reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

Kobietki a ja mam jeszcze jedno do Was pytanie:-)
Wasza rodzina, znajomi w pracy wiedzą , że macie problem z niepłodnością?
W naszym przypadku wiedzą tylko "teście" i moja przyjaciółka.
Moi rodzice nie wiedzą i niczego się nie domyślają. Jak radzicie sobie z pytaniami typu: "Kiedy będziecie mieć dziecko?" Powiem Wam szczerze, że mnie strasznie bolą takie pytania i męczą ale odpowiadam z uśmiechem na twarzy, że jestem jeszcze młoda i teraz zajmujemy się budową domu. Najpierw dom, później dziecko. Wszyscy łykają to na szczęście :-)
 
reklama
Kobietki a ja mam jeszcze jedno do Was pytanie:-)
Wasza rodzina, znajomi w pracy wiedzą , że macie problem z niepłodnością?
W naszym przypadku wiedzą tylko "teście" i moja przyjaciółka.
Moi rodzice nie wiedzą i niczego się nie domyślają. Jak radzicie sobie z pytaniami typu: "Kiedy będziecie mieć dziecko?" Powiem Wam szczerze, że mnie strasznie bolą takie pytania i męczą ale odpowiadam z uśmiechem na twarzy, że jestem jeszcze młoda i teraz zajmujemy się budową domu. Najpierw dom, później dziecko. Wszyscy łykają to na szczęście :-)
 
Cześć dziewczyny,

Przepraszam, że nie pisałam ale leżałam dużo i odpoczywam w weekend am wrażenie, że moje oczyszczenie już dochodzi do końca.
Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa i wsparcie.

A teraz nadrabiam zaległości :)




Nie, to niemożliwe :( tak ładnie beta ruszyła z kopyta i nagle taka przykra niespodzianka
:( przykro mi bardzo kochana. :( tulę mocno.
:(

Dziękuję, kochana... liczyłam się z takim scenariuszem, ale i tak boli bardzo.
Mimo wszystko nie poddajemy się, prawda?
 
Kobietki a ja mam jeszcze jedno do Was pytanie:-)
Wasza rodzina, znajomi w pracy wiedzą , że macie problem z niepłodnością?
W naszym przypadku wiedzą tylko "teście" i moja przyjaciółka.
Moi rodzice nie wiedzą i niczego się nie domyślają. Jak radzicie sobie z pytaniami typu: "Kiedy będziecie mieć dziecko?" Powiem Wam szczerze, że mnie strasznie bolą takie pytania i męczą ale odpowiadam z uśmiechem na twarzy, że jestem jeszcze młoda i teraz zajmujemy się budową domu. Najpierw dom, później dziecko. Wszyscy łykają to na szczęście :-)
Tak trzymaj. Ja nie znoszę "wtrącania" się w moje sprawy. Na pewno kiedyś powiem dziecku ale nie zaraz po narodzinach tylko później.
 
Akatombo kochanie tak mi przykro :* Rób jak ci serce podpowiada - jeśli przerwa to ok, ale jeśli chcesz działać od razu, to i tak musisz poczekać aż beta spadnie do 0 i dopiero wtedy pierwsze krwawienie po tym to będzie 1dc.

Anetka - tego nawet najstarsi górale nie wiedzą!!! :/
A jak Ty się czujesz? Kiedy wizyta? Jak po poprzedniej? Coś nam tu mało meldujesz :)

Miałam weekendowy wyjazd, ale już jestem na osterunku ;) :D

Kochana, ja bym brała ten dostinex tak jak każą w klinice. U mnie od wieków problem z prolaktyną, chociaż w klinikach tym się za bardzo nie przejmują, ale akurat życie mi tarczycy oszczędziło i z nią póki co all ok :)

Po punkcji dają codziennie jak się ma jakieś tam ryzyko hiper. Ja po ostatniej też brałam i mam nadzieję, że to mnie uchowało od niechcianego szpitala ;)

Majaaa a do kogo chodzisz? Bo zakładam, że w krk? Kogo polecasz?

Zawsze wtedy kiedy pojawia się żywa, świeża krew, a nie tylko plamienie.


Kochana a co to za operacja i kiedy ją miałaś? Ciężko coś doradzić jak nie znamy szczegółów...

