Mój mąż się wczoraj dał porwać szaleństwu i pojechał po paliwo


Nasz region oszalał.
Co do wojny, to ja się nie martwię. Stresuje mnie napływ uchodźców, bo to jest dla nas realne niebezpieczeństwo. Oczywiście martwi mnie tez widmo zmian ekonomicznych, bo to odbije się mocno na naszym społeczeństwie. Jeśli już wczoraj swirowali z paliwem, to później to szaleństwo może przybrać na sile. Nadto teraz organizujemy pomoc i pokazujemy ludzka twarz, a za chwile jak nas dotknie to bardziej osobiście i ekonomicznie, to skończy się empatia w wielu nas.
Nie chodzi o to, ze nie współczuje, ze po mnie to spływa. Raczej ta moja postawa, zawsze logiczna, to odpowiedz na sytuacje kryzysowe. Ja nie panikuje. Nic mi to nie pomoże.