reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
Dostaje od Was dużo pytań odnośnie żelu który jak dotąd nie pomógł mi zajść z ciąże [emoji23][emoji23] ale ma niebywały poślizg i udaje śluz płodny tak wiec specjalnie dla moich obserwatorów ( czyli tylko @bazylia128 [emoji23]) 2% rabatu na hasło Ananasek93 [emoji173][emoji173][emoji173]ale mam dzisiaj głupawkę [emoji13] chyba dlatego ze się najadłam słodyczy z okazji drugiej rocznicy ślubu [emoji173]
Mega fota! [emoji173]️ Mi się marzy ślub jak z bajki, ale jeszcze się mnie nie zapytał [emoji1787] mówi, że czeka na tą jedyną [emoji23][emoji23][emoji23]
 
Mega fota! [emoji173]️ Mi się marzy ślub jak z bajki, ale jeszcze się mnie nie zapytał [emoji1787] mówi, że czeka na tą jedyną [emoji23][emoji23][emoji23]
Dzisiaj dostałam duuuzo wiadomości od naszych znajomych, gości weselnych każdy wspomina nasz ślub o wesele ze było wyjątkowe, jedyne takie piękne i w ogóle .... to prawda tylko życie nam się nie układa jak w bajce niestety.... 6 par z naszego wesela już buja dzieciaczki w ramionach a my wciąż udajemy ze mamy czas, jeszcze się nie staramy, chcemy się nacieszyć sobą bla bla bla .... te kłamstwa przechodzą łatwiej przez gardło niż jedno słowo niepłodność ... 🥺
 
Nie było mnie dwa dni a naskrobalyscie więcej niż w książce nad Niemnem opisów przyrody! [emoji23]
Ja trochę złapałam dola po waszych niepowodzeniach i martwię się już od tygodnia (pamiętacie kulfona??? [emoji1787]... Dziurę masz w swych najnowszych spodniach hahaha).
Dziś miałam również zgrzyta z moim partnerem... Ja się angażuje w projekt ciąża, a on się wycofuje. On angażuje się w projekt dom (kupiliśmy niedawno), a ja się wycofuje. On chce domu dla dzieci, a ja chce dzieci do domu. Cel ten sam - środki różne. Ja się martwię o dzieci, a on o zaplecze dla nich. Kocham, rozumiem, staram się wspierać i gryzc w język, żeby nie powiedzieć za dużo. On tak samo, jestem księgowa u niego w biurze, ale zaniedbuję swoje obowiązki, bo projekt ciąża jest ważniejszy niż wszystko inne... No i czegos tam nie zrobiłam w biurze, a mówił... Pretensje. Mogłam odpłacić się pięknym za nadobne i powiedziec, że w projekcie ciąża też stoi obok i tylko się gapi, ale się zamknęłam (jestem mądralą do potegi i zamknąć buzię to dla mnie wyczyn!).
Ciężki czas, wiele trudnych rozmów. On nie jest przekonany do in vitro. Ale to jego wina (on tak mówi) i musi przewartościować temat. Ja twierdzę że problem nasz. Pary. I tyle. Nie rozdrapuje na części pierwsze. Chodzimy nabuzowani, ale z miłości i szacunku do nas nie wypowiadamy złych myśli.
Ale jest ciężko. Wierzę, że wiele związków nie przetrwa po takich przeżyciach... To też nie nasza wina, taka burzliwa konstelacja jest czasem nie do ogarnięcia... Czasem chciałabym cofnąć czas, byliśmy tacy zakochani! Nie kłóciliśmy się prawie wcale. Seksy, miłość, przytulanki, rozmowy o życiu i śmierci. Trochę przepadło, ale jednak dużo zostało.
Z tym wsparciem to różnie jest.. Ja nie oczekuje. Powiedziałam że ogarnę wszystko sama, żeby nie musiał mieć tyle na głowie (ogarnia przecież chatę dla przyszłych dzieciaków). No i trzymam się tego. Jak będzie mi potrzebny to powiem. Na początku wozil mnie nawet do lekarzy i czekal w aucie. Jednak czasem nie dalo sie tego z jego praca pogodzić i odpuścił. Ale pyta zawsze o wyniki i ja czuję, że on wie, że to ważne. Ja dzięki tym badaniom i możliwością podejścia do in vitro stanęłam na nogi, bo trochę się załamałam tym wszystkim. Wiecie jak to jest.. No i żre te suplementy, pół roku temu pacnąłby się w głowę, nie było mowy nawet o badaniach nasienia...
Ja staram się szukać pozytywow. Zadaje sobie pytanie: czy wiem, że kocha? Poki wiem, puszczam niektóre problemy mimo uszu. Najważniejsze, że kochamy się nadal, a chwilowe perturbacje przezwyciężymy z czasem.
Jeśli zadajecie sobie to pytanie i wiecie, że kocha, to warto walczyć.
W moim poprzednim związku odeszlam, bo nie wiedziałam czy kocha, a to się po prostu wie...
Patrzysz w jego oczy i wiesz ze warto walczyć. Dla nas, dla naszej przyszłości.
Wiele dziewczyn na forum mi pisało, że nie rozumieją jak partner może mieć takie podejście jak mój i na moim miejscu już dawno kopnelyby go w dupe. To my musimy rozkładać nogi i pokazywac broszkę, a oni cholernego badania nie zrobią?! Myślicie, że się nie przejęłam? Kuwa no wylam cały dzień i cala noc. Bolało strasznie, że nie chce badań, a ja nie chciałam czekać. Czas ucieka, nie będę miała wiecznie jajeczek gotowych do zapłodnienia. Postawiłam go przed faktem dokonanym. Ja idę do kliniki, a on dojdzie jak będzie potrzebny, resztę ograniczamy do minimum. Decyzję podjęłam i uważam ja za słuszna, albo się na go zgadza, albo musimy się pożegnać. Bardzo mnie to bolało, wylam znowu cały dzień i cała noc. Powiedziałam że chce rodzinę z nim, on jest tym, którego chce na ojca moich dzieci, ale bez pomocy się nam nie uda, a nawet gdyby to nie wiemy kiedy, a ja nie mam 20 lat. Przedstawiłam argumenty a na koniec usłyszałam, że wchodzi w to.
Plan B mam. Samotne macierzynstwo. W Danii można zrobić inseminacje samotnej kobiecie z nasieniem dawcy. Skorzystam jeśli będzie trzeba. Nie tak sobie to wyobrażałam, ale nie wydaje mi się że znajdę nowego partnera, poznam i zechce z nim dzieci. Wybredna jestem, a i stara. [emoji23]Narazie tego jedynego mam. Powiedziałam że jakby on umarł to jadę do Danii, nie będę już brała chłopów na mój karb haha.
Moze i temat cholernie kontrowersyjny. Starałam się byc stanowcza ale jednocześnie podkreślic jak bardzo mi zależy na pełnej rodzinie, a taka szczęśliwa i kochająca możemy stworzyć. I chce stworzyć z nim...
Jeśli też tak czujecie, to warto czasem przemilczeć, i odeprzeć chcec dowalenia, zrezygnowac z kłótni, a w zamian za to sie pokochać [emoji3590] my gramy też ostatnio w badmintona. No i czekamy na naszą fasolkę [emoji3590][emoji3590][emoji3590]

EDIT: kto dobrnął do końca temu pjona! [emoji1672]
Chyba najdłuższy post na tym forum 😜 co ci będę pisała. Jest jak jest...po 21 latach małżeństwa zaświadczam że jak ludzie nie są dla siebie przeznaczeni to i tak zwiazek się rozpadnie. Powód zawsze się znajdzie.
 
Dzisiaj dostałam duuuzo wiadomości od naszych znajomych, gości weselnych każdy wspomina nasz ślub o wesele ze było wyjątkowe, jedyne takie piękne i w ogóle .... to prawda tylko życie nam się nie układa jak w bajce niestety.... 6 par z naszego wesela już buja dzieciaczki w ramionach a my wciąż udajemy ze mamy czas, jeszcze się nie staramy, chcemy się nacieszyć sobą bla bla bla .... te kłamstwa przechodzą łatwiej przez gardło niż jedno słowo niepłodność ... [emoji3064]
Ciężko wytłumaczyć to komuś kto nie rozumie i nie zna problemu. My już mówimy o swoim problemie otwarcie tym bardziej, że ja od zawsze mówiłam, że chce mieć dzieci i to dużo. A to nie jest moja wina czy mojego męża, że ich nie mamy. To jest choroba. A zazwyczaj o swoich chorobach ludzie mówią bez problemów. I zauważyłam, że im więcej ja mówię tym mniej otrzymuje pytań. Bo ludzie dopiero wtedy nie wiedzą jak się zachować.
 
Nie było mnie dwa dni a naskrobalyscie więcej niż w książce nad Niemnem opisów przyrody! [emoji23]
Ja trochę złapałam dola po waszych niepowodzeniach i martwię się już od tygodnia (pamiętacie kulfona??? [emoji1787]... Dziurę masz w swych najnowszych spodniach hahaha).
Dziś miałam również zgrzyta z moim partnerem... Ja się angażuje w projekt ciąża, a on się wycofuje. On angażuje się w projekt dom (kupiliśmy niedawno), a ja się wycofuje. On chce domu dla dzieci, a ja chce dzieci do domu. Cel ten sam - środki różne. Ja się martwię o dzieci, a on o zaplecze dla nich. Kocham, rozumiem, staram się wspierać i gryzc w język, żeby nie powiedzieć za dużo. On tak samo, jestem księgowa u niego w biurze, ale zaniedbuję swoje obowiązki, bo projekt ciąża jest ważniejszy niż wszystko inne... No i czegos tam nie zrobiłam w biurze, a mówił... Pretensje. Mogłam odpłacić się pięknym za nadobne i powiedziec, że w projekcie ciąża też stoi obok i tylko się gapi, ale się zamknęłam (jestem mądralą do potegi i zamknąć buzię to dla mnie wyczyn!).
Ciężki czas, wiele trudnych rozmów. On nie jest przekonany do in vitro. Ale to jego wina (on tak mówi) i musi przewartościować temat. Ja twierdzę że problem nasz. Pary. I tyle. Nie rozdrapuje na części pierwsze. Chodzimy nabuzowani, ale z miłości i szacunku do nas nie wypowiadamy złych myśli.
Ale jest ciężko. Wierzę, że wiele związków nie przetrwa po takich przeżyciach... To też nie nasza wina, taka burzliwa konstelacja jest czasem nie do ogarnięcia... Czasem chciałabym cofnąć czas, byliśmy tacy zakochani! Nie kłóciliśmy się prawie wcale. Seksy, miłość, przytulanki, rozmowy o życiu i śmierci. Trochę przepadło, ale jednak dużo zostało.
Z tym wsparciem to różnie jest.. Ja nie oczekuje. Powiedziałam że ogarnę wszystko sama, żeby nie musiał mieć tyle na głowie (ogarnia przecież chatę dla przyszłych dzieciaków). No i trzymam się tego. Jak będzie mi potrzebny to powiem. Na początku wozil mnie nawet do lekarzy i czekal w aucie. Jednak czasem nie dalo sie tego z jego praca pogodzić i odpuścił. Ale pyta zawsze o wyniki i ja czuję, że on wie, że to ważne. Ja dzięki tym badaniom i możliwością podejścia do in vitro stanęłam na nogi, bo trochę się załamałam tym wszystkim. Wiecie jak to jest.. No i żre te suplementy, pół roku temu pacnąłby się w głowę, nie było mowy nawet o badaniach nasienia...
Ja staram się szukać pozytywow. Zadaje sobie pytanie: czy wiem, że kocha? Poki wiem, puszczam niektóre problemy mimo uszu. Najważniejsze, że kochamy się nadal, a chwilowe perturbacje przezwyciężymy z czasem.
