Czasami mamy przeczucie, ze jednak cos jest nie tak. Wczoraj bylam na wizycie, plamienia rozowe. W badaniu usg gs bez cech odklejania z widocznymi wewnatrz dwoma roznej wielkosci ys. W rzutach przydatkow bez ech patologicznych. Plamienia mialy byc niby gdzies z obok. Jest tylkotjeden pecherzyk z dwoma cialkami. Dzis rano bol brzucha, plamienie przeszlo w krwawienie. O 15 wylecial mi pierwszy skrzep. Pojechalismy na kopernika, tam bezradna pani doktor, nie mamy jak pomoc, ani nie zatrzymali mnie, nic. Lekow dodatkowych tez nie dali. Zrobila usg, pecherzyk jakby sie osunal i zmienil ksztalt. Zanim weszlam do gabinetu myslalam ze juz i tak koniec, bo bylam na toalecie a tam galareta ze mnie leciala na kilka cm. Diagnoza po usg, poczatkujace poronienie i skwitowanje, ze raczej nic z tego nie bedzie. Porownalam oba usg po wyjsciu, faktycznie na tym nowym pecherzyk nie jest juz tak okraglx a raczej owalny podluzny. Nie widze tez drugiego cialka zoltego, tylko jedno. Endometrium wczoraj ok 12-13 mm, dzis wedlug jej urzadzenia 12 mm.
Co teraz robic? Bezczynie lezec i czekac az wszystko wyleci lacznie z pecherzykiem? Dodac progesteronu w formie duphastonu? Dodac estrofemu aby utrzymac endometrium? Ona nie wie nic, a w klinice juz nikogo nie ma. Jutro zrobie bete i prog, jak poleciala to wiadomo bedzie ze to koniec, z drugiej strony, czy mozliwa jest galareta i krwawienie jezeli jedno z cialek zoltych obumiera? Tu tez nie wiedziala, wogole dziwne to IP na Kopernika.