Mój maz tez przechodził bezobjawowo tez w styczniu i teraz ma 150Ja przechodziłam bezobjawowo i też miałam przeciwciała około 4...
reklama
Też mnie to martwi..... A jak przechorowałaś? Bo ja nawet łagodnie, bez gorączki ledwo miałam 36.Ta bardzo niskie, ja chorowałam w styczniu i w kwietniu robiłam przeciwciała i mam 340
Być może to jest związane z intensywnością przechorowania.... juz sama nie wiem. Mam tylko nadzieję, że już nie złapie tego dziadostwa. A Ty po jakim czasie badslas przeciwciała?Ja przechodziłam bezobjawowo i też miałam przeciwciała około 4...
Gonia0605
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 23 Marzec 2020
- Postów
- 2 258
Badałam na początku marca, nie wiem kiedy chorowałam... Przypuszczam, że w grudniu, bo wtedy była jedyna szansa od kogoś to złapać...Być może to jest związane z intensywnością przechorowania.... juz sama nie wiem. Mam tylko nadzieję, że już nie złapie tego dziadostwa. A Ty po jakim czasie badslas przeciwciała?
Gdy była to ciąża nieplanowana- była to ta przysłowiowa wisienka, skończyłam u psychologa. Planowane już lepiej znosiłam. No chyba, że rodzona siostra mi powiedziała na samym końcu rodziny... Ale wtedy też był zły czas, święta, oczywiście kolejne nieudane bo bez dziecka/ciąży, na dodatek spóźniał mi się okres i liczyłam tylko, aby mądrze się już spóźnił i bym zdążyła do lekarza po leki do transferu (wiadomo, określony czas na przyjęcie leków, a w święta klinika zamknięta)...Dziewczyny... Jak radzicie sobie z informacją, że jakaś bliska Wam osoba zachodzi w ciążę od tak, bez dłuższych starań?
Tak, to się cieszyłam z czyjegoś szczęścia, no ale wiadomo, lekko to mi nie było.
Ostatnia edycja:
Goraczka przez 3/4 dni koło 39, okropny ból głowy i mięśni, pozniej temp po 37,5 przez jakis tydz, brak węchu. Także łagodnie to przeszłam.Też mnie to martwi..... A jak przechorowałaś? Bo ja nawet łagodnie, bez gorączki ledwo miałam 36.
Niektórzy nie doceniają. Ba, znam taką, która totalnie nie rozumiała, jak to można nie zajść w ciążę. Bo jej się udało w pierwszą tak hop siup- wpadka. Bo odstawiła antyki i mieli uważać i akurat to był jedyny przypadek, w którym gdy wiedziałam, że się starają o drugie, to życzyłam, aby się trochę pomęczyli/ postresowali. Nie tak długo, ale do roku. Serio chciałam, żeby poczuła to i zrozumiała choć trochę. ostatecznie udało im się jakoś 4 msc, więc i tak szybko, ale miałam satysfakcję, bo wiem, że już miała panikę- jak to znowu się nie udało!Ja sie zawsze bardzo cieszę. Uważam, ze tylko dlatego że ja mam problem nie muszą mieć go od razu wszyscy, a osobom, które lubię lub kocham (rodzina) życzę jak najlepiej. Nie wiążę tego ze swoimi problemami.
Uwielbiam też małe dzieci i każdy nowy malec w rodzinie (a mam już siedmioro bratanków, bratanic, siostrzeńców i siostrzenic) to dla mnie czysta radość. Naprawdę kocham te wszystkie dzieci i uwielbiam gdy przyjeżdżają do mnie na wakacje (jestem nauczycielką i mieszkam nad morzem, wiec zdarza sie to często)
ALE
Ja już mam swoje dzieci i pewnie przez to jest mi łatwiej nie brać tak bardzo do siebie że komuś sie udało a mi nie. Przez 4 lata starań gdy byłam coraz bardziej przybita faktem, że nie mogę zajść w ciążę urodziły się w rodzinie 3 maleństwa (a wśród bliskich znajomych 2 ) I chociaż było mi smutno z powodu moich niepowodzeń, to nie miałam myśli. "Dlaczego to ona a nie ja jestem w ciąży", tylko raczej super, że jej sie udało, może ja będę następna.
Absolutnie rozumiem takie myśli i uczucia, pewnie sama bym tak myślała będąc w innej sytuacji.
Ale w jednym nie masz racji i wydaje mi się, ze wiele kobiet, które mają problemy z poczęciem w ten sposób to postrzegają.
Sam fakt, ze kobieta zachodzi w ciążę bez większych starań nie oznacza, że nie docenia tego faktu. Oczywiście, pomijam patologię itp
Normalna kobieta która ma w planach (nawet nieokreślonych) dzieci, cieszy sie z faktu zajścia w ciążę tak samo jak ta która długo się o to starała. Jedyna różnica jest w podejsciu do samej ciaży.
Oczywiście mówię teraz na swoim przykładzie, ale gdy naturalnie zaszłam w ciąże, nie miałam obaw, że beta spadnie (nigdy nie robiłam zresztą bety, jeden test ciążowy wystarczał mi za potwierdzenie), ze serduszko nie będzie biło na następnym USG, że coś złego sie wydarzy itp. Takie myśli po prostu nie przychodziły mi do głowy, ale tamtymi naturalnymi ciążami cieszyłam sie nawet bardziej niż tą wystaraną i z in vitro. Teraz jestem w ciągłym stresie, czuję się strasznie (to oczywiście może być kwestia wieku i stresu) i ta radość nie jest tak kompletna jak wcześniej. Do porodu mam jeszcze 2 miesiące ale nie wydaje mi sie, ze to dzieciątko będę kochała czy doceniała bardziej niż poprzednie. Myślę, że będzie dokładnie tak samo.
I tak Ci sie tylko wydaje, ze nikt nie patrzy że serce Tobie pęka z bólu i żalu. Uwierz mi, ze dla rodziny i osób, które dobrze Ci życzą to też jest bardzo bolesne. Ludzie nie wiedzą jak reagować, co mówić, czasami mówią, rzeczy które sprawiają ból, ale często nie robią tego złośliwie tylko po prostu nie zdają sobie sprawy jakie słowa będą najlepsze.
Poza tym, nikomu, naprawdę nikomu tego nie życzę. Nam i tak stosunkowo szybko się udało, ale ile to łez, zdrowia, kasy i życia się straciło, to wiemy tylko my.
reklama
15, przy cyklu 30 dniowymCześć Dziewczyny. Powiedzcie mi w którym dniu cyklu miałyście punkcję?
Podziel się: