Wiesz co, masz racje na pewno z tym, ze rzeczywiscie musialam byc dla nich "prostym przypadkiem" bo moke odczucia sa jak najbardziej na plis z tego wzgledu ze w PL konkretnie w na Slasku w klinice, moj w zasadzie nasz orzypadek pptraktowano troszke z gory. Po wyslaniu mnie n wszystkie badania krwi hormonalne oczywiscie slono platne a mojego meza na jedno badanie nasienia i to takie podstawowe od razu zaproponowano nam inseminacje. Nic wiecej. Tutaj natomiast od bezplatnej poradni urologicznej dla meza i badaniach kompleksowych nasienia, skierowano mnie na szereg badan krwi nie krwi, laparoskopie i wszystko to w dosc krotkim tempie. Po czym bez zbednego wypytywania i gadania a moze tak a moze inaczej poddano mnie pierwszej stymulacji oczywiscie z refundacja. Tyle tylko ze ta nic nie dala bo plemniki meza byly za slabe na tradycyjne IVF stad metoda ICSI, ktorej zostaliamy poddani przy drugiej stymulacji. Co mnie boli tylko tutaj teoche to ze od razu tego tutaj nie wylapali i w sumie zmarnowaly sie te pierwsze pobrane komorki a mpze gdyby mezowi powtorzyli badania nasienia zaraz przed punkcja to nie byloby tej porazki...Z tym, ze u nas problem byl nie ze mna bo mnie wszystko wychodzilo wzorowo no moze pprocz podwyzszonej prolaktyny na ktora w PL dostalam bez kontroli tabletki po ktprych zaden lekarz nie chcial mi uwierzyc ze czuje sie jak nacpana i noe potrafie funkcjonowac, ja mowilam jedno oni wpierali mi drugie. Szlam na monitoring cyklu do prywatnego ginekologa mowilam np moje pdczucia,ze przy jal przypuszzczam pwulacji chplernie boli mnie prawy jajnik oni na to ze tp niemozliwe, ze tabletki powoduja na mnie dzialanie jakbym miala umrzec oni zas niemozliwe. Poprostu moze to ja trafilam w PL na lekarzy, ktorzy tratowali dosc lekko nasz przypadek a tutaj poczulam sie na prawde serio potraktowana. Gdyby nie metoda IMSI o ktorej w Polsce nie mialam pojecia nie byloby naszego Skarba na swiecie, dlatego jestem wdzieczna tej klinice ze nam pomogla. Tylko jedno mnie troszeczke zastanawia, mowisz tutaj o KD i o tym ze tutaj zarodki sa niszczone kiedy sa niewykorzystane. Co w zwiazku z tym, ze u nas wyhodowano 9, dwa zostaly mi podane z czego mamy jedno dzieciatko a za pozostale 7 place rocznie za przetrzymywanie do kolejnych podejsc. Co z nimi jesli np fizycznie nie bede w stanie juz urodzic jesli dajmy na to wszystkie 7 okazaloby sie szczesliwe? Zostana zniszczone czy mam np prawo zadecydowac o nich w inny sposob? Bardzo chce rodzenstwo dla mojej coreczki ale oczywiscie realnie patrzac ciagle w glowie siedzi mi ze mam ich jeszcze 7 a i pierwsza ciaze przeszlam dosc ciezko i boje sie ze organizm nie wytrzyma juz tyle, wiec siedmioro dzieci raczej juz nie urodze
i to jest ten dylemat przy IN Vitro;(