Jeśli zadajecie sobie to pytanie i wiecie, że kocha, to warto walczyć.
W moim poprzednim związku odeszlam, bo nie wiedziałam czy kocha, a to się po prostu wie...
Patrzysz w jego oczy i wiesz ze warto walczyć. Dla nas, dla naszej przyszłości.
Wiele dziewczyn na forum mi pisało, że nie rozumieją jak partner może mieć takie podejście jak mój i na moim miejscu już dawno kopnelyby go w dupe. To my musimy rozkładać nogi i pokazywac broszkę, a oni cholernego badania nie zrobią?! Myślicie, że się nie przejęłam? Kuwa no wylam cały dzień i cala noc. Bolało strasznie, że nie chce badań, a ja nie chciałam czekać. Czas ucieka, nie będę miała wiecznie jajeczek gotowych do zapłodnienia. Postawiłam go przed faktem dokonanym. Ja idę do kliniki, a on dojdzie jak będzie potrzebny, resztę ograniczamy do minimum. Decyzję podjęłam i uważam ja za słuszna, albo się na go zgadza, albo musimy się pożegnać. Bardzo mnie to bolało, wylam znowu cały dzień i cała noc. Powiedziałam że chce rodzinę z nim, on jest tym, którego chce na ojca moich dzieci, ale bez pomocy się nam nie uda, a nawet gdyby to nie wiemy kiedy, a ja nie mam 20 lat. Przedstawiłam argumenty a na koniec usłyszałam, że wchodzi w to.
Plan B mam. Samotne macierzynstwo. W Danii można zrobić inseminacje samotnej kobiecie z nasieniem dawcy. Skorzystam jeśli będzie trzeba. Nie tak sobie to wyobrażałam, ale nie wydaje mi się że znajdę nowego partnera, poznam i zechce z nim dzieci. Wybredna jestem, a i stara. [emoji23]Narazie tego jedynego mam. Powiedziałam że jakby on umarł to jadę do Danii, nie będę już brała chłopów na mój karb haha.
Moze i temat cholernie kontrowersyjny. Starałam się byc stanowcza ale jednocześnie podkreślic jak bardzo mi zależy na pełnej rodzinie, a taka szczęśliwa i kochająca możemy stworzyć. I chce stworzyć z nim...
Jeśli też tak czujecie, to warto czasem przemilczeć, i odeprzeć chcec dowalenia, zrezygnowac z kłótni, a w zamian za to sie pokochać [emoji3590] my gramy też ostatnio w badmintona. No i czekamy na naszą fasolkę [emoji3590][emoji3590][emoji3590]

EDIT: kto dobrnął do końca temu pjona! [emoji1672]
Ja dobrnelam,
ladnie to napisalas....widac ze jestescie zgrana para gdzie jeden w lewo,drugi w prawo,ale spotykacie sie posrodku.
Tego niestety wielu ludziom brakuje i wtedy nic juz nie jest ani czarne ani biale jak u Was.
Jest kompromis,jest krok do przodu.
Do tego trzeba sie kochac i szanowac,spojrzec na potrzeby drugiej osoby a nie koncentrowac sie na czubku wlasnego nosa i robic czesto z siebie ofiare,ktorej nikt nie rozumie,a malzonek to juz wogole😉
Wyjsc na przeciw,zapytac ,jak Ci pomoc? Jak ulatwic to wszystko?
Kazdy ma tu przerabane ,bardziej lub mniej.Facet to tez czlowiek,chociaz nie z tej ziemi😉😉😉
 
Nie było mnie dwa dni a naskrobalyscie więcej niż w książce nad Niemnem opisów przyrody! [emoji23]
Ja trochę złapałam dola po waszych niepowodzeniach i martwię się już od tygodnia (pamiętacie kulfona??? [emoji1787]... Dziurę masz w swych najnowszych spodniach hahaha).
