reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Kto po in vitro?

Nie. Mozna sie szczepic w ciazy miedzy bodajże 26 a 36 tc, bo tylko tyle utrzymuja sie przeciwciala, a chodzi tu o ochronę niemowlecia. Ja sie szczepilam 2 razy, w obu ciazach.
W corki zlobku byla matka, ktora sie nie zaszczepila (nie wiem czy nie chciala czy zaniedbała), dziecko mialo 4 tygodnie jak zlapalo krztusiec. Ledwo je uratowali, bylo pod respiratorem.
Fakt różne są przypadki. Ja w ciąży się nie szczepiłam i raczej bym się nie szczepiła. U nas niby ksztusiec wraca ale prawdopodobieństwo jest tak małe że raczej bym darowała sobie to szczepienie. Nie znam żadnego dziecka chorego na ksztusiec co oczywiście nie jest żadnym wyznacznikiem.
 
reklama
Chyba to tak nie działa. Znam kobiety , które robią karierę naukową i mają dzieci. No ok. może mają stado babć. Znam jedną koleżankę, właśnie minął niecały rok jak urodziła trzecie dziecko. Dawno jest po habilitacji i wszędzie jej pełno. Nie ma nikogo do pomocy przy dzieciach ale ona kocha pracę, nigdy nie ma czasu na kawę ani rozmowę, wiecznie w biegu, siedzi po nocach. Czy warto brać udział w takim pędzie?
Trudny temat bo pensja idzie w dół gdy się nie bierze udziału w wyścigu szczurów:-)
Chcialam tylko powiedzieć że mieć dużo zarodkow a mieć dzieci to zupełnie inna sprawa. I że duża liczba zarodkow nic nie gwarantuje... Ale to może ja po prostu nie jestem w stanie przyjść tej ciąży...
u mnie tez 5 blastocyst z poprzedniej procedury i nic. Wiem, ze to nie takie proste. No, ale się boje, ze znowu rozbije bank. Chciałam je przebadać, żeby sprawdzić ile jest zdrowych. Ale mi nie pozwolili bo niby nie ma wskazań. No i ze się uszkodzą itp. Może byłoby mi lepiej jakbym wiedziała ile jest zdrowych genetycznie. Bo obecnie ta liczba mnie przeraza :-)
 
Hej, czy dobrze rozumiem że miałaś przebadany zarodek i podchodzilas po szczepieniach z wysokim allo i na accofilu i nadal nie doszło do implantacji? A badalas receptywność (okno implantacyjne) i mialas histeroskopie? Ja przy ostatnim transferze wzielam immunoglobuliny, 2 wlewy, drogie cholerstwo ale często skuteczne przy immunologii... Jak byś chciała wiedzieć coś więcej to pisz
Tak, zgadza się. Zarodek przebadany, po szczepieniach z wysokim allo, na Accofilu z wlewem domaciczny i potem w zastrzykach. Do tego wlew CRH z leukocytami, prof Malinowski także był za. Oczywiście Prograf, Encorton i clezane. Przy tym podejściu nie było intralipidu bo odradził. Był przy przedostatnim transferze. Receptywność miałam robioną zarówno na cyklu sztucznym jak i naturalnym. Histeroskopię również miałam. Prawda jest taka, że z wyjątkiem laparoskopii miałam robione wszystkie badania. Immunoglobiny rozważałam i konsultowałam z prof Malinowskim ale stwierdził, że szczepienia bedą mieć lepszą skuteczność. Wiem, że immunoglobiny są drogie ale to akurat dla mnie miało już drugorzędne znaczenie, niemniej jednak prof odradził. Ja doszłam do ściany, nie mam już naprawdę żadnego pomysłu. Wiem, że też chyba konsultowałaś się z Malinowskim? Jakieś argumenty dlaczego u Ciebie zaproponował immunoglobiny?
 
Ostatnia edycja:
Tak, zgadza się. Zarodek przebadany, po szczepieniach z wysokim allo, na Accofilu z wlewem domaciczny i potem w zastrzykach. Do tego wlew CRH z leukocytami, prof Malinowski także był za. Przy tym podejściu nie było intralipidu bo odradził. Był przy przedostatnim transferze. Receptywność miałam robioną zarówno na cyklu sztucznym jak i naturalnym. Histeroskopię również miałam. Prawda jest taka, że z wyjątkiem laparoskopii miałam robione wszystkie badania. Immunoglobiny rozważałam i konsultowałam z prof Malinowskim ale stwierdził, że szczepienia bedą mieć lepszą skuteczność. Wiem, że immunoglobiny są drogie ale to akurat dla mnie miało już drugorzędne znaczenie, niemniej jednak prof odradził. Ja doszłam do ściany, nie mam już naprawdę żadnego pomysłu.
Wiem właśnie ze Malinowski odradza immunoglobuliny i wszystkie szczepi i dobrze jeśli to przynosi efekt, ale jest jednak stosunkowo niewielki odsetek pacjentek na które szczepienia nie zadziałają... Wtedy uważam że należy próbować czegoś innego. Immunoglobuliny są defacto bezpieczniejsze niż szczepienia bo po miesiącu wypłukuja się z organizmu. Mnie Paśnik tez odradzał immunoglobuliny bo za drogie, bo silna immunosupresja ma podobne działanie... Ja się uparłam, immunosupresji juz nie chciałam bo raz po niej poronilam i wzielam do transferu w grudniu ivig 20gr 2 dni przed ET. Potem miesiąc później.. Czy on pomogl... nie wiem, ale jestem w 11tc wiec może tak być. Przemysl to jeśli jeszcze tego nie przerabiałas. Ivig podaje lekarz w Warszawie, ogólnie teraz jest bardzo ciężko z jego dostępnością przez pandemie ale ten lekarz ma swoje dojścia z zapasów szpitalnych. O skuteczności ivig przy niewyjaśnionych brakach implantacji badz przy poronieniach czytałam na brytyjskich i amerykańskich forach i to mnie przekonało. W USA np szczepienia limfocytami aa zabronione, tam podają ivig ale tam on jest kosmiecznie drogi.
 
