Wiele przeszlas... super ze masz teraz podwojnie wynagrodzona walke [emoji3]skora za kazdym razem grubieje, to prawda... dobrze powiedziane, podziwiam Cie, nie dziwie sie ze taka wiedze masz i dziekuje ze sie nia dzielisz... nie tylko Ty, inne dziewczyny tez
A czy np lekarz mowi skad bierze sie taka koniecznosc obstawienia lekami przeciwskorczowymi? Czy to jest taka natura poprostu?
No i czy Twoja Pani doktor kierowala wszystkimi Twoimi badaniami czy sama Ty?
W ktorym momencie wzielas sie za badanie immunologii? Po 4 transferach czy wczesniej?
Mi gin powiedzial ze immunologia to 1% przypadkow braku ciazy - to mozliwe?
Jak wiadomo - chce sie pozytywnie nastawic na maxa, ale po iui juz mi ciezko byc optymistka i jakos tak... mysle co potem jak sie kilka transferow nie uda:/ az mi samej siebie szkoda ze tak zle zakladam
Mnie po transferach bolal brzuch okresowo, czasem mniej czasem bardziej. Do tego doszly jeszcze silne bole plecow. Tego nie lubimy bo to moze grozic brakiem implantacji albo bardzo wczesnymi poronieniami. W ogole silniejsze bole sa niebezpieczne w ciazy wiec jesli tylko mozna to trzeba ich unikac.
Ja sie musze przyznac, ze duzo lykalam na wlasna odpowiedzialnosc i troche bez wiedzy lekarza, chociaz jak przyszlo co do czego to wszystko mu spiewalam, zeby wiedzial, co jeszcze ewentualnie dolozyc.
Jesli chodzi o immunologie to w pierwszej klinice dzialali troche w ciemno, na zasadzie ze nie zaszkodzi, a moze pomoze. W koncu im sie pomysly wyczerpaly i pozniej juz bylo tylko powielanie schematu. Zaczelam sie badac na wlasna reke po drugim transferze (1cb i poronienie mimo obstawy lekow immuno) potem doc Pasnik zlecil reszte badan i dal zalecenia, ktorych tam nie zaakceptowali (chodzi o szczepienia limfocytami i intralipid), pozostale 2 transfery mialam jeszcze tam na podobnych lekach ale znow poronilam, a ostatni transfer w ogoletym sie nie udal. Zmienilam z tego powodu klinike i tu juz lecielismy zgodnie z zaleceniami wujka Jarka.
Jesli chodzi o ta moja dr to ona sie nie zajmuje ivf, jest super specjalista jesli chodzi o zabiegi endoskopowe, jak lądowalam na stole to tylko u niej albo u jej męża, jakos nikomu innemu nie ufam. Tylko ona za bardzo nie uznaje immunologii, wiec tu tez mi nie pomogla, ale bardzo ja szanuje za wiedze, empatie, cierpliwosc itp i u niej tez bede prowadzic ciaze do konca.
W klinikach o wiele rzeczy musialam sama pytac i prosic. Duzo pomoglo mi to forum, duzo czytalam na rozne tematy, ale tak naprawde to tu na forum mamy prawdziwa burze mozgow jesli chodzi o pomysly lekarzy
ktorys cos zaproponuje, my tu zapodajemy temat, ktora cos wie to dzieli sie wiedza i opinia innych na ten temat i powstaje tu prawdziwa kopalnia, swoiste vade mecum ivf
To teraz sie zestresowalam.. serio to az tak boli? Czyli najgorzej nie jest po punkcji tylko po transferze?
Zalezy jak kto reaguje. Mnie zawsze boli brzuch, inne nie maja zadnych objawow, kogos bola cyce itp. Nie lubimy skurczów, dlatego sie obstawiamy lekami. Czasem wystepuja mikro skurcze ktore moga narobic balaganu a ich nie czujemy. No roznie to jest. Ja musze miec zapas lekow w bo zawsze (tym razem tez) dostaje krwotoku a przy tym takich bol jakby mi ktos na zywca macice wyrywal. Zadne nospy ani relanium mi nie pomagaloi ronilam przy tym. Teraz mialam ta spasmoline i mefacit i mysle ze to mi uratowalo ciaze bo bol nie trwal pol dnia tylko jakies 2h. Na dodatek mialam wtedy kroplowke z atosibanu, ale to juz na koncowce.