Ja jak nie wierzę nic a nic to kiedy ktoś mi wyskakuje z modlitwa, świętą Ritą itd. to osobiście czuje się... jak bym czegoś bardzo bardzo chciała czegoś dla mnie niedostępnego a ktoś by mi wyskoczył z tekstem „ nic się nie martw, napiszemy list do Mikołaja”. Wiem ze ludzie chcą być mili, ze sami w to wierzą...No wiec uśmiecham się, mówię dzięki bo wiara to delikatna sprawa, nie chce ich urazić. Ale w środku wszystko we mnie sie gotuje. Nie znoszę tego. Zwłaszcza ze jeśli ktoś zna mnie na tyle, ze wie za mamy problemy z płodnością to na 100% dobrze wie ze ani ja ani mąż nie wierzymy. A i tak ciagle ktoś mi wyskakuje z tymi modlitwami. To nie jest pocieszenie dla nas tylko dla nich. Osobiście już wolę te „błotne” rady