Dokładnie tak!Wiesz Marg , ja jeszcze nie zwariowalam bo od poczatku sobie powiedzialam ze in vitro nie zawladnie moim zycie i jesli bedzie mialobyc tak ze sie nie uda to widocznie taki byl plan.Zylam, pracowalam, nie dmuchalam i nie chuchalam na siebie. Nie odstawiam rodziny na boczne tory, i staram sie przynajmniej zeby nikt nie czul sie pominiety , czy wszyscy chowali sie po katach bo mi zaczelo odbijac od hormonow. Ciezko mi tez bylo zgrywac terminy i ogarnac te cala nasza bande, ale jakos przez to przeszlismy razem.wazny jest spokoj, postawienie sobie granic , znalezienie zlotego srodka zeby nie oglupiec.Przede wszystkim to ,za co mnie tu zlinczujabez dziecka , zycie moze byc wartosciowe i piekne. Samo to , ze ta mysli przejdzie wam przez glowe robi to wszystko latwiejsze. Wiadomo , ze kazdy chce i robicie wszystko, czasami wychodzi jednak inaczej. Czy to znaczy ze przegralyscie? W zyciu nigdywalczylyscie jak lwice , do konca
Cieszmy się tym co mamy...choć porażki ciężko znieść
Ja też staram się nie dac zwariować-pomału uczę się też jak rozmawiać z M o innych opcjach
Robię większe przerwy-by Go nie zaniedbać...
No i co-M bardzo mnie wspiera-jak placzemy to razem;jak się wkurzam na głupie teksty rodzinki(wiem,że chcą dobrze-ale...) to On też no i generalnie to Kocham Gamonia♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
A jutro kończy 40 lat i robię mu przyjecie-niespodzianke-mam nadzieję że mnie nie ubije