Ewunka,ja z tego szoku nigdy nie wyjde juz chyba...jak tak sie cofam w czasie mojej " niezlomnej kariery" walki o dziecko...3 stymulacje ,okolo 20 nie udanych transferow,nie sorry raz sie cos zadzialo i szlag trafil( bylo czyszczenie) ,tony lekow,dziesiatki badan i UJ,jeden wielki

( sorry)
Bierzemy KD,4 transfery ,z nich 4 implantacje,dwojka spi w tej chwili,kolejne w brzuchu( jak sie uda,bo na razie to matrix,jak zawsze)
Co to znaczy dobra klinika,myslacy lekarz,dodatkowe metody...chociaz tym razem bez LATZ i bez embrioglue robilam transfer..
3dlugie lata myslalam ,ze juz nigdy nie bede miec wiecej dzieci...
I nie wiem co tu zawalilo,czy lekarz czy moje komorki do niczego.
Wiem ze z 0% weszlam na 100% i ciagle w to nie moge uwierzyc.
Wiadomo,ze jeszcze wszystko moze sie zdarzyc...ale i tak to pytanie...jakim cudem? Bedzie mi do konca zycia towarzyszyc