U nas czynnik męski. Pierwsze podejście do in vitro to zapłodnienie tylko 2 komórek jajowych. Czyli brak selekcji najlepiej rokujących zarodków transferujesz to co „masz”. Bardzo baliśmy się nadmiarowych zarodków.
Potem kolejne podejście odmrożenie reszty komórek i znowu zapłodnienie tylko 2( tyle się tylko odmrozilo

). Jeden zarodek i ciąża niestety złe przyrosty bety.
Potem druga stymulacja i zaplodnienienie tyle ile ustawa przewiduje. Tylko jedna blastocysta - teraz nie chce spac…

Powrót po drugie dziecko.
Kolejna stymulacja o dziwo duzo zarodków, żaden nie dał ciąży. Zrobione badania i kolejna stymulacja. Nowa procedura transfer dwóch zarodków. I urodzenie dwóch dziewczynek.
Do każdej procedury były inne metody selekcji nasienia. Bywało ze zmienialiśmy protokoł i to nic nie dało poza wizualnym „lepszym” wyglądem zarodków.
Dla mnie najlepszy okazał się długi protokół. Może wiek zrobił swoje, ze jedna procedura nie wyszła a kolejna tak… Bo już byłam starsza. W końcu in vitro to tylko 30% szans. Jest duzo składowych na to żeby się udało.