Żebyście słyszały jakie ja słyszałam teksty od swoich rodziców zanim zrozumieli całą tą naszą walkę.. najpierw tata z góry założył,ze z mezem coś nie tak, skoro dzieci nie ma.. potem leciały teksty typu "odpuść, samo przyjdzie. Szkoda Twojego zdrowia. Jesteś za nerwowa. Mozna adoptowac. Nie modlisz się. Nie chodzisz do kościoła. Trzeba się modlić. Chodzicie do nienormalnych lekarzy. Bzdury Wam opowiadają. Naciągają Was".. Nie docierało do nich,że coś jest nie tak,że coś nie trybi, że tu wyszla teombofilia, tu IO, miesiąc w miesiac okropne torbiele.. czarno na białym to mieliśmy a ich teksty "co Ci lekarze Ci robisz że masz ciagle te torbiele"... doszło do tego,że całkowicie się odcielismy od rodziców A mój mąż pierwszy raz w życiu powiedzial im co myśli.. wytrzymali tak 2 tygodnie, w których my akurat przeszliśmy punkcie i pierwszy transfer. Wszystko w tajemnicy. Jak poprosili nas o rozmowę i im w płaczu powiedzialam,że jesteśmy po i niech sobie z tą wiedzą zrobia co chcą, jak powiedzialam jak to wyglądało, jak bolało i co czulam, ile pieniędzy nas to kosztowało to dopiero zrozumieli.. obejrzeli dokument o in vitro- wszystko od podstaw i od tamtej pory nas wspierają.. Tak naprawdę obcy ludzie otworzyli im oczy.. Ale przez tyle lat nie było łatwo. I jak ktoś Ci mowi, szczególnie ktoś kto z ciążą nie miał problemów,ze może powinnaś odpuścić, to noż Ci się w kieszeni otwiera... Ja miałam już po czasie odruch warczenia i mówienia tego co myślę, nie przejmując się co kto pomysli. I dalej uważam, że nie zrozumie tego nikt, kto nawet przez chwilę nie musiał walczyć.