutko, bez większych nerwów w 6 godzin obróciliśmy...i Poznań też bez problemów śmignęliśmy :-)
podziwiam za chęć prania po 22 ...to nie dla mnie....
Iza, najlepsze, choć spóźnione ale szczere :-)
Witam się,
miałam mamę na weekend, ale mi dobrze było...H za babcią ganiała, babcia gotowała, no żyć nie umierać...L pojechała dziś na swoją pierwszą kolonię (konną zresztą, heh)...moja malutka L...przecież jeszcze niedawno jej pampy zmieniałam, a dziś wsiadła do autokaru, puściła buziaka, kaskę w łapę wzięła i tyle dziecko widziałam...chyba nie ,muszę pisać, że tęsknię....