Ale u nas wieje [emoji50][emoji50]
Musze się Wam wyżalic. Opowiadalam Wam o mojej koleżance zza biurka, starała się 12 lat, nie udało się, adoptowali córkę, ma naloty, jak idę na L4 to często obrażona itd. Pamiętacie. Więc dzis po długich przemyśleniach i po rozmowie z moja naczelniczka (przyjaciolka) stwierdziłam,że skoro L4 do zakładu pojdzie to nie będę ściemniać i napisalam jej długiego smsa, ze nie Bedzie mnie 2 tyg w pracy, ze nie chciałam im jeszcze mówić ale,ze jestem w ciazy. Napisalam,ze ciaza zaczela się z przygodami,ze trafilam z krwawieniem do szpitala i musimy walczyć o Kropka. Że bardzo się boję, ale jestem dobrej myśli. I na koniec,ze bardzo ja proszę o dyskrecję, szczególnie do swojej córki (bo ona chodzi z nasza Dżulą do klasy i się "przyjaznia".) Jej córka- adoptowana, jest niezła cwaniara. Wykorzystuje to,ze nasza Dżula to taki dzieciak, szczery, wszystko powie.. No ale trudno. Przyjaźnią się. Ja liczę na to,ze niedlugo ich drogi sie rozejda. W każdym razie rodzice niezle ja szkolą. Więc, ze proszę o dyskrecję ponieważ nasza Dżula jeszcze nie wie,ze zreszta malo kto wie i chce z tym wytrzymać do 12 tyg i wtedy będę spokojniejsza. I wiecie co? Nic mi nie odpisala. NIC. Kiedyś już tak zrobiła jak ja poinformowałam,ze jestem w szpitalu, przeprosiłam, ze nie planowałam i chwile będzie sama.
I znów dostalam po dupie za swoją szczerość. I jestem tak strasznie glupia i się tym przejmuje. A przecież wiem, co jest najważniejsze... Ale jakoś tak kuzwa nic? Zero? Nawet "OK"??? Czy ja jestem nienormalna??? Bratu własnemu nie napisalam A ona nic?