reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

Miałam podejść do transferu zupełnie naturalnie . Nic nie biorę . Miała wystąpić owulacja i po 5 dniach transfer . Bez żadnych lekow . Niestety już wiemy ze u mnie to nie zadziała .
u mnie też są nieregularne cykle raz 28 raz 42 dni więc z owulacja też ciężko raz jest raz jej nie ma. Dlatego lekarz odrazu powiedział że tylko cykl sztuczny i transfery też mam na sztucznym
 
reklama
u mnie też są nieregularne cykle raz 28 raz 42 dni więc z owulacja też ciężko raz jest raz jej nie ma. Dlatego lekarz odrazu powiedział że tylko cykl sztuczny i transfery też mam na sztucznym
Nie jestem tym faktem zachwycona …
Na sztucznym endo nie rosło mi tak ładnie jak na naturalnym a i progesteron w dużych dawkach nie rósł jak powinien …

Trudno No … najważniejsze ze już wiemy na czym stoimy …
 
Nie jestem tym faktem zachwycona …
Na sztucznym endo nie rosło mi tak ładnie jak na naturalnym a i progesteron w dużych dawkach nie rósł jak powinien …

Trudno No … najważniejsze ze już wiemy na czym stoimy …
u mnie endometrium ładnie rośnie p4ogestero słabo rósł na lutinusie ale zmienili mi lek i ładnie rośnie
 
u mnie endometrium ładnie rośnie p4ogestero słabo rósł na lutinusie ale zmienili mi lek i ładnie rośnie
Ja brałam duphaston 3x1 , cyclogest x3 , dołożyli mi prolutex i progesteron z 11 wzrósł na 13 😁 także mega słabiutko - to przy pustym jaju płodowym .
 
Ja brałam duphaston 3x1 , cyclogest x3 , dołożyli mi prolutex i progesteron z 11 wzrósł na 13 😁 także mega słabiutko - to przy pustym jaju płodowym .
ja brałam tylko 3x1 utrogestan i nawet nie badałam proga bo tu nie badaja. Endo w 11dc 10mm na estrofemie 3x1. Lekarz się śmiał ze mój organizm ma takie niskie wartości hormonów ze każda ingerencja w postaci leków od razu skutkuje dobrymi efektami.
 
Cześć wszystkim :-) czytam Was od dłuższego czasu i postanowiłam w końcu opowiedzieć jak to u mnie wyglądało i w sumie dalej wygląda. Pierwsze in vitro miałam w listopadzie 2020r, niestety zakończyło się szybko nawet nie doszło do transferu,wszystkie zarodki przestały się rozwijać w 4 dobie. Później przerwa. Kolejne podejście koniec lipca 2022r , z 5 zarodków przeżył nam tylko 1, transfer był w sierpniu. W 7dpt dostałam delikatnego plamienia,ale bylo widoczne tylko na papierze toaletowym i na szczęście trwało bardzo krótko. 9dpt pierwsza beta i jest 37 ,moja radość niesamowita że się udało. Później kolejna po 3 dniach dalej rośnie. Następnego dnia dostałam plamień ale większych niż te pierwsze w dodatku widocznych na wkładce i już się pojawił strach,więc za telefon i dzwonię do lekarza. Kazał powtórzyć betę i zbadać progesteron, więc tak zrobiłam. Przyrost bety w dalszym ciągu natomiast niski progesteron. Została zwiekszona dawka leków i za 2 dni znowu sprawdzić betę i progesteron. I skończyły się moje nadzieję i radość beta zaczęła spadać. Czułam się paskudnie, zaczęłam się zastanawiać dlaczego, przecież wszystko ładnie rosło nawet można powiedzieć że książkowo. Moja ciąża skończyła się w 6tyg. Później kontrola czy wszystko jest ok i pytanie co dalej. No to lecimy za ciosem i podchodzimy do kolejnej procedury. No i na nowo wszystko punkcja listopad, przeżyły 3 zarodki z lekarzem zdecydowaliśmy że je zamrozimy i transfer zrobimy w następnym cyklu. Transfer odbył się w grudniu, podaliśmy 2 zarodki. Powtórka czekamy do weryfikacji, myślę sobie będzie dobrze, przecież podaliśmy 2 zarodki to pewnie chociaż 1 się przyjmie. Nic bardziej mylnego, weryfikacja bety 9dpt i wielkie 0. I tak doszliśmy do tego roku i kolejnego transferu z ostatnią śnieżynką. Transfer odbył się w sumie teraz bo 1 lutego. Odczucia całkiem inne niż przy poprzednich transferach, moje objawy 5dpt czułam chwilowe kłucie w jajniku. 6dpt delikatne ciągnięcie podbrzusza. 7dpt spokój No i dzisiaj mamy 8dpt z rana obudziłam się z delikantymi bólami podbrzusza jak na @. Przez głowę przechodzi mi tysiąc myśli na minutę i cały wachlarz emocji,że to pewnie zagnieżdżane się zarodka było za chwilę myślę o tym że pewnie znowu się nie udało. Jutro będzie 9dpt i mam jechać na weryfikację bety i szczerze boję się jak jasna cholera...
 
