Cześć dziewczyny! Jak Wam miła weekend majowy
Widzę, że Emila już się niepotrzebnie denerwuje. Kobieto, relax - zobaczysz, że się uda. Ja tak czuję więc musi tak być!
W czwartek usłyszeliśmy serduszko naszej kruszynki. Oczywiście razem z moim T. płakaliśmy jak głupi jak tylko lekarz odpalił dźwięk. Coś niesamowitego! Życzę każdej starającej się tego dźwięku.
A co do powodzenia ivf - bo widziałam, że poruszałyście ten temat. Też spotkałam się z opinią, że mało komu udaje się za pierwszym razem. Jest to nieliczna grupa, dlatego ja sama do końca nie mogę uwierzyć, że nam się tak szybko udało. Przy tym co przechodziłam, ilu spotkałam lekarzy, ile leków sobie aplikowałam, cała procedura (pomimo leżenia w szpitalu przez hiperke) wydaje mi się taka.. za łatwa. Ale przez to cieszę się z każdego dnia ciąży. Taki nasz mały cud. Przez ponad 2 lata nasze życie kręciło się wokół monitoringów, przychodni, badaniom. Stres co miesiąc, oczekiwanie na niewiadome. To ma duży wpływ na związek, skłamałabym gdybym powiedziała, że nie miało to na nas wpływu. Głównie na mnie, bo ja czułam się winna naszej sytuacji. W końcu to ja nie mogłam zajść w ciążę, a mój mąż cały czas mówił, że tak nie jest - i to działało na mnie w drugą stronę. Wkurzałam się, że mnie okłamuje, chociaż wiem, że chciał dobrze.. Teraz cieszymy się sobą, ciążą, nie planujemy miesiąca pod względem wizyt u ginekologa . Co prawda te 2 lata to nie tak długo, bo wiem, że inne pary starają się znacznie dłużej, ale nawet taki czas wpływa na związek. Jedni się rozchodzą, inni zbliżają i umacniają swoje relacje. Dlatego uważam, że pary, które przeszły wspólnie tak ciężką drogę dadzą sobie dosłownie ze wszystkim radę!