reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kto po in vitro?

reklama
A oprocz tego co jeszcze masz z,progesteronu? Bo wczoraj dr mowil ze klientki chwała sobie ten zel i moze w tedy by te plamienia ustapily. W sumie w nim jest mała dawka progesteronu bo chyba tylko 80mg no chyba ze on sie jakos super wchlania. Ja biore 6 lutinusow dziennie gdzie kazdy ma 100mg progesteronu i dodatkowo od siebie biore jeszcze 3 luteiny i sie zastanawiam ile razy ten zel musialabym aplikowac. No zobaczymy co jutro na wizycie ustali
Miss producent crinone zaleca raz dziennie. Producent Lutinusa zaleca 3x dziennie a Luteiny dopochwowej 4. W przypadku brania tylko tego. Ale sama wiesz jak jest, i tak bardzo często dziewczyny lutinusa biorą podwójna dawkę, crinone tak samo. To jest taki gesty żel w aplikatorze, który długo nie wypływa. Ale trochę strach coś zmienić u ciebie, dac zamiast bo to trochę inna forma i cholera wie jak ciało zareaguje. Co najwyżej dodać... Trzeba by zachować odstęp w aplikacji z lutinusem. Poza tym on podobno świetne efekty ma ale jakoś słabo w badaniu laboratoryjnym wzrost prg widzę u siebie i koleżanek co używały. Może jakoś mniej wychodzi w badaniu, nie wiem. Ale np ten utrogestan przyrasta pieknie, „widzę” ze działa... No i masz prolutex a on jest od razu w krwi. Najlepszy na plamienia bez dwóch zdań.
 
Witam kochane. Dziekuje za slowa wsparcia. Jest ciezko jak cholera.... Wolalabym wstac i zeby mnie zalalo i tyle. A tak? Wstaje wiem,ze kropek tam jest i takie czekanie kiedy serduszko przestanie bic.... Cos strasznego.... Nie zycze najgorszemu wrogowi.... Nie wiem jak wielu z Was udaje sie powstac po wielu poronieniach i probowac dalej.... My z mezem po dwoch nieudanych transferach i tej sytuacji,ktora ma miejsce teraz siadamy psychicznie. Jesli faktycznie serduszko przestanie bic to chyba juz dajemy sobie spokoj.....
Annna znam to uczucie. Czekania, kiedy zdajesz sobie sprawę ze szansa jak włos. Jak by świat zatrzymał się w miejscu, jak byście przez te pare dni żyli w jakimś alternatywnym wymiarze czekając na wyniki i jednocześnie patrzyli na innych ludzi myśląc - jak to możliwe ze oni tak sobie zwyczajnie chodzą w codzienności jak by nigdy nic i zastanawiają się które ryby podać na Wigilię.

Nic dziwnego, ze teraz nie jesteś w stanie myśleć o kolejnych podejściach. Teraz masz w sobie TO dziecko, teraz ono się liczy i każda myśl o dalszych krokach w przyszłości boli. Jak byś je zdradzała - przynajmniej we własnym umyśle. Teraz nie jest czas na myślenie o innych transferach, ale jeśli się okaże ze jednak serduszko przestanie bić to najprawdopodobniej nie minie duzo czasu ze zwyczajnie poczujesz to co większość z nas. Takie uczucie ze brzuch stał się pusty. I wtedy większość dziewczyn czuje taką szczególna potrzebę żeby tą pustkę zapełnić. I siły wracają.

Ale to jeszcze nie jest ten czas, teraz pewnie chcesz dac wszystko co możesz, ile tylko mozesz dziecku, które nosisz w sobie. Nawet każda myśl. Bo co więcej możemy mu dać na tak wczesnym etapie.

Trzymaj się :*
 
Anulka psychicznie czlowiek zawsze siada, ale potem sie podnosi. Po 2 probach nie ma.sie co poddawac. Dziewczyny naturalnie tez ronia kilka razy ale probuja dalej. To straszne co teraz przechodzisz, ale mysle ze znajdziesz za jakis czas troche sily:) obawa przed powtorka oczywiscie bedzie, ale takie przypadki rzadko sie zdarzaja, wiec glowa do gory. Ja teraz tez podchodze ze strachem i duzym dystansem, ale wiem, ze jesli nie zaryzykuje, to nigdy nie zostane matka. Mam nadzieje, ze jesli nie zdarzy sie cud, to dacie rade szybko sie podniesc i jeszcze powalczyc. A macie jeszcze mrozaczki?
Nie mamy mrozaczkow. To byl nasz 3 transfer. Udany ale jak widac na krotko. Teraz chyba bedziemy myslec o adopcji
 
Annna znam to uczucie. Czekania, kiedy zdajesz sobie sprawę ze szansa jak włos. Jak by świat zatrzymał się w miejscu, jak byście przez te pare dni żyli w jakimś alternatywnym wymiarze czekając na wyniki i jednocześnie patrzyli na innych ludzi myśląc - jak to możliwe ze oni tak sobie zwyczajnie chodzą w codzienności jak by nigdy nic i zastanawiają się które ryby podać na Wigilię.

Nic dziwnego, ze teraz nie jesteś w stanie myśleć o kolejnych podejściach. Teraz masz w sobie TO dziecko, teraz ono się liczy i każda myśl o dalszych krokach w przyszłości boli. Jak byś je zdradzała - przynajmniej we własnym umyśle. Teraz nie jest czas na myślenie o innych transferach, ale jeśli się okaże ze jednak serduszko przestanie bić to najprawdopodobniej nie minie duzo czasu ze zwyczajnie poczujesz to co większość z nas. Takie uczucie ze brzuch stał się pusty. I wtedy większość dziewczyn czuje taką szczególna potrzebę żeby tą pustkę zapełnić. I siły wracają.

Ale to jeszcze nie jest ten czas, teraz pewnie chcesz dac wszystko co możesz, ile tylko mozesz dziecku, które nosisz w sobie. Nawet każda myśl. Bo co więcej możemy mu dać na tak wczesnym etapie.

Trzymaj się :*
Pieknie to ujelas. Najgorsze ze moja babcie przyjezdza do nas na Swieta. I trzeba cale Swieta przygotowac. Babci powiem po Swietach. Mam nadzieje,ze nic jej nie bedzie. Ze jakos to przezyje....
 
reklama
Pieknie to ujelas. Najgorsze ze moja babcie przyjezdza do nas na Swieta. I trzeba cale Swieta przygotowac. Babci powiem po Swietach. Mam nadzieje,ze nic jej nie bedzie. Ze jakos to przezyje....
Wiesz, wbrew pozorom babcie są bogate w różne życiowe doświadczenia i przez to w pewnych sprawach silniejsze. Prawda jest taka, że większość kobiet przeżyła poronienie choć raz w życiu ale to taki temat tabu, o tym wiele z nich nie mówi. A kiedyś społeczny nakaz na „nie mówienie tylko życie dalej” był jeszcze silniejszy. Znam wiele dziewczyn które wręcz maja trochę żal do mam i babć że za mało okazują „przejęcia się”, uznania naszej straty, żałoby. Tak zostały wychowane, ze tak trzeba.

Z drugiej strony jeśli faktycznie przed świetami serduszko przestanie bić, jeśli rodzina wie o ciąży ale nie o tym to będziecie otrzymywać masę radosnych życzeń a to będzie cholernie bolesne. Ja bym mimo wszystko jakoś tak to załatwiła żeby sobie i mężowi tego oszczędzić. Choćby przez porozmawiania z jedna najbliższa osoba i poproszę ile żeby innym szepnęła słówko.
 
Do góry