Netiaskitchen
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 1 Marzec 2018
- Postów
- 5 144
Co do przeprawy to zgadzam się. Coś dużo trudniejszego niż wspólny remont. Bo szczególnie u facetów włącza się jakaś taka testosteronowa duma. Dla mnie nie miało znaczenia po czyjej stronie był problem. Bo to nasz wspólny problem i wspólna droga. Ja to nawet pewna byłam że mną jest nie ok, no bo nieregularne cykle, problemy z owulacją. Okazało się że moje problemy są do przejścia, ale wyniki nasienia nie dały złudzeń. In vitro albo nic. Mój M bardzo to przeżywał. Bardzo. Że zawiódł, że nie jest mężczyzną bo nie może splodzic dziecka itp. Dużo rozmawialiśmy. Bardzo dużo. A ja zawsze go zapewniałam, że to nie ma znaczenia jaki jest problem, ale ze to pokonamy, że zrobimy to in vitro i będziemy mieć dziecko. Teraz jak już je mamy to jest zupełnie inaczej. Faceci to tylko z pozoru są tacy twardzi. I choć się nie zawsze do tego przyznają to ciepła i czułości im potrzeba tak samo jak namU nas pierwszy rok starań był dla mnie najtrudniejszy. Czekałam co miesiąc na pozytywny test ale wszystkie cholerne były z jedna kreska ( choć napewno wiecie ze doszukiwałam się tej drugiej kreski pod każdym katem i pod światło ). Sama byłam przebadana z każdej strony. Przyszedł ten nieszczęsny moment ze musiałam męża wysłać na badanie nasienia. Nie chciał się zgodzić bo twierdził ze tacy młodzi faceci -25 lat wtedy miał nie musza na pewno jest Ok i wkoncu nam się uda naturalnie Oczywiście nie było Ok, wyniki dużo poniżej normy. I wtedy jego postawa zmieniła się o 180 stopni, uświadomił sobie ze to po jego stronie prawdopodobnie jest problem i od tej pory robi wszystko żeby tylko jakoś pomoc i mnie wspiera. Nie ukrywam ze spadł mi z serca ogromny ciężar bo od początku byłam przekonana ze to ze mną jest coś nie tak i bardzo obwiniałam siebie i swoje ciało ze nie potrafię zajść w ciąże chociaż wokół wszystkie koleżanki z brzuszkami a niektóre nawet po raz drugi.
Doświadczenie niepłodności albo zbliża ludzi do siebie albo staje się przyczyna konfliktów. To jest emocjonalna przeprawa na która nikt nie jest przygotowany