reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Jesteśmy już po transferze :) wracamy z kropeczkiem do domu 🥰 ale jednak blastka 3.1.1 i nacinali otoczkę. Trzymajcie prosze kciuki! Czy są tu dziewczyny które są w ciąży albo maja dzieciaczki z takich blaszek? 😌
Ja tak jak koleżanka @Marta3130 mam dziecko z 3 bc :)
Cały czas czekam na forum na dzidziusia ze słabo ocenionej blastki z 6 doby :) wszystko jest możliwe dopóki blastka zdolna do transferu :)
 
reklama
Widziałam się wczoraj dosłownie przez minutę z moim lekarzem prowadzącym. Szybko podskoczyłam na recepcję po receptę (progesteron), bo mi się tabletki kończą. Mam co prawda we wtorek termin, ale by mi nie starczyły.
Do sedna.
Jestem w 13+2 tygodniu ciąży. Mój lekarz prowadzący kompletnie nic nie wspominał o odstawieniu tabletek.
Do którego tygodnia ciąży brałyście progesteron?
Podpytam go oczywiście we wtorek jak sprawa się ma, ale się trochę zaniepokoiłam, bo tutaj widziałam, że dziewczyny pisały o odstawieniu tabletek, a mi nawet takiej informacji mój lekarz nigdy nie podał, że to nastąpi 🙈😁
Ja miałam bardzo długi, tylko w drugim trymestrze miałam już luteinę. Ale może to było związane z problemami z szyjką. Ja dopiero w dwudziestym którymś tygodniu całkiem odstawiłam proga.
 
Ja dziś z kolei miałam badania na tydzień po transferze i rano jak zobaczyłam bętę 0,3 to kompletnie się załamałam bo wierzyłam, że się uda :( Zalałam się łzami na 2 godziny jak głupia, a najbardziej dobija mnie jak widzę jak mój partner też to przeżywa :(
Stwierdziliśmy, że to koniec (nie stać nas już na kolejne ivf a nie było czego mrozić...), a potem miałam jeszcze konsultację. I nagle dr mówi, że może jeszcze nieprzesądzone bo okienko implantacyjne trwa (zarodek implantowany był w 4 dobie ale miał rozwój jak w 3). Za to mam mega niski progesteron. W dniu transferu ponad 80, a po tygodniu brania luteiny spadł do 10.... Jakiś absurd. No więc dowalono mi górę leków (więcej luteiny, jakiś jeszcze progesteron i prolutex) i mam mieć badania znów w środę.
Nie wiem dziewczyny, jestem tak skołowana, ja czuję że tu już chyba nie ma o co walczyć przy takich wynikach, nie chcę znów w środę płakać, więc nastawiam się tym razem że już nic z tego :(
Do tego mysle, ze mój dzisiejszy poranny stres też w razie czego nie był pomocny...
Czy któraś z Was miala podobną historię z tymi wynikami, progesteronem etc, i mimo to później nagle coś ruszyło i sie udało?
 
Ja dziś z kolei miałam badania na tydzień po transferze i rano jak zobaczyłam bętę 0,3 to kompletnie się załamałam bo wierzyłam, że się uda :( Zalałam się łzami na 2 godziny jak głupia, a najbardziej dobija mnie jak widzę jak mój partner też to przeżywa :(
Stwierdziliśmy, że to koniec (nie stać nas już na kolejne ivf a nie było czego mrozić...), a potem miałam jeszcze konsultację. I nagle dr mówi, że może jeszcze nieprzesądzone bo okienko implantacyjne trwa (zarodek implantowany był w 4 dobie ale miał rozwój jak w 3). Za to mam mega niski progesteron. W dniu transferu ponad 80, a po tygodniu brania luteiny spadł do 10.... Jakiś absurd. No więc dowalono mi górę leków (więcej luteiny, jakiś jeszcze progesteron i prolutex) i mam mieć badania znów w środę.
Nie wiem dziewczyny, jestem tak skołowana, ja czuję że tu już chyba nie ma o co walczyć przy takich wynikach, nie chcę znów w środę płakać, więc nastawiam się tym razem że już nic z tego :(
Do tego mysle, ze mój dzisiejszy poranny stres też w razie czego nie był pomocny...
Czy któraś z Was miala podobną historię z tymi wynikami, progesteronem etc, i mimo to później nagle coś ruszyło i sie udało?


Ja mialam przy pierwszym transferze betę 1.42 i niestety nie udało się. A progesteron wtedy 103... ale różne sa historie. Trzymam za Ciebie kciuki !
 
Ja dziś z kolei miałam badania na tydzień po transferze i rano jak zobaczyłam bętę 0,3 to kompletnie się załamałam bo wierzyłam, że się uda :( Zalałam się łzami na 2 godziny jak głupia, a najbardziej dobija mnie jak widzę jak mój partner też to przeżywa :(
Stwierdziliśmy, że to koniec (nie stać nas już na kolejne ivf a nie było czego mrozić...), a potem miałam jeszcze konsultację. I nagle dr mówi, że może jeszcze nieprzesądzone bo okienko implantacyjne trwa (zarodek implantowany był w 4 dobie ale miał rozwój jak w 3). Za to mam mega niski progesteron. W dniu transferu ponad 80, a po tygodniu brania luteiny spadł do 10.... Jakiś absurd. No więc dowalono mi górę leków (więcej luteiny, jakiś jeszcze progesteron i prolutex) i mam mieć badania znów w środę.
Nie wiem dziewczyny, jestem tak skołowana, ja czuję że tu już chyba nie ma o co walczyć przy takich wynikach, nie chcę znów w środę płakać, więc nastawiam się tym razem że już nic z tego :(
Do tego mysle, ze mój dzisiejszy poranny stres też w razie czego nie był pomocny...
Czy któraś z Was miala podobną historię z tymi wynikami, progesteronem etc, i mimo to później nagle coś ruszyło i sie udało?
Wynik nie jest zbyt optymistyczny, ale dopóki jest nadzieja to trzeba wierzyć!
Trzymam kciuki i ściskam Cię bardzo mocno!❤️
 
reklama
Do góry