Cześć wszystkim! Jestem tu nowa więc mam nadzieję, że wszystko dobrze wpisuje
Ostatnią miesiączkę miałam 5 lipca, tydzień po tym jak nie dostałam miesiączki udałam się do lekarza i na USG widać było tylko pęcherzyk 3mm więc lekarz kazał mi przyjść za 2 tygodnie. Po jakiś 4 dniach dostałam brązowych plamien, tak jakby upławy zabarwione brązową krwią. Udałam się do lekarza , na USG wszystko wyszło ok pęcherzyk rósł bthcg również więc było ok. Te plemienia raz były raz nie , ale po tygodniu miałam sporo wydzieliny na papierze i się strasznie przestraszyłam ( 1,5 roku temu poroniła w 5 tyg). Byłam u lekarza powiedział że jest ok , zrobił USG zobaczył ciałko żółte jakieś minimalne pęcherzyk rośnie. Biorę witaminy, magnez i 3x diphaston. Miałam znowu robiona bthcg i dalej rośnie. A ja ciągle mam tę brązowe plamienia, raz mniej raz bardziej. Wczoraj minęło 2 tygodnie od 1 USG więc poszłam do lekarza prowadzącego, pęcherzyk urósł ale jakiś taki płaski jest , wyniki mam ok, plamienia cały czas, brzuch czasami czuję jakby na okres , lekarz mówi że nie wiadomo od czego plamienia, nic mi więcej nie przepisał ni nic. Najgorsze jest to że powinnam być w 7 tygodniu, a według USG jest to 5 tyg..lekarz mówi, że na USG nie widzi ciałka żółtego tylko możliwe że to jest tarczka zarodkowa.. strasznie się martwię , tym USG , tym krwawieniem, tym czuciem brzucha, jestem pod stałą opieką lekarzy i nie wiem co robić, boje się najgorszego. Czy któraś miała podobnie?? ;(