Dziś miałam również zgrzyta z moim partnerem... Ja się angażuje w projekt ciąża, a on się wycofuje. On angażuje się w projekt dom (kupiliśmy niedawno), a ja się wycofuje. On chce domu dla dzieci, a ja chce dzieci do domu. Cel ten sam - środki różne. Ja się martwię o dzieci, a on o zaplecze dla nich. Kocham, rozumiem, staram się wspierać i gryzc w język, żeby nie powiedzieć za dużo. On tak samo, jestem księgowa u niego w biurze, ale zaniedbuję swoje obowiązki, bo projekt ciąża jest ważniejszy niż wszystko inne... No i czegos tam nie zrobiłam w biurze, a mówił... Pretensje. Mogłam odpłacić się pięknym za nadobne i powiedziec, że w projekcie ciąża też stoi obok i tylko się gapi, ale się zamknęłam (jestem mądralą do potegi i zamknąć buzię to dla mnie wyczyn!).
Ciężki czas, wiele trudnych rozmów. On nie jest przekonany do in vitro. Ale to jego wina (on tak mówi) i musi przewartościować temat. Ja twierdzę że problem nasz. Pary. I tyle. Nie rozdrapuje na części pierwsze. Chodzimy nabuzowani, ale z miłości i szacunku do nas nie wypowiadamy złych myśli.
Ale jest ciężko. Wierzę, że wiele związków nie przetrwa po takich przeżyciach... To też nie nasza wina, taka burzliwa konstelacja jest czasem nie do ogarnięcia... Czasem chciałabym cofnąć czas, byliśmy tacy zakochani! Nie kłóciliśmy się prawie wcale. Seksy, miłość, przytulanki, rozmowy o życiu i śmierci. Trochę przepadło, ale jednak dużo zostało.
Z tym wsparciem to różnie jest.. Ja nie oczekuje. Powiedziałam że ogarnę wszystko sama, żeby nie musiał mieć tyle na głowie (ogarnia przecież chatę dla przyszłych dzieciaków). No i trzymam się tego. Jak będzie mi potrzebny to powiem. Na początku wozil mnie nawet do lekarzy i czekal w aucie. Jednak czasem nie dalo sie tego z jego praca pogodzić i odpuścił. Ale pyta zawsze o wyniki i ja czuję, że on wie, że to ważne. Ja dzięki tym badaniom i możliwością podejścia do in vitro stanęłam na nogi, bo trochę się załamałam tym wszystkim. Wiecie jak to jest.. No i żre te suplementy, pół roku temu pacnąłby się w głowę, nie było mowy nawet o badaniach nasienia...
Ja staram się szukać pozytywow. Zadaje sobie pytanie: czy wiem, że kocha? Poki wiem, puszczam niektóre problemy mimo uszu. Najważniejsze, że kochamy się nadal, a chwilowe perturbacje przezwyciężymy z czasem.
Jeśli zadajecie sobie to pytanie i wiecie, że kocha, to warto walczyć.
W moim poprzednim związku odeszlam, bo nie wiedziałam czy kocha, a to się po prostu wie...
Patrzysz w jego oczy i wiesz ze warto walczyć. Dla nas, dla naszej przyszłości.
Wiele dziewczyn na forum mi pisało, że nie rozumieją jak partner może mieć takie podejście jak mój i na moim miejscu już dawno kopnelyby go w dupe. To my musimy rozkładać nogi i pokazywac broszkę, a oni cholernego badania nie zrobią?! Myślicie, że się nie przejęłam? Kuwa no wylam cały dzień i cala noc. Bolało strasznie, że nie chce badań, a ja nie chciałam czekać. Czas ucieka, nie będę miała wiecznie jajeczek gotowych do zapłodnienia. Postawiłam go przed faktem dokonanym. Ja idę do kliniki, a on dojdzie jak będzie potrzebny, resztę ograniczamy do minimum. Decyzję podjęłam i uważam ja za słuszna, albo się na go zgadza, albo musimy się pożegnać. Bardzo mnie to bolało, wylam znowu cały dzień i cała noc. Powiedziałam że chce rodzinę z nim, on jest tym, którego chce na ojca moich dzieci, ale bez pomocy się nam nie uda, a nawet gdyby to nie wiemy kiedy, a ja nie mam 20 lat. Przedstawiłam argumenty a na koniec usłyszałam, że wchodzi w to.