Miałam, wynik też już znam, precyzyjny plan, świetne przygotowanie, wyciszenie emocji i skończyło się jak zawsze, nawet nie doszło do implantacji. Ostatni zarodek przebadany genetycznie poszedł się jeb*** (przepraszam za słownictwo). Mam wrażenie, że wyczerpałam wszystkie opcje. Jak wiesz ja byłam po leczeniu i u doc Paśnika i potem u prof Malinowskiego, w tym szczepienia przy super wzroście alloMRL i poprawie ogólnie innych parametrów.
Nie ukrywam, że ostatnie dni mamy bardzo ciężkie ale po długiej dyskusji zdaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy gotowi powiedzieć stop. Za bardzo nami jeb*** to, że zostaniemy bezdzietni mimo, że od kilku miesięcy oswajam z psychologiem tęsknotę za macierzyństwem (podobno brzmi ładniej niż bezdzietność, dla mnie jedno i to samo gów***). Doszliśmy do wniosku, że podejdziemy do kolejnej stymulacji. Nie wiem jeszcze gdzie. Na razie jest żal, rozgoryczenie i przede wszystkim mega wkur****. Podejście do kolejnej stymulacji zależne jest od koncepcji lekarza/ kliniki. Nie ma magicznej tabletki a próbowanie do skutku ze sterydami/ Intralipidem/ Accofilem i innymi święcącymi tabletkami ma u mnie swoje granice. To nie są leki, które pozostają bez wpływu na mój organizm i jak kiedyś pisałyśmy...bardzo chcę by się udało ale nie za wszelką cenę. Jeśli nie zaproponują nic ponadto to co przerobiłam to zgodnie stwierdziliśmy, że pasujemy. Będę genialną Ciocią, którą już jestem dla dzieciaków mojego rodzeństwa, które poza tym, że wiedzą, że Ciocia jest od różnych zabaw to swojego czasu (jak mieli 2,5 roku) twierdzili, że Ciocia mieszka w sklepie...z wiadomych powodów😀 i tu nic się nie zmieniło😀
Wiadomo, że urzeczywistnienie tego scenariusza mnie położy na dłuższą chwilę ale wiem, że się podniosę, będę przecież musiała.
Szkoda tylko, że tak świetnym genom nie dane będzie się powielić😜.
Tak mi przyszło do głowy bo były podobne przypadki do twojego, leczenia nie było, ale pamietam szczególnie jeden przypadek. Dziewczyna zaszła w 6 procedurze ivf. Nikt nie widział o co chodzi, tez sterydy, clexane. I lekarz zadecydował o protokole długim, nie wiem czemu, ale tam byli fanami krótkiego protokołu. Zaszła w pierszym transferze - to była szósta procedura. Długi protokół lepiej przygotowuje endometrium, niż krótki. A i są kobiety które nie mogą zajść w ciąże na cyklu sztucznym - kriotransfer. Zrobiłabym Era test, uma test i histeroskopie. A embriotransfery robiłabym tylko na cyklach stymulowanych. Zarodek się nie implantuje z dwóch powodów - jest wadliwy genetycznie ( nie u was) , albo jest złe przygotowanie endonetrium. Poza tym mam kontakt z dziewczyną która miała PGS i cała procedura brak ciąży, nic. A potem podeszła bez badania zarodków i pierwszy, albo drugi transfer ciąża. W imunologii nic nie wyszło.. Trzymam kciuki, żeby wasza historia była jedną z tych:-) Czasem dziewczyny maja takie historie i tyle tych procedur za sobą, ale większości się udaje serio:-)
 
Fakt różne są przypadki. Ja w ciąży się nie szczepiłam i raczej bym się nie szczepiła. U nas niby ksztusiec wraca ale prawdopodobieństwo jest tak małe że raczej bym darowała sobie to szczepienie. Nie znam żadnego dziecka chorego na ksztusiec co oczywiście nie jest żadnym wyznacznikiem.
A czemu bys sie nie szczepila?
Zagrozenie zadne ani dla Ciebie ani dla dziecka, a dajesz mu ochrone.
 
