Moje TSH to 2,6, panel tarczycowy w normie. Biorę od poprzedniego czwartku euthyrox 25 po pół tabletki dziennie.
Miałam jeden transfer w listopadzie 2 trzydniowych zarodków z nasienia męża. Oczywiście były piękne, klasa sama w sobie.
Była wtedy "przygoda" z betą: w 11 dpt = 2, w 13 dpt = 10,3, w 15 = 24 (coś koło tego), 18 dpt = 42,5 i po tym zaczęła spadać. Wtedy podchodziłam do transferu bez ruszania tsh, bo nie wiedziałam, że 2,68 (tak było wg badania z sierpnia), to za dużo i lekarz nie zwrócił na to uwagi.
Nie mieliśmy intralipidu ani embryoglue, bo wg ginekolog było to zbędne.
Teraz jestem w 6 dpt blastocysty nd (oczywiście piękna i cudowna
) i beta = 0. Też nie brałam intralipidu ani embryoglue, bo doszliśmy do wniosku, że skoro mamy czynnik męski a moje komórki są takie super i ze mną jest ok, to po co. Widać błąd.
Przy jednym i drugim transferze 3x1 luteina 100, 3X1 duphaston, 3x1 estrofem, w tym cyklu również acard raz dziennie wieczorem. Przed transferem teraz brałam estrofem 3x1 i tydzień przed włączony został duphaston i luteina.
No i pytanie, co zrobić przed kolejnym transferem? Nie mam totalnie pomysłu, bo nie mam wiedzy. Na lekarzy z kliniki raczej w kwestii porady i ukierunkowania nie liczę.
Mamy jeszcze 4 mrożaczki - 2 trzydniowe z nasienia męża i 2 blastki nd.
Dziękuję za wszelkie sugestie. :*