martaczi - po punkcji podano mi zarodek, który najlepiej rokował. I nic nie wyszło. Za to z tych zamrożonych to już były efekty. Jestem dowodem na to, że mrożenie zarodków im nie przeszkadza, wręcz przeciwnie
Wiem, że to loteria, ale mnie się akurat tak przytrafiło, że przy każdym rozmrożeniu coś wychodziło z tego.
Dzieciaczki w brzuchu mają się, mam nadzieję, dobrze. W piątek mam usg, na którym wreszcie może poznam ich płeć, no i dowiem się, czy wszystko z nimi w porządku. Bo na wcześniejszym lekarz miał wątpliwości co do jednego, ale nie zlecał dalszych badań, bo stwierdził, że ryzyko wad genetycznych jest minimalne na jego oko (i tylko o jego oko chodziło, bo wiekowo to zagrożenie jest, mam teraz 37 lat, a komórki miałam pobierane jak miałam 35 lat, więc też już w wieku większego ryzyka).
Bliźniaki to zawsze było moje marzenie, w Invimedzie jest w korytarzu galeria dzieci i ja zawsze większą uwagę zwracałam na fotki, gdzie były dwa maluchy :-) Jak wszystko dobrze pójdzie to bedę najszczęśliwszą mamą pod słońcem.
A tak przy okazji to powiem Wam, że kiedy się staraliśmy tyle lat to ja wcale jakiegoś wielkiego instynktu macierzyńskiego nie miałam, wręcz przeciwnie nie mogę powiedzieć, żebym uwielbiała dzieci... Pewnie głównie to był taki mechanizm obronny dla mojej psychiki ale również dlatego, że nie miałam większego kontaktu z małymi dziećmi (moja starsza siostra nie ma dzieci - u niej ivf nie pomogło, nasienie męża było za słabe, a kiedy ona podchodziła - kilkanaście lat temu - nie robili chyba jeszcze tej metody z wszczepieniem plemnika do komórki jajowej), od dalszej rodziny mieszkam za daleko i nigdy nie odwiedzałam ich jakoś namiętnie... Dlatego staram się jak najmniej pisać w Waszym wątku o swoim dziecku i tych w brzuchu, bo pamiętam jak sama nie lubiłam o tym słuchać. Denerwowało mnie, ale może dlatego, że mam taki trudny charakter;-)