Fakt różne są przypadki. Ja w ciąży się nie szczepiłam i raczej bym się nie szczepiła. U nas niby ksztusiec wraca ale prawdopodobieństwo jest tak małe że raczej bym darowała sobie to szczepienie. Nie znam żadnego dziecka chorego na ksztusiec co oczywiście nie jest żadnym wyznacznikiem.
W kontekście niskiego prawdopodobieństwa krztuśca...miałam to wyjątkowe szczęście, że 4 lata temu to załapałam. Lekarze stwierdzili, że choroba prawie wymarła ale na skutek popularności nieszczepienia powraca. Efekt: 3 miesiące nieustannego dławienia/ duszenia się/ nieustanna flegma w zatrważające ilości. Praktycznie nie mogłam normalnie rozmawiać bo zaraz miałam napada. Trochę trwało zanim postawiono prawidłową diagnozę. Finalnie zadziałał n-ty antybiotyk. I jak juz wychodziłam na prosta to padł mi kręgosłup...zwyczajnie nie wytrzymał nieustannego obciążenia ciężkim kaszlem. Rehabilitacja i dochodzenie do siebie przez miesiąc. Także ja z perspektywy osoby dorosłej krzuśtca nie polecam.
 
Ostatnia edycja:
Tak mi przyszło do głowy bo były podobne przypadki do twojego, leczenia nie było, ale pamietam szczególnie jeden przypadek. Dziewczyna zaszła w 6 procedurze ivf. Nikt nie widział o co chodzi, tez sterydy, clexane. I lekarz zadecydował o protokole długim, nie wiem czemu, ale tam byli fanami krótkiego protokołu. Zaszła w pierszym transferze - to była szósta procedura. Długi protokół lepiej przygotowuje endometrium, niż krótki. A i są kobiety które nie mogą zajść w ciąże na cyklu sztucznym - kriotransfer. Zrobiłabym Era test, uma test i histeroskopie. A embriotransfery robiłabym tylko na cyklach stymulowanych. Zarodek się nie implantuje z dwóch powodów - jest wadliwy genetycznie ( nie u was) , albo jest złe przygotowanie endonetrium. Poza tym mam kontakt z dziewczyną która miała PGS i cała procedura brak ciąży, nic. A potem podeszła bez badania zarodków i pierwszy, albo drugi transfer ciąża. W imunologii nic nie wyszło.. Trzymam kciuki, żeby wasza historia była jedną z tych:-) Czasem dziewczyny maja takie historie i tyle tych procedur za sobą, ale większości się udaje serio:-)

Miałam era test/ uma test i histeroskopię. Kurczliwość macicy mam prawidłowa, histeroskopia prawidłowa. Okienko implanatacyjne przesunięte na cyklu sztucznym ale prawidłowe na cyklu naturalnym (dla porównania zrobiłam badaniami na obydwu cyklach).Transfery miałam i na sztucznym i na naturalnym cyklu. Do jedynej implantacji doszło na cyklu sztucznym przy zerowym wsparciu immunologii, zanim w ogóle zaczęłam badać ten kierunek. Beta od początku źle rosła. Przerobiłam transfer zarówno świeżego zarodka jak i mrożonego. Stymulację zawsze miałam na krótki protokole ale dawała dobre rezultaty w postaci zarodków. U mnie endometrium nawet lepiej jest przygotowane na cyklu naturalnym niż sztucznym. Jak napisałam...doszłam do ściany, zbadałam wszystko co mogłam/ wiedziałam/ zlecono i zero pomysłu co dalej.
 
reklama
Wiem właśnie ze Malinowski odradza immunoglobuliny i wszystkie szczepi i dobrze jeśli to przynosi efekt, ale jest jednak stosunkowo niewielki odsetek pacjentek na które szczepienia nie zadziałają... Wtedy uważam że należy próbować czegoś innego. Immunoglobuliny są defacto bezpieczniejsze niż szczepienia bo po miesiącu wypłukuja się z organizmu. Mnie Paśnik tez odradzał immunoglobuliny bo za drogie, bo silna immunosupresja ma podobne działanie... Ja się uparłam, immunosupresji juz nie chciałam bo raz po niej poronilam i wzielam do transferu w grudniu ivig 20gr 2 dni przed ET. Potem miesiąc później.. Czy on pomogl... nie wiem, ale jestem w 11tc wiec może tak być. Przemysl to jeśli jeszcze tego nie przerabiałas. Ivig podaje lekarz w Warszawie, ogólnie teraz jest bardzo ciężko z jego dostępnością przez pandemie ale ten lekarz ma swoje dojścia z zapasów szpitalnych. O skuteczności ivig przy niewyjaśnionych brakach implantacji badz przy poronieniach czytałam na brytyjskich i amerykańskich forach i to mnie przekonało. W USA np szczepienia limfocytami aa zabronione, tam podają ivig ale tam on jest kosmiecznie drogi.
Wyślij mi proszę na priv namiary na lekarza z Wawy.
Na chwilę obecną jesteśmy zdecydowani na kolejną stymulację ale u mnie to nie stymulacja jest przeszkodą a kolejny krok, czyli brak implanatacji.
 
Do góry