Teoria zacna. Raczej nie interesowało mnie samotne macierzyństwo. Ojcem mąż jest dobrym ale ze wsparciem przy staraniach invitrowych to już kompletnie sobie nie radził. Zresztą w ciąży też nie gadał codziennie do mojego brzucha

staraliśmy się wcześniej rok, no przecież nie zmuszałam go do seksu bez zabezpieczeń

chciał mieć kolejne dziecko ale chyba nie tak bardzo jak ja. Miałam dwa wyjścia, czekać tylko nie wiem na co (wiek 39 lat) albo zorganizować in vitro. No i wszystko robiłam w tym temacie sama, łącznie z opłatami. Czy żałuję, nigdy w życiu. Czy mam do niego pretensje, nie mam ,jestem spełniona i szczęśliwa w tym temacie

Dla mnie wizyty w klinice to raczej takie lekarskie, ginekologiczne i komfort wspólnych wizyt żaden. Nigdy nie zgodziłam się aby mąż był obecny przy badaniu ginekologicznym. Do swojego ginekologa też go nie zabieram. Zresztą punkcje i transfer w Bocianie robią bez mężów, całe szczęście