Cześć wszystkim :-) czytam Was od dłuższego czasu i postanowiłam w końcu opowiedzieć jak to u mnie wyglądało i w sumie dalej wygląda. Pierwsze in vitro miałam w listopadzie 2020r, niestety zakończyło się szybko nawet nie doszło do transferu,wszystkie zarodki przestały się rozwijać w 4 dobie. Później przerwa. Kolejne podejście koniec lipca 2022r , z 5 zarodków przeżył nam tylko 1, transfer był w sierpniu. W 7dpt dostałam delikatnego plamienia,ale bylo widoczne tylko na papierze toaletowym i na szczęście trwało bardzo krótko. 9dpt pierwsza beta i jest 37 ,moja radość niesamowita że się udało. Później kolejna po 3 dniach dalej rośnie. Następnego dnia dostałam plamień ale większych niż te pierwsze w dodatku widocznych na wkładce i już się pojawił strach,więc za telefon i dzwonię do lekarza. Kazał powtórzyć betę i zbadać progesteron, więc tak zrobiłam. Przyrost bety w dalszym ciągu natomiast niski progesteron. Została zwiekszona dawka leków i za 2 dni znowu sprawdzić betę i progesteron. I skończyły się moje nadzieję i radość beta zaczęła spadać. Czułam się paskudnie, zaczęłam się zastanawiać dlaczego, przecież wszystko ładnie rosło nawet można powiedzieć że książkowo. Moja ciąża skończyła się w 6tyg. Później kontrola czy wszystko jest ok i pytanie co dalej. No to lecimy za ciosem i podchodzimy do kolejnej procedury. No i na nowo wszystko punkcja listopad, przeżyły 3 zarodki z lekarzem zdecydowaliśmy że je zamrozimy i transfer zrobimy w następnym cyklu. Transfer odbył się w grudniu, podaliśmy 2 zarodki. Powtórka czekamy do weryfikacji, myślę sobie będzie dobrze, przecież podaliśmy 2 zarodki to pewnie chociaż 1 się przyjmie. Nic bardziej mylnego, weryfikacja bety 9dpt i wielkie 0. I tak doszliśmy do tego roku i kolejnego transferu z ostatnią śnieżynką. Transfer odbył się w sumie teraz bo 1 lutego. Odczucia całkiem inne niż przy poprzednich transferach, moje objawy 5dpt czułam chwilowe kłucie w jajniku. 6dpt delikatne ciągnięcie podbrzusza. 7dpt spokój No i dzisiaj mamy 8dpt z rana obudziłam się z delikantymi bólami podbrzusza jak na @. Przez głowę przechodzi mi tysiąc myśli na minutę i cały wachlarz emocji,że to pewnie zagnieżdżane się zarodka było za chwilę myślę o tym że pewnie znowu się nie udało. Jutro będzie 9dpt i mam jechać na weryfikację bety i szczerze boję się jak jasna cholera...
Trzymam mocno , bardzo mocno za Ciebie kciuki , za Was kciuki ! Ja transfer miałam 4 lutego - 5 dniowej blastocysty , i tez czekam , dziś 5 dzień, zauważyłam delikatne różowe plamienie. I czekam dalej , codziennie chciałabym zrobić betę , ale czekam , chce zrobić w sobotę to będzie 7 dzień po. Częściej w kwietniu miałam transfer 1 , nie wyszło , nic nie drgnęło. W czerwcu miałam 2 transfer , tym razem 2 zarodków , i wielkie rozczarowanie znów nie wyszło. Była konieczna kolejna punkcja , i tym sposobem jestem na tym etapie . Aż boje się pisać , wcześniej nawet nie udzielałam się na żadnych forach , przy tym transferze , postanowiłam poczytać, poszperać , może się czegoś dowiedzieć . Czytam codziennie , zajmuje mi to troche czas i daje nadzieje. Troche się rozpisałam - wracając do sprawy - TRZYMAM mocno KCIUKI
 
