reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Kochane moje potrzebuje pomocy ,
Powiedzcie mi
Czy wartości na sztucznym cyklu w 4 dniu brania estrofemu i neoparinu są ok ?
Estradiol 130,30
Progesteron 0,10
Lh 2,38
 
reklama
Przegadam to z ginekologiem... Ja wiem, ze moj dyrektor nie da mi zyc jesli poinformuje go o ciazy wiec wchodzi w gre L4 juz do konca ciazy. Chce wytrzymac jeszcze chwile, bo mnie czeka duuuuza premia polroczna. Wiem, ze to glupie moje gadanie, ale chce przeznaczuc te pieniadze przyjaciolce na leczenie jej synka.

o jejku, jakie to wspaniałe, dobrze wiedzieć że są takie osoby jeszcze jak ty :)
 
Czy któraś z Was szła ultra długim protokołem z diphereliną ? Jakie miałyście wyniki?
Tak btw to chyba znalazłam nazwę tego drugiego specyfiku, którym będę stymulowana - chyba Elonva? ale głowy sobie nie dam uciąć.. .
 
Cześć Dziewczyny.
Podczytuję Was od jakiegoś czasu, ale dziś założyłam konto... zaczęłam wchodzić po którymś transferze i się "wciągnęłam". Fajnie się wspieracie.
Ja jestem dziś 5dpt i oczywiście staram się być spokojna, ale wiecie co się dzieje w mojej głowie...
Chciałam też komuś opowiedzieć swoją historię, bo nie mam komu, a czuję, że trochę by mi to pomogło. Tzn mam wspierającą rodzinę, rodzeństwo, nawet wielu znajomych wie, że my po in vitro, ale jakoś tak... nikt tego chyba nie zrozumie tak jak Wy ;).
Jakieś 3 miesiące przed ślubem odstawiłam tabletki anty. Nawet nie wiem dlaczego, chyba już mi się nie chciało ich brać (nie za bardzo lubię leki... to się później ich nabrałam...). Do ślubu uważałam, żeby nie zajść w ciążę (w końcu chciałam się napić na własnym weselu ;). Potem wcale się nie staraliśmy, jednak kiedy po 2 latach nic nie wyniknęło "przypadkiem", zaczęłam się niepokoić i robić testy owulacyjne i "celować". Po roku lipy zaczęłam się badać. Monitoring cyklu, hormony itd... wszystko ok. W końcu udało mi się nakłonić męża na badanie... No i dupa. Plemników prawie w ogóle (400 tys/ml), i do tego mało ruchliwe... Naczytałam się już wcześniej, więc wiedziałam, że to oznacza tylko in vitro. To było 2 lata temu, pocieszałam się, że ja jestem zdrowa więc powinno się szybko udać. Oszczędności trochę mieliśmy. Wybraliśmy klinikę w Warszawie (polecaną i stosunkowo blisko miejsca zamieszkania).
Pani dr która nas przyjęła, przeszła szybko do rzeczy: komplet badań, w tym genetycznych i zaczynamy protokół.
Od początku były kłody pod nogi: okazało się, że mąż ma kiepską genetykę - mutację w CFTR (mukowiscydoza), więc trzeba zbadać też mnie (co zajmuje 1,5 miesiąca... a wiecie jak każdy przegapiony cykl irytuje na początku). Potem stymulacja, pobranie, 6 komórek zapłodnionych, 3 się zapłodniły, wytrwały 2... lekki szok, że tylko tyle. Dr też liczyła na więcej.Transfer odroczony ze względu na hiperkę.
Pierwszy transfer wypadał w moje urodziny... wiecie jaka nadzieja i numerologia w głowie, nie?
Beta ani drgnęła.
Drugi kriotransfer miał być w czerwcu 2017... specjalnie wzięliśmy urlop, odpoczywaliśmy, kiedy byliśmy w drodze na transfer telefon z kliniki - zarodek się nie dzieli. Obumarł :/.
Następna stymulacja, dużo gorzej ją zniosłam (chyba miałam więcej strachu w sobie o to, co z niej wyniknie...). Tym razem zapłodniono 10 komórek (z uwagi na poprzedni kiepski wynik), zapłodniło się 7. Transfer odroczony znów ze względu na ryzyko hiperki (choć stymulowali mnie mniejszą ilością hormonów, widocznie tak "dziko" reaguję).
Drugi transfer w styczniu 2018. Beta w 12 dpt 239. Oszalałam :) Telefon do kliniki, dalsze zalecenia, następna beta 560, kolejna 2300... telefon do kliniki i umówienie się na usg "serduszkowe". W międzyczasie plamienie, panika, izba przyjęć... beta 4300, jest pęcherzyk, jest echo zarodka, nie ma serduszka (ale był 21 dpt 2-dniowego, więc za wcześnie). Zalecenie leżenia i przyjmowania leków. Plamienie było małe i po 2 dniach ustąpiło, aż sama z siebie się śmiałam, że tak histerycznie zareagowałam. Tydzień później umówiłam się jeszcze przed kliniką, by zobaczyć serduszko. Doktor sympatyczny, mówię, żeby szukał serduszka... a on mówi, że nic tam, nie ma :/. Poleca zrobić betę - beta 52. Koniec marzeń. Całe szczęście obyło się bez łyżeczkowania ale i tak bolało jak s...syn.
Cykl przerwy o kolejna próba - monitoruję... tym razem hormony zwariowały, cykl 56 dniowy i chyba bez owulacji. Dalsze czekanie.
W tym cyklu owulacja była, telefon do kliniki, znów radość i nadzieja. Moja dr na urlopie, ale rozmawiam z kimś innym, rozmrażają. W poniedziałek rano zrywamy się, wychodzimy z domu i telefon... nie dzieli się. Tzn nie kompaktuje. Pani z laboratorium mówi, żeby dać mu czas. Zadzwoni w środę, czy przyjeżdżać. Znów wolne w pracy i kombinowanie... Ja się zryczałam i pogodziłam z faktem, że nic z tego nie będzie. A tu telefon, że jest! Częściowo skompaktował, nadaje się do wszczepienia. No i siedzę przy kompie 5dpt, i tak z nudów postanowiłam do Was napisać... Mam nadzieję, że nie złamałam regulaminu. Jeśli tak, proszę o upomnienie :)
Chodzę do pracy, ja pracuję bardzo intensywnie, po 250 godz w miesiącu... teraz staram się pracować jak człowiek, od transferu chodzę tylko na 7 godzin i się nie przemęczam. Ale i tak mam wyrzuty sumienia. No i walczę ze sobą, by nie zrobić bety za wcześnie... nie wiem czy wytrzymam jeszcze tydzień.
Witaj[emoji4] bardzo dużo już przeszlas... Ale to znaczy, że jesteś silna i na pewno się nie poddasz zanim nie osiągniesz tego na czym Ci zależy. 3mam kciuki za to, żeby to był już ten cykl i żeby kropeczka została z Tobą na kolejne 8 miesięcy [emoji8] Odpoczywaj ile tylko się da i módl się, teraz więcej już nie możesz zrobić. Powodzenia[emoji6]
 
reklama
Do góry