staram sie jak moge pokazywac i zagladac, ale wszytko na mojej glowie: pranie sprzatanie gotowanie zakupy dziecie. lubue byc matka polka, ale chyba sobie role cierpietnicy zaczelam nazucac, bo czasami juz nie wyrabiam. a jedyne co mi w ciagu doby odpada z obowiazkow to kapiel Oli, bo to robi K. niestety moja wiana w duzej mierze, bo oczywiscie zosia samosia musze byc w czynnosciach domowych, a Mala szybko uspokaja sie tylko u mnie na rekach lub przy cycku. K. tez dosc szybko traci cierpliwosc i jest specyficzny - przedtem nie zwracalam na to uwagi. K. jest troszke halasliwy i glos ma donosny, a Ola lubi spokoj i harmonie ( przynajmniej jak zasypia, bo jak sip to mozna juz wiertarka jej nad glowa pracowac) - iciezko im sie zgrac. no a jak ona tak wyje to prysznic moj trwa 2 min i nie mam czasu nawet zeby odzywka mi na wlosach zaczela dzialac, bo jest mi jej szkoda i ja zabieram do siebie...
oczywiscie K. mi mowi ze jak cos chce to mam mu mowic, bo on jest facet i sam sie nie domysli, ale jak go o cos prosze, np jak karmie Ole, to on mi mowi ze jak tylko usiade to zaczynam mu wymyslac zadania... no to po 10 takkim tekscie sama robie 98% wszytkiego. a jest mi tym bardziej ciezko, bo kolana i nagdarstki mi wysiadly - czyli standartowe odwapnienie po ciazy. wstanie z krzesla z Ola na rekach to mega bol i czesto ze lzami w oczach juz wszytko robie.
kocham K. nad zycie i lubie sia zajmowac dzieckiem i domem, ale maza mi sie tak ze 2-3 godz, zeby np pojsc do fryzjera czy po prostu miec je dla siebie. teraz niby mam czas dla siebie, ale obiad sie gotuje, pranie czeka na powieszenia no i jeszcze mam sterte do prasowania.
pytanie tylko czy jakbym miala ten czas to potrafilabym z niego skozystac, zeby nie myslec co mam do zrobienia lub czy moje dziecko nie jest glodne...
i wez tu dogodz babie......