Naprawdę tyle ciepłych i szczerych słów nie mogę oczekiwać że usłyszę gdzie indziej niż od Was.. Napisałam maila do docenta, spróbuje się z nim skontaktować.. Chce z nim to omówić, jemu bardzo ufam! Przede mna dużo pracy, nad sobą i ta sytuacja.. Ja jestem waleczna ale mąż trochę się podawał i chyba boi się dalej narażać mnie i nas.. Kocham pianino, chyba nauczę się coś zagrać aby ukoić smutek...
@ilmenau ...nie wiem czy się cieszę że ten płód na zawsze będzie we mnie..to brzmi może dziwnie ale boję się że będzie mi z tym jeszcze trudniej.. Już raz chodziłam z niezywym potem kilka tygodni i strasznie to na mnie wpłynęło..
Nawet jeszcze nie krwawie, hormony nadal wysokie co dodatkowo potęguje emocje i wyzwala płacz. Myślę że u nas płody żeńskie sprawiają problemy. Widzę jak od lat moja teściowa męczy się z siostrą męża, która jest starsza ode mnie a rozumowanie nastolatki, fizycznie u niej prawie wszytko nawala... Naprawdę prawdziwą tragedią jest urodzić chore dziecko, to nieporównywalnie większą tragedia niż zarodek który się dosłownie ulotnil....