A co się dzieje z biedną
@Tysiek777 ? Odezwij się
Po powrocie do pracy, czasu wystarcza mi na to żeby z forum przeczytać ze dwie, trzy strony dziennie, także niby wiem co się z wami dzieje, ale nie do końca. Więc od razu proszę żebyś napisała co u Ciebie i jakie masz plany. Kiedy chciałabyś znowu startować? Jak się czujesz?
7 sierpnia zaczynam urlop, na tydzień pojedziemy do Polski a później mam nadzieję że do Francji, jak korona się nie rozszaleje, kasa chorych zwróciła mi czesc kosztów za ivf, to będzie za co pojechac. Chociaż trzeba będzie zbierać hajs na następną procedurę, to zaczniemy dopiero po urlopie, bo musimy się oderwać, i chociaż przez chwilę żyć szczęśliwie, tak jakby nasze życie normalne było.
Z moja kliniką jaja jak zawsze. Od poniedziałku moja lekarka wróciła z urlopu, nie było jej kiedy beta spadła. Zadzwoniłam dziś do nich, poinformować że w styczniu będę jeszcze raz chciała spróbować, jakie mam brać leki do tego czasu, i czy mogę coś jeszcze do tego czasu zrobić? A pielęgniarka z recepcji do mnie że ja dziś powinnam u nich na terminie być... Faktycznie miałam mieć dziś USG w przypadku gdyby ciąża nadal była, tylko że kiedy zadzwonili mnie poinformować że beta spadła, powiedzieli że mam czekać na okres a później odezwać się do nich jak będę chciała znowu próbować, więc logicznym dla mnie było że inne terminy będą nieaktualne. Tak mi później smutno było że dziś bym moje maleństwo zobaczyła
Ale wracając do tematu, kazała mi jutro na wizytę przyjechać, powiedziałam że to w grę nie wchodzi, wystarczająco się w pracy nakombinowalam w tym najważniejszym czasie i przy okazji naraziłam tym dostosowaniem terminów do nich, że teraz kiedy nie jest to konieczne nie będę ryzykować z pracą. No to wymyślili że lekarka do mnie zadzwoni, poinformowalam ich że od 14 będę w pracy i nie będę mogła rozmawiać, miałam od nich telefon po 16, no to logiczne że nie mogłam odebrać. Jutro też cały dzień w pracy, ale zadzwonię do nich w przerwie, bo w sumie jeśli byłaby opcja wizyty to chciałabym żeby mnie zbadali, pojechałabym na urlop spokojniejsza że nic tam nie zostało. Nadal pobolewa mnie przednia ścianka macicy, tak bym to zlokalizowała, i pewnie samo przejdzie, ale jednak USG by rozwiało moje wątpliwości.
Moja szefowa zaproponowała żebym uzbierała sobie nadgodzin i w styczniu, kiedy mniej pracy jest, wzięła w zamian za nadgodziny wolne na następną próbę. Zgodziłam się, chociaż z tyłu głowy mam że jeszcze ani razu nie udało mi się przeprowadzić transferu w planowanym terminie. A grafik na styczeń musi być gotowy już na początku grudnia, więc łatwo nie będzie przewidzieć na kiedy wolne będę potrzebować. Nie ma opcji żebym pracowała po transferze bo moja praca jest mniej lub bardziej ale fizyczna, a ja nie chcę ryzykować.