reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

@pg92 poczekaj może chwilkę i za jakiś czas spróbuj porozmawiać z mężem bym może potrzebuje sobie to poukładać i przemyśleć.U nas też jest problem z męża strony tylko w trochę lepszej sytuacji jesteśmy jak wy bo biopsja była zbędna.Trzymam kciuki żeby mąż zmienił zdanie i podjął walkę z Tobą na 100%
 
reklama
Hmm no my mamy piękne blastusie, przyznaje. Podany został 5.1.1.

Musisz być dobrej myśli. [emoji8] Serio nie wiem po co invicta każe robić betę w 3 dpt. 2,5 lata temu miałam zrobić tylko estradiol i progesteron w 3 dpt. Człowiek tak się nie stresował.
No taki blastus to musi się przyjąć! choć jest dużo historii bez ciąży z pięknych blastusi i mnóstwo z ciąża z gorszych
 
Hej dziewczyny :) Na tym wątku jestem nowa i może będzie to nie na temat ale może przechodziłyście przez podobny problem i jakoś mi pomożecie.
Z mężem staramy się o dziecko od ponad dwóch lat, miesiąc temu mąż zbadał nasienie i okazało się że w ejkulacie nie ma plemników tylko liczne bakterie. I tutaj zaczyna się problem, ja zawsze marzyłam o dzieciach i ta sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, chciałam żeby mąż zaczął się leczyć u androloga i żebyśmy skorzystali z kliniki leczenia niepłodności, ale mąż nie chce o tym rozmawiać, stwierdził że możemy skorzystać z dawcy ale najpierw wolałbym spróbować bjopsji na którą mąż się nie zgadza.Czuję się sama z tym problemem i nie wiem co mam zrobić, dla niego problem nie istnieje twierdzi że życie toczy się dalej i bez dzieci też można żyć ale dla mnie życie straciło sens, mąż nie chce o tym rozmawiać, każdą próbę rozmowy ucina albo zmienia temat, raz po kłótni obiecał że pójdzie do lekarza ale tego nie zrobił i raczej nie zrobi ponieważ zmienił pracę i wyjeżdża na kilka tygodni wraca na jeden weekend i znowu go nie ma zresztą jakby robił to specjalnie bo miał mi dać znać kiedy wróci żebym mogła ustalić wizytę u androloga ale każdego dnia mówi że on sam nie wie kiedy będzie. Dziwi mnie jego zachowanie bo zawsze bardzo chciał mieć dzieci nawet bardziej niż ja a teraz odnoszę wrażenie że jest mu to na rękę, czuję się bardzo osamotniona z tym problemem, nawet nie mam z kim porozmawiać, mam wrażenie że zupełnie nie znam swojego męża i nie mogę na niego liczyć chociaż ja go wspierałam po odebraniu wyników. Nie wiem co mam dalej zrobić, nie potrafię pogodzić się z tym że nie będę mamą.
U nas też był problem z nasieniem. Pamiętam rok temu jak okazało się że nie ma plemników. Byłam totalnie załamana, tak jakby świąt przestał istnieć, ból niesamowity. Co najgorsze to ja odebrałam wyniki jego nasienia....czułam się jakby mi ktoś w twarz dał.. totalnie się tego nie spodziewałam.... od razu myśli dlaczego to spotkało nas... wracałam do domu 250 km z kliniki i cały czas płakałam nie wiedziałam jak powiedzieć o wynikach mężowi... wiadomo że dla faceta to straszny cios... kiedy mu powiedziałam widziałam że robił dobra minę, ale przeżywał to na swój sposób. Powiedziałam mu że będziemy dalej robić badania, że trzeba być dobrej myśli... zapisalismy się do androloga który kazał zrobić biopsje... mój mąż od początku powiedział że jak okaze się że jest bezpłodny to będziemy żyli we dwoje... A dla mnie było to nie do pomyślenia bo marzyłam o dziecku od zawsze. On nie chciał słyszeć o ewentualnym nasileniu dawcy czy innych opcjach.. na szczęście po pewnym czasie i on na spokojnie wszystko przemyślał. Dużo rozmawialiśmy ja cały czas płakałam mimo że nie chciałam bo wiedziałam że dla niego to też jest trudne... na szczęście wszystko dobrze się skończyło jestem Teraz w 5 miesiącu ciąży... A on jest najszczesliwyszm facetem pod słońcem... do wszystkiego trzeba podejść na spokojnie, bez nerwów.. dla faceta to wielki cios jak się dowiaduje że to z jego strony jest problem ...
Trzymam za Was mocno kciuki ✊✊✊
 
