Cześć
Jestem w 11 tc po in vitro. Do teraz bardzo uważałam na wszystko, to moja 1 udana ciąża po wielu próbach i nieudanych ciążach
w związku z tym jestem (chyba) niestety przewrażliwiona. Nie miałam nigdy toksoplazmozy. Do dzisiaj niesamowicie uważałam na to co jem, ale dostałam dzisiaj jakiegoś zaćmienia którego nie mogę sobie wybaczyć. Byliśmy z mężem w Sphinx, zjadłam shoarme (uwielbiam!). Potem przyszło otrzeźwienie: w shoarmie był zestaw sałatek - skąd wiem że były umyte? W sosach majonez - skąd wiem czy z jajek pasteryzowanych? Dziewczyny dajcie proszę znać jako osoby o niełatwej drodze do macierzyństwa: czy ja przesadzam? Mąż już się na mnie denerwuję że niepotrzebnie panikuję. Ale przecież toksoplazmoza to nie jest rzadka choroba.
Powiem Ci tak, w pierwsza ciąże zaszłam w 2 cyklu bez żadnego problemu. W rodzinie wszyscy zachodzą w pierwsza i kolejne ciąże bez problemu. Nie znałam wogole problemu niepłodności i nie sądziłam ze kiedykolwiek mnie to spotka tym bardziej ze mieliśmy pierwsze dziecko bez problemu poczęte naturalnie
W pierwszej ciazy wogole nie panikowałam, oczywiście przestrzegałem podstawowych zasad : zero alkoholu, papierosów, surowych serów, ryb , mleko tylko UHT etc.
Syn 100% zdrowy ma już 4 latka.
2 ciąża po 3 latach starań z invitro. Teraz mam tak:
-nie czuje ruchów - panikuje
-czuje za dużo ruchów - może coś nie tak
-spałam na brzuchu - może coś się stało dziecku
- zjadłam 2 zupki chińskie - czytam w necie taki syf ze może powodować nieodwracalne zmiany u dziecka
-kłuje brzuch - boje się przedwczesnego porodu
-mam mały brzuch ciążowy - może za mały
A to wszystko miko zapewnień lekarzy ze ciąża przebiega prawidłowo
Matka bez względnie martwi się o swoje maleństwo - takie już jesteśmy
A to wszytko potęguje to ze nasze dzieci są długo wyczekiwane i boimy się ze jak już się udało to coś się może stać.
Ale zdaje sobie sprawę ze to obsesja, żyjmy normalnie (oczywiście przestrzegając podstawowych zasad ) i cieszmy się z naszych ciąż dziewczyny