To zależy od kliniki i w dużej mierze od dobrej woli lekarza. Czasem nawet jeśli nie masz już możliwości wziąć urlopu to lekarz może wypisac l4 na dzień wizyty. Podczas stymulacji raczej może wypisać jeśli masz np ciężką pracę fizyczną

Ssssurykaciu wszystkiego spokojnego dla Ciebie :* :* :* Olej w końcu ta robotę ;) :p

Kochanie ja cię pamiętam. Światełko dla Jowitki :* [*]
Acardu i heparyny trzymałabym się na pewno. A już przynajmniej heparyny to na bank. Życie ci nie szczędziło przykrości, ale teraz musi być już dobrze!!

tak jest - nic się nie zmieniło ;)
Dzięki, Dżoasia, oświeciłaś mnie... myślałam, że to od razu można liczyć jako 1 dc... no nic, spowolni nas to, ale może i lepiej, trochę mój organizm odpocznie
 
Kobietki a ja mam jeszcze jedno do Was pytanie:-)
Wasza rodzina, znajomi w pracy wiedzą , że macie problem z niepłodnością?
W naszym przypadku wiedzą tylko "teście" i moja przyjaciółka.
Moi rodzice nie wiedzą i niczego się nie domyślają. Jak radzicie sobie z pytaniami typu: "Kiedy będziecie mieć dziecko?" Powiem Wam szczerze, że mnie strasznie bolą takie pytania i męczą ale odpowiadam z uśmiechem na twarzy, że jestem jeszcze młoda i teraz zajmujemy się budową domu. Najpierw dom, później dziecko. Wszyscy łykają to na szczęście :-)

Marysiu, u nas dosyc duzo ludzi wie o in vitro, tak po kolei w praniu wychodzilo. U nas tez od pewnych osob byly pytania o dziecko, pomimo ze juz mamy jedno to nie dawali za wygrana koedy kolejne i np moj powiedzial w koncu po cichu tesciowi, zeby dal na wstrzymanie bo bedziemy podchodzic do ivf, a wiadomo te pytania sanjak sztylet w serce :( Rodzicom musielismy powiedziec bo latalismy do Polski na procedure i potrzebowalismy pomocy z mala, w pracy tez musialam pwoedziec bo inaczej trudno byloby mi ogarnac wolne. W sumie to wielu znajomych tez wie, my mamy dosyc waskie grono bliskich znajomych i akurat tym osobom nie mielismy problemu powiedziec, czasami lepiej sie wygadac, a jak sie zacznie rozmawiac to czasami okazuje sie, ze nie tylko my jestesmy w tej sytuacji, po prostu ludzie o tym nie mowia, ale tez znamy kilka par, ktore maja podobny problem. Dla mnie in vitro to juz tak normalny temat, ze nie mam problemu zeby o tym rozmawiac.
 
Witajcie Dziewczyny, po długiej nieobecności wracam i od razu gratuluje tym, którym się udało ❤️i trzymam mocno kciuki za wszystkie pozostałe✊✊ :) ponad pół roku mnie nie było i wielu z Was już nie ma na forum ale niektóre nicki pamietam :)
Poniżej przypomnę swoją historie
O dzidziusia staramy się od 2014roku. Mam za sobą poronienie w 2014r to był 6 TC. Diagnostyka wykazała u mnie niedrożne jajowody ( prawdopodobnie po zabiegu łyżeczkowania) wiec w zeszłym roku w lutym zaczęliśmy stymulację do ivf którego efektem były 3 zarodki. Jeden podany na świeżo- beta 0. Drugi criotransfer miałam w maju- beta ani drgnęła. Odpuściłam temat i po powrocie z wakacji we wrześniu, okazało się ze jestem w ciąży. Niestety radość nie trwała zbyt długo- serduszko przestało bić i znów miałam zabieg Bardzo dużo mnie to kosztowało, ale minęło pół roku i zdecydowałam ze nie mogę się poddać i muszę walczyć o moje szczęście.
Zapadla decyzja o podjęciu ostatniego z naszych Eskimosów. Niestety wolno rosnąca beta nie dała nadziei na sukces, ale tym razem mój organizm poradził sobie sam. Miałam dość wiec pojechaliśmy na urlop. Pewna braku owulacji (monitoring przed wyjazdem pokazał cykl bezowulacyjny) poszalalam z mężem i w połowie czerwca dowiedzieliśmy się ze jest fasolka :O byłam w szoku i nie mogłam uwierzyć jak to sie stało. To był 5 tydzień i wszystko wyglądało b.dobrze. W 8 tyg zaczęłam plamić i natychmiast poleciałam do lekarza- okazało się ze z fasolka wszystko Ok, serce bije miarowo, ale mam dość sporego krwiaka. Gin kazał mi się nie meczyc, zwiększyć duphaston i odstawić acard który brałam. Niestety plamienie nie ustępowało i po tygodniu, na kolejnym usg okazało się ze małe serduszko już nie bije :( Moje marzenia runęły kolejny raz :( potem znów był szpital, ale tym razem wiedziałam, ze chce zrobić badania genetyczne malucha, określić płeć i pochować moje dziecko. Był to bardzo trudny czas, bo sama musiałam znaleźć laboratorium, które się tym zajmie, dogadać wszystko i dopilnować żeby szpital przekazał malucha do badań...Wszystko to trochę trwało, a my w między czasie pojechaliśmy z moimi wynikami immunologii do dr. P. Wyszło ze mam:
PAI heterozygota
ANA graniczny
LCT ujemne
APS-ACA ujemne
Plan leczenia zaproponowany przed doktora przy kolejnej próbie to: encorton od 1 dnia cyklu, acard przez cały czas i heparyna od pozytywnego testu.
I teraz moje pytanie:
czy któraś z Was miała może podobne wyniki i czy leki pomogły Wam szczęśliwie donosić dzidziusia? Wiem, ze każdy organizm jest inny, ale szukam chyba jakiegoś namacalnego dowodu, a może bardziej nadziei na to, ze uda mi się po tylu latach zostać wreszcie mamą :(
Ps. Na koniec jeszcze dodam ze Jowitke pochowaliśmy 5.09. Ma teraz swoje miejsce na zawsze- nie tylko w moim sercu, ale takie namacalne, do którego zawsze mogę przyjść..[*]
Boże, ile ty przeszłaś... brak mi słów...
Na forum jest kilka dziewczyn, którym leczenie immunologiczne pomogło. U mnie też zalecenia od Pasnika - najpierw puncja, w następnym cyklu immunosuperesja (equoral, encorton), a potem dopiero transfer. Nie chcieliśmy czekać, zaryzykowaliśmy na świeżym zarodku, na wyciszenie mojej odporności wzięliśmy intralipid i pierwszy raz beta ruszyła. Nie na długo niestety, ale czuję, że to dobry kierunek. Teraz wrócimy po mrozaka już po terapii od Paśnika.
Wierzę, że nam obu się uda.
 
