Historia dość skomplikowana... z Pawłem staraliśmy się o dziecko 10lat włączając w to stymulacje, monitoring, inseminacje ale bardzo źle znosiłam hormony i odpuściliśmy in vitro. Potem pochorowałam się mocno, wyszły autoimmunologiczne rzeczy, teraz wyciszone. Immunolog przewrotnie zalecił wyjechać na wakacje, oddać się chwili i zmienić partnera nie mówiąc nic mężowi. Na pierwszą chwilę wydawało mi się jak tak można ale po głębszych przemyśleniach ma to sens. Jakkolwiek zapominając o radzie i nie wnikając w szczegóły faktycznie udało mi się uzyskać ciążę z innym partnerem. Powiedziałam o tym Pawłowi od początku i cała ciąża to było psychiczne piekło, po porodzie też, teraz lepiej. No i chcielibyśmy mieć nasze własne skoro okazuje się, że ja mogę zajść i utrzymać-mimo że 2 miesiące na początku leżałam bo krwawiłam i bardzo źle się czułam. Od porodu praktycznie nie zabezpieczaliśmy się i nic z tego nie wychodziło dalej, więc postanowiliśmy od razu uderzyć do kliniki. I całe szczęście, bo okazało się że Paweł ma teratozoospermię i w naturalnym podejściu ciąży by nie było. Co wchodzi w grę poza tym nie wiem. Teoretycznie wszystko ok.