Chciałabym zapytać o Wasze doświadczenia. Ile wyniósł koszt in vitro w Waszym przypadku? Na ile wizyt i jak często się przygotować?
Ja już trochę nie pamiętam, ale wydaje mi się, że ok 15 tys, w tym badania przed procedura, ale zrobione najtaniej jak się dało, przy czym tylko jeden zarodek mroziliśmy, wiec tutaj też przez to była cena niższa, na leki do stymulacji łapałam się na refundację, ale też trochę kosztowały. Dla mnie kosztem, o którym w sumie za bardzo nie myślałam wcześniej, ale takim dość trudnym były leki po transferze i w ciąży. Bo już było krucho z kasą, do tego jeszcze wizyty, badania, prenatalne.. Ogółem te ceny leków dawały w kość dość mocno Pamiętam, że to wychodziło strasznie dużo. Wiem, że za pierwszą receptę mąż zapłacił 750 zł, a to na długo nie wystarczyło. Potem była lekka ulga, bo neoparin w ciąży był na zniżkę od potwierdzonej ciąży na USG, więc 3 zł zamiast 160. Najdrizszy był prolutex- progesteron w zastrzykach- zastrzyk na jeden dzień wychodził 25 zł, a brałam od transferu do 14 tc. No i też u nas wyszedł pierwszy transfer, więc na pewno może być drożej niż te moje 15 tysiecy. Plus to było 2 lata temu, z tego co widziałam to ceny w mojej klinice są teraz dużo wyższe. Ale to się tak nie da oszacować , ile będzie kosztować procedura kogoś innego, bo to za dużo zmiennych. Najlepiej popatrzeć na cennik w klinice jako punkt wyjściowy i doliczyć kilka wizyt plus leki, których koszty będą pewnie szły też na tysiące plus ok 3 tysiące na badania. Różnie też w różnych klinikach wyglądają cenniki, niektóre mają pakiety, w niektórych, jak w mojej, jest wszystko oddzielnie podane i sobie trzeba sumowac.
I idniose się jeszcze do wątpliwości z innych postów. Co do pogodzenia z pracą to tez miałam z tym problem, ale u mnie akurat dyrekcja poszła na rękę i jak było to wykonalne to mnie zwalniała na wizyty. Myślę, że w ostateczności można nawet wziąć L4 na wizytę albo przed punkcją np tydzień L4, jeśli już totalnie się nie da inaczej. Ilości wizyt też się nie ma co bać, ja miałam ich przed punkcją 3, a byłyby dwór, tylko słabo rosło i miałam estradiol wskazujący na 1 dojrzała komórkę i chciałam odwoływać punkcję, więc z tego powodu miałam jedna dodatkowa wizytę. Na pocieszenie napiszę, że mimo tragicznej sytuacji, stymulacji, w której rzutem na taśmę wyhodowalam druga komórkę, transferu tzw słabego zarodka, ciężkiej historii przed ivf, gdy usłyszałam po drodze, że moja macica jest do wycięcia, udało się przy pierwszym transferze i mam synka
Więc trzymam kciuki, żeby udało się jak najszybciej! Warto!
Edit. 15 tysięcy wyszło do momentu transferu, bo nie wiem, czy to precyzyjnie napisałam.