Kobietki a ja mam jeszcze jedno do Was pytanie:-)
Wasza rodzina, znajomi w pracy wiedzą , że macie problem z niepłodnością?
W naszym przypadku wiedzą tylko "teście" i moja przyjaciółka.
Moi rodzice nie wiedzą i niczego się nie domyślają. Jak radzicie sobie z pytaniami typu: "Kiedy będziecie mieć dziecko?" Powiem Wam szczerze, że mnie strasznie bolą takie pytania i męczą ale odpowiadam z uśmiechem na twarzy, że jestem jeszcze młoda i teraz zajmujemy się budową domu. Najpierw dom, później dziecko. Wszyscy łykają to na szczęście :-)

U mnie o problemach i ivf wie siostra blizniaczka (poinformowalam ją, zeby wiedziala jakie ja badania robilam, zeby tez mogla się przebadac) i dwie przyjaciółki. Obie były dla mnie duzym wsparciem w tym okresie, jedna była źródłem informacji o ivf, bo jej szwagierka przez to przechodziła.
Ostatnio powiedziałam tez mojemu bratu i mamie, ze mielismy problemy, ale nie wchodzilam w szczegóły o ivf. Mój brat powiedział mi, ze sie domyslal, bo jego córeczkę trochę traktowałam jak swoja, ale nigdy nie zarzucał mnie pytaniami. Od strony meża nikt nie wie i raczej się nie dowiedzą, bo jego siostra to straszna plotkara.
Na wszelkie pytania odpowiadalam, ze jak bedziemy sie spodziewac dziecka to ich poinformujemy, nie ma sensu wczesniej pytac bo albo nie planujemy jeszcze dziecka albo nie chcemy im jeszcze o tym mowic. Moja siostra, ktora tez jeszcze nie ma dzieci kiedys uciela dyskusje w dalszej rodzinie mowiac im wprost, ze jej zyciowe plany to jej decyzja i nie ma obowiazku informowac dalszych krewnych o tym. Byla obraza przez kilka miesiecy ale od tego czasu spokój z pytaniami przy jakichs wiekszych imprezach rodzinnych.
 
reklama
No i wiedziałam, że jest za pięknie. Przed chwilą wróciłam ze szpitala. Jak napisałam poprzednie posty, poszłam do toalety. Krew. Potem więcej. Telefon do gina - wiedziałam, że ma dziś dyżur, pojechałam. Z dzieciakami wszystko ok. Mam wielkiego polipa w szyjce 1.5 cm na 0.8 cm. Jakim cudem nikt go wcześniej nie zauważył??? Przy transferze?
@Sol ratuj, Ty zdaje się masz podobny problem. Czy to jest zagrożenie dla ciąży? Mój gin mówi, że raczej nie. Ale zaniepokoiło mnie to "raczej".
Boże, kochana, zamarłam... szczęscie, że wszystko z bąblami ok.
Nie znam się niestety na polipach... nie pomogę.
Ech... czy nie może być chwili spokoju i radości, tylko zawsze coś?
 
Do góry