Jestem mega padnięta- niedawno wróciliśmy z Warszawy do Krakowa - wreszcie- to był bardzo długi dzień. Okazało się , że jeden zarodeczkek ma 5 komórek i wg klasyfikacji spełnia wymagania aby zostać zakwalifikowanym do uznania go do bycia "w normie" i do zamrozenia , rzeczywiście całkiem nieźle wyglądał, nie miał zbyt wielu farfocli wokół i był całkiem równomierny- jakaś nowa iskra nadziei się zapaliła. Z drugim była skomplikowana sytuacja, bo komórka się zapłodniła, ale zmutowała (embriolog powiedziała, że to sprawka dna), podzieliła się z turbodoładowniem na bardzo dużo komórek- taka megamalina. Trochę mnie strach obleciał, bo jak mamy takie dna to niezły bigos może ono narobić. Ale generalnie jeden mrożaczek będzie. Swoją drogą zastanawia mnie, dlaczego nie chcieli mrozić zarodka w 4-5 dniu, kiedy już dna z plemnika się włączy, bo taki jak u nas 3dniowy to przecież z samonapędem jeszcze. Ciekawe co będzie po rozmrożeniu.
No to cieszę się ☺️☺️☺️Trzeba wierzyć , ze to właśnie ten jeden ukochany zarodeczek będzie tym , na którego czekacie ☺️☺️☺️Dla mnie te embriologiczne terminy i przypadki są czarna magia . Mamy dopiero 26go wizytę i dowiemy się co się stało , ze zarodek się przestał rozwijać .. może tez coś z dna .. oby nie .. a czemu będzie mrozaczek a nie odrazu transfer ?
 
HEj NAdzieja! To prawda rzadko tu bywam ale nie przestaje myśleć o Was i trzymać kciuki.
My rośniemy w każdą stronę i czujemy się średnio ale byle do przodu.
Napisz jaki u Ciebie etap?Co się dzieje?
@tina35 cieszę się, że zaglądasz tu do nas i trzymasz kciuki✊✊ Na kiedy masz termin? U nas dzisiaj 7dpt ale czuję, że się nie udało bo lewy jajnik boli jak na okres mimo brania spasmoliny. To nasz trzeci transfer i mamy jeszcze dwa mrozaki. Zaczekam i może we wtorek 11dpt zdecyduję się zrobić betę nooo chyba że wcześniej pani @ przyjdzie . Co ma być to będzie, nie poddaję się bo to moje największe marzenie.
 
reklama
Cześć dziewczyny, pozwolę sobie powtórzyć to, con napisałam kilka stron temu (był to mój pierwszy post i trochę czasu minęło, zanim został zaakceptowany przez moderatora)

Pierwszy raz piszę na tym forum, ale czytam was codziennie od początku 2017 roku.
Głównym problemem, przez który podeszłam do in vitro jest endometrioza czwartego stopnia (wyniki męża w normie). Przy okazji czytania tego wątku dowiedziałam się też o problemach z kirami - typ AA plus HLA-c2 i NK 36.
W 2017 roku przeszłam trzy stymulacje w Krakowie, po których odbył się tylko jeden nieudany świeży transfer z bardzo słabym zarodkiem, druga stymulacja została przerwana, a po trzeciej wszystkie zarodki padły jak muchy. Jedyne rozwiązanie zaproponowane przez klinikę- komórka dawczyni.
Umówiłam się na konsultację w Warszawie w N. u doktora L. i w kwietniu 2018 przeszłam stymulację, dzięki której uzyskaliśmy 9 zarodków- 5 bardzo dobrej jakości i 4 słabsze (wszystkie mrożone w 3 dobie). Niestety z transferem musiałam poczekać do listopada, bo najpierw trafiłam do szpitala z alergia po antybiotyku podanym po punkcji, a potem przyplątała się infekcja. Niestety listopadowy transfer również się nie powiódł, po nim zrobiłam dodatkowo badanie KIR i z wszystkimi wynikami, które miałam robione wcześniej pojechałam do dr Paśnika, który zalecił Accofil.

I teraz mam pytanie do dziewczyn, które brały Accofil (30 mln j). W poniedziałek miałam transfer (na sztucznym cyklu), a w środę zrobiłam drugi zastrzyk (kolejne mam robić co 3 dni). W czwartek rano zrobiłam morfologię i wysłałam wyniki do doktora, tylko do tej pory nie dostałam odpowiedzi ponieważ doktor jest na urlopie. Leukocyty mam na poziomie 47tys. Myślałam, żeby dzisiaj ponownie zrobić morfologię i jeśli spadną do ok 20tys, to podać kolejny zastrzyk, a jeśli nie, to kolejna morfologię zrobić w niedzielę. Proszę o rady dziewczyny, które miały mocno podwyższone leukocyty i co w tej sytuacji radził im dr Paśnik. Z góry dziękuję :)
 
Do góry