Plan B mam. Samotne macierzynstwo. W Danii można zrobić inseminacje samotnej kobiecie z nasieniem dawcy. Skorzystam jeśli będzie trzeba. Nie tak sobie to wyobrażałam, ale nie wydaje mi się że znajdę nowego partnera, poznam i zechce z nim dzieci. Wybredna jestem, a i stara. [emoji23]Narazie tego jedynego mam. Powiedziałam że jakby on umarł to jadę do Danii, nie będę już brała chłopów na mój karb haha.
Moze i temat cholernie kontrowersyjny. Starałam się byc stanowcza ale jednocześnie podkreślic jak bardzo mi zależy na pełnej rodzinie, a taka szczęśliwa i kochająca możemy stworzyć. I chce stworzyć z nim...
Jeśli też tak czujecie, to warto czasem przemilczeć, i odeprzeć chcec dowalenia, zrezygnowac z kłótni, a w zamian za to sie pokochać [emoji3590] my gramy też ostatnio w badmintona. No i czekamy na naszą fasolkę [emoji3590][emoji3590][emoji3590]

EDIT: kto dobrnął do końca temu pjona! [emoji1672]
popieram z tym podejściem do męża i widać efekty bo jak mówisz on też się zaangazowal tylko inaczej. i clue jest w tym inaczej. Baby, my to baby my robimy po swojemu, latamy po lekarzach i dużo gadamy o tym wszystkim, pilnujemy terminów itp. I myslicie dlaczeho sud tak divrze tu rozumiemy? bo tu same baby! wssystkie choc mamy rozne charaktery yo podchodzimy do tenatu tak samo. A chłopy, po pierwsze z tymi lekarzami itp czujaxdie zaginieni, bo przeciez jak to : on taki silny itp i ktos mialby mu mowic co i jak? do teho facet nie będzie przecież chodził jak mu powiedza czy Ty powiesz, chyba że któraś ma pantoflarza ;) jak swojemu powiedziałam po 2 stratach żebyśmy się zbadali i on zbadał nasienie to mi powiedział że on jest zdrowy 🤣. no ale im dalej w las (i dużo mojego stresu i nerwów, nie powiem) udało się dojść do tego że lat mi nie ubywa, a on i do za 30 lat może dziecko mieć. ale skoro chce tu i teraz i że mną to musi sie wysilić. I też przyjęłam podejście że nie cisne go o obecność gdy tego nie trzeba, natomiast w zamian mam pełną współpracę gdy trzeba. jak w tamtym roku np. ganialismy właśnie z inseminacji która się nie udala to wkurwiony powiedział mi że nic na sile, że tak na sile to i tak nie wychodzi. To widziałam że nie ma sensu, choć czas lecial dla mnie przeciez...., daliśmy sobie pół roku luzu. I teraz on naprawdę bez żadnego gadania w to in vitro że mną się angażuje na tyle na ile potrzeba. Wiem za każdy jest różny ale tak jak napisałaś jednak jak kocha to zrobi duzo, tylko też musimy my pamiętać że oni też mają uczucia i nie wymagać bo tak trzeba, tylko tłumaczyć dlaczego tak trzeba. ech coś dziś też długawo,chyba powieść zaczne pisać 😃
 
reklama
Dostaje od Was dużo pytań odnośnie żelu który jak dotąd nie pomógł mi zajść z ciąże 😂😂 ale ma niebywały poślizg i udaje śluz płodny tak wiec specjalnie dla moich obserwatorów ( czyli tylko @bazylia128 😂) 2% rabatu na hasło Ananasek93 ❤❤❤ale mam dzisiaj głupawkę 😝 chyba dlatego ze się najadłam słodyczy z okazji drugiej rocznicy ślubu ❤
Gratulacje ❤️❤️❤️Love is in the air 🥰
 
Do góry