Dziewczyny ja dziś jestem po 1 wizycie u Profesora Malinowskiego. Mam bardzo mieszane uczucia- po pierwsze na wizytę czekaliśmy 4h, będąc umówieni na 11.00 z numerkiem 5, weszliśmy na wizytę przed 15... Koszt wizyty 400zl + badania 5000zl. Profesor poddał w wątpliwość moja rzekomą endometriozę, ponieważ w laparoskopii z 2017 r. I histeroskopii z 2018 r. nie ma o niej ani słowa, a jedynie inf ze zmian patologicznych nie uwidoczniono, a informację o łagodnej endometriozie mam od lekarzy na podstawy odrastajacej torbieli 2cm na lewym jajniku i jego słabszej stymulacji komórek do punkcji. Pobrano mi z 15/17 probówek z krwią, mojemu mężowi 3 i za 2 tyg mam dzwonić z pytaniem czy kwalifikuje się do szczepień- obstawiam że tak, jak z 90% pacjentek profesora? I wtedy 28.08 pierwsze szczepienie. Prof badał też męża (ale jego badania łącznie wyniosły "jedyne" 200zl) mimo iż korzystamy z nasienia dawcy, ale krew i limfoycyty męża są potrzebne do testu i sprawdzenia reakcji mojego organizmu na obce limfocyty. Na koniec powiedziałam profesorowi że jesteśmy u Niego po cudownym przypadku wyleczenia naszych znajomych po 10 latach i powiedział, że nic nie obiecuję, ale zrobi wszystko żeby się udało z naszymi 2 mrozaczkami. Także tak jak myślałam, dziś tylko wizyta i badania, więcej będę wiedziała pod koniec sierpnia. To jest na pewno nasza ostatnia próba, bo finansowo i psychicznie już dłużej nie damy rady. Dodam że podróż do Łodzi to dla nas 5,5h w jedną stronę! 4 na miejscu i z powrotem znów 5,5 a więc 15h na wizytę poświęcone. Poświęcone to dobre słowo... I to będzie już koniec naszych poświęceń, oby zakończony upragniona pozytywną beta, nudna ciąża i zdrowym Maleństwem. Buziaki! ♥