sykatynka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 15 Październik 2014
- Postów
- 1 899
Daria, ja chwilowo biorę sam b12 folate, ale za to 4 tabletki dziennie, wychodzi 3,2 mg kwasu. Jak mi się skończy, to chyba przeskoczę na femibion... ja teraz będę kombinować, żeby znaleźć idealną dla mnie kombinacje leków, sprawdzając homocysteinę i b12 co jakiś czas... Bo jak się okaże, że pozostaje ona na niskim poziomie również wtedy, kiedy biorę formy niemetylowane, to nie będę wyrzucać na nie kasy, bo tanie nie są...
Ciężko powiedzieć z tym kwasem 5 mg - nam z mutacją ponoć się ta zwykła forma nie wchłania, więc nie wiem, czy bardziej zasadne nie jest przyjmowanie mniejszej dawki, ale w formie metylowanej... A sprawdzić ciężko, bo hematolog powiedziała, że badanie kwasu foliowego jest niemiarodajne i nie ma sensu, bo trzeba byłoby sprawdzać jego poziom w krwince a takiego badania nie ma...
A a propos przejść w Invikcie, to nie wiem czy wam mówiłam, jak się zachował Pałka podczas tej wizyty, kiedy wykrył, że nie bije serce...
Zlazłam z tego fotela jak zbity pies, czułam się okropnie, zbierało mi się na płacz i w ogóle, pewnie sobie wyobrażacie... A on, zamiast zająć się mną, bo w tym momencie akurat zaopiekowania się potrzebowałam (w sensie rozmowy, wytłumaczenia, czegokolwiek) odebrał telefon od swojej mamusi i rozmawiał z nią chyba z 10 minut, wyszukując jej w internecie jakieś numery telefonów do jakichś biur obsługi... Miałam ochotę wyjść stamtąd trzaskając drzwiami, ale nie miałam na to siły...
Ciężko powiedzieć z tym kwasem 5 mg - nam z mutacją ponoć się ta zwykła forma nie wchłania, więc nie wiem, czy bardziej zasadne nie jest przyjmowanie mniejszej dawki, ale w formie metylowanej... A sprawdzić ciężko, bo hematolog powiedziała, że badanie kwasu foliowego jest niemiarodajne i nie ma sensu, bo trzeba byłoby sprawdzać jego poziom w krwince a takiego badania nie ma...
A a propos przejść w Invikcie, to nie wiem czy wam mówiłam, jak się zachował Pałka podczas tej wizyty, kiedy wykrył, że nie bije serce...
Zlazłam z tego fotela jak zbity pies, czułam się okropnie, zbierało mi się na płacz i w ogóle, pewnie sobie wyobrażacie... A on, zamiast zająć się mną, bo w tym momencie akurat zaopiekowania się potrzebowałam (w sensie rozmowy, wytłumaczenia, czegokolwiek) odebrał telefon od swojej mamusi i rozmawiał z nią chyba z 10 minut, wyszukując jej w internecie jakieś numery telefonów do jakichś biur obsługi... Miałam ochotę wyjść stamtąd trzaskając drzwiami, ale nie miałam na to siły...