hej kochane!
my wrocilismy z Karpacza, bylo SUPER, az namowilam D, zeby zostac dzien dluzej, niz bylo w planie.mlody bardzo ladnie zniosl podroz - no w sumie co mial robic w nocy, jak nie spac 8h przekimal z dwiema pobudkami, rewelka! i w obie strony tak.
oczywiscie nie obylo sie bez problemow - w piatek, tuz po przyjezdzie, zlapala mnie jelitowka, wymioty, biegunka, goraczka, telepki - a wieczor panienski mialam do zorganizowania (swiadkiem bylam). wytrzymalam jakos do 22, szybko zalatwilam wiekszosc atrakcji i reszte przekazalam dziewczynom. w sobote bylam jeszcze b. slaba, ale leki daly rade i ja tez, a po kosciele to juz w ogole czulam sie dobrze tanczylam, jadlam i w ogole git. za to rozchorowal sie D - masakra, ani minuty nie byl na weselu - po kosciele go zlapalo. nie zszedl na wesele wcale. ale w niedziele juz bylo super i weszlismy pod Sniezke :-) tzn wjechalismy wyciagiem, ja z mlodym w chuscie, bylam zachwycona! mlody grzeczniutki, rozgladal sie, potem zasnal :-) na Kopie troche pohasal w trawie.. fajnie, naprawde, tak sie ciesze, ze te gory zobaczylam :-) nigdy dotad nie bylam w Karkonoszach, zawsze w Tatry jezdzilam.
a wesele cudne, strasznie tesknie za moimi dziewczynami, takie rozjechane po swiecie, a jak sie spotkamy - to jak w domu sie czujemy ze soba dobrze, ze moglam te kilka dni z nimi spedzic!