Trzymam mocno , bardzo mocno za Ciebie kciuki , za Was kciuki ! Ja transfer miałam 4 lutego - 5 dniowej blastocysty , i tez czekam , dziś 5 dzień, zauważyłam delikatne różowe plamienie. I czekam dalej , codziennie chciałabym zrobić betę , ale czekam , chce zrobić w sobotę to będzie 7 dzień po. Częściej w kwietniu miałam transfer 1 , nie wyszło , nic nie drgnęło. W czerwcu miałam 2 transfer , tym razem 2 zarodków , i wielkie rozczarowanie znów nie wyszło. Była konieczna kolejna punkcja , i tym sposobem jestem na tym etapie . Aż boje się pisać , wcześniej nawet nie udzielałam się na żadnych forach , przy tym transferze , postanowiłam poczytać, poszperać , może się czegoś dowiedzieć . Czytam codziennie , zajmuje mi to troche czas i daje nadzieje. Troche się rozpisałam - wracając do sprawy - TRZYMAM mocno KCIUKI
Ja również trzymam za Ciebie kciuki 😉 miałam tak samo w sumie dalej mam tak że szperam po różnych forach i czytam historie dziewczyn które miały podobne objawy i że to były akurat te ciążowe i to mnie trzyma przy nadziei. Inaczej bym chyba zwariowała. Mąż niby mnie wspiera ale to nie on to wszystko przechodził tyle razy i mam wrażenie że nie do końca rozumie jak ja się czuje w obecnej sytuacji. Dlatego też postanowiłam w końcu się wypowiedzieć a w sumie bardziej to wyrzucić z siebie to wszystko.
 
Cześć wszystkim :-) czytam Was od dłuższego czasu i postanowiłam w końcu opowiedzieć jak to u mnie wyglądało i w sumie dalej wygląda. Pierwsze in vitro miałam w listopadzie 2020r, niestety zakończyło się szybko nawet nie doszło do transferu,wszystkie zarodki przestały się rozwijać w 4 dobie. Później przerwa. Kolejne podejście koniec lipca 2022r , z 5 zarodków przeżył nam tylko 1, transfer był w sierpniu. W 7dpt dostałam delikatnego plamienia,ale bylo widoczne tylko na papierze toaletowym i na szczęście trwało bardzo krótko. 9dpt pierwsza beta i jest 37 ,moja radość niesamowita że się udało. Później kolejna po 3 dniach dalej rośnie. Następnego dnia dostałam plamień ale większych niż te pierwsze w dodatku widocznych na wkładce i już się pojawił strach,więc za telefon i dzwonię do lekarza. Kazał powtórzyć betę i zbadać progesteron, więc tak zrobiłam. Przyrost bety w dalszym ciągu natomiast niski progesteron. Została zwiekszona dawka leków i za 2 dni znowu sprawdzić betę i progesteron. I skończyły się moje nadzieję i radość beta zaczęła spadać. Czułam się paskudnie, zaczęłam się zastanawiać dlaczego, przecież wszystko ładnie rosło nawet można powiedzieć że książkowo. Moja ciąża skończyła się w 6tyg. Później kontrola czy wszystko jest ok i pytanie co dalej. No to lecimy za ciosem i podchodzimy do kolejnej procedury. No i na nowo wszystko punkcja listopad, przeżyły 3 zarodki z lekarzem zdecydowaliśmy że je zamrozimy i transfer zrobimy w następnym cyklu. Transfer odbył się w grudniu, podaliśmy 2 zarodki. Powtórka czekamy do weryfikacji, myślę sobie będzie dobrze, przecież podaliśmy 2 zarodki to pewnie chociaż 1 się przyjmie. Nic bardziej mylnego, weryfikacja bety 9dpt i wielkie 0. I tak doszliśmy do tego roku i kolejnego transferu z ostatnią śnieżynką. Transfer odbył się w sumie teraz bo 1 lutego. Odczucia całkiem inne niż przy poprzednich transferach, moje objawy 5dpt czułam chwilowe kłucie w jajniku. 6dpt delikatne ciągnięcie podbrzusza. 7dpt spokój No i dzisiaj mamy 8dpt z rana obudziłam się z delikantymi bólami podbrzusza jak na @. Przez głowę przechodzi mi tysiąc myśli na minutę i cały wachlarz emocji,że to pewnie zagnieżdżane się zarodka było za chwilę myślę o tym że pewnie znowu się nie udało. Jutro będzie 9dpt i mam jechać na weryfikację bety i szczerze boję się jak jasna cholera...
Ja miałam 5 dpt ból jak na @ i transfer udany. Trzymam kciuki!!!
 
reklama
Nie jestem tym faktem zachwycona …
Na sztucznym endo nie rosło mi tak ładnie jak na naturalnym a i progesteron w dużych dawkach nie rósł jak powinien …

Trudno No … najważniejsze ze już wiemy na czym stoimy …
Ja też tak miałam, musiałam przesuwać transfer ze względu na brak owulacji. U mnie również pcos i nieregularne cykle. Da się zrobić transfer na cyklu naturalnym, ale wymaga więcej zachodu
 
Do góry