reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Kto po in vitro?

W Polsce raczej lekarze też przekładają transfer w uwagi na hiperkę. Jednak jak najbardziej mrozi się wtedy zarodki. Skoro Twoje są takie mocne to tym bardziej tego nie rozumiem! Może porozmawiaj z samym lekarzem a nie z pielęgniarką. I co teraz, zniszczą je? W Polsce to nie do pomyślenia.
Każ mrozić nawet jeśli bedziesz miała cos dopłacic. Nawet jak się polowa rozmrozi bedzie git!! Albo niech przesyłaja do kliniki w polsce lub w czechach. Działaj poki mozesz!!!!
 
reklama
Informacje przekazala mi dzis pielegniarka z laboratorium. Na rozmowe z lekarka musze poczekac do jutra, bo dzis ma wolne. Do jutra to tak dlugo. Skoro blastek nie zamroza, to wychodzi na to,ze je zniszcza, bo nie podpisywalam zadnej zgody na uzywanie moich blastek w innych celach...W ogole jestem zaskoczona tym,ze w 5dniu nie zamrozili tego co bylo, tylko poczekali do dzis, ze moze sie cos bardziej rozwinac. Bo co sie moze rozwinac? 5-ta doba, malo ktory blastek wytrzyma tyle bez zrodla pokarmu. Czuje sie jak ofiara eksperymentu zamiast jak pacjentka ich kliniki.
W ogole, to dziekuje,ze odpisalas, bo dzieki temu jakos mi troche latwiej..
Walcz jutro o te zarodki, może jest szansa przenieść je do innej kliniki. Albo jednak zamrozić. Przecież to Twoje pieniądze! Procentowo jest naprawdę mała szansa, że się nie obudzą po rozmrożeniu. Dziwna polityka tej kliniki. Jestem po prostu w szoku. Trzymam kciuki, żeby jednak skończyło się pomyślnie.
 
Faktycznie dziwne jest to, co piszesz... Skoro zarodki przetrwały do stadium blastk, to same w sobie dobrze rokowały i nie do pomyślenia jest to, że nie dali im szans. Jak mogą stwierdzić czy zarodek przetrwa mrożenie czy nie... Czyli oni w ogóle nie mrożą w Irlandii zarodków? A 6 blastek na 12 zapładnianych komórek też nie jest jakiś powalający, nie rozumiem ich zdziwienia takim "wysokim" wynikiem... Wiem, że to rzadkość ale u mnie był wynik 6 blastek na 6 zapładnianych komórek czyli 100% i nikt nie mówił, że przez to one jakoś źle rokują... Jeden transfer miałam ze świeżaczka a drugi z mrozaków i oba zarodki przy drugim transferze się obudziły. W tym momencie medycyna jest na tyle rozwinięta pod tym kątem, że statystycznie szanse, że zarodek 5cio dniowy się poprawnie rozmrozi są ponoć powyżej 99%... Być może, jeśli zarodki są 3dniowe i pochodzą od par, u których problemem jest czynnik męski mają mniejsze szanse ale to dlatego, że właśnie w 3 dobie czynnik męski się "uruchamia" i wtedy duża część zarodków obumiera, ale to raczej nie ma bezpośredniego związku z samym mrożeniem, tylko ogólnie jeśli chodzi o hodowlę. Dziewczyny, u których tu jest ten właśnie problem mogą to potwierdzić, bo piszę to na podstawie ich wiedzy.
Jeśli czujecie, że adopcja jest Wam pisana, to życzę powodzenia - fajnie, że jakieś dzieciątko znajdzie kochających rodziców i nowy dom. Ale jeśli bardzo chcecie mieć własne dziecko i pozwalają Wam siły i zasoby finansowe to polecam spróbować IVF w Polsce :)
W naszej sytuacji, problem jest czynnik meski. Lekarz ogolny powiedzial nam, ze mamy pecha, ale ludzie maja gorsze wyniki i maja wiele dzieci. W pierwszej prywatnej klinice skierowali nas na IUI mowiac, ze jest duza szansa na powodzenie. Niestety, moje cialo nie reagowalo jak trzeba, a jak tylko procedura sie zaczela, to nie mial kto odpowiadac na nasze pytania. Zmienilismy klinike i tam po bardziej szczegulowych badaniach, stwierdzili,ze nasza jedyna szansa to ICSI i mamy szanse 50/50, bo jestem mloda. Odpowiadali na wszystkie pytania, ale teraz sie okazuje, ze ja zadawalam za malo pytan.
W Irlandii mroza i chwala sie ze 99% mrozakow, przezywa i szanse na ciaze sa takie same jak ze swiezego transferu.
Juz w 1-szym dniu pielegniarka z laboratorium powiedziala mi ze 12 to wysoki wynik ale nie powinnam miec zbyt wygorowanych oczekiwan. W 3-ciej dobie powiedzieli ze jest 6 'good' i 5 'good-fair', czyli klasa dobra i srednia.
Moze pielegniarka powinna byla powiedziec ze wszystkie byly za slabe? Inaczej bym to odebrala, moze bym zrozumiala.
Dziekuje za wytlumaczenie rozwoju zarodka. U nas problemem jest czynnik meski i ma to teraz troszke bardziej sens.
 
Czesc dziewczyny,
Serdeczne gratulacje tym, komu sie udalo. Zycze Wam aby kazda ciaza zakonczyla sie porodem zdrowego dzidziusia.

Natomiast tym, ktorzy sie jeszcze staraja: przemyslcie to z innej perspektywy. Invitro kosztuje mnostwo kasy i emocji,ktore tez maja wplyw na rozwoj zarowno jajeczek jak I zarodka. Czytajac forum czasem mozna przewidziec porazke, bo jak mozna byc w stanie stworzyc w swoim ciele zdrowe,silne jajeczko, skoro tyle sie o tym mysli, placze, wrecz trzesie sie wstrzykujac kolejny zastrzyk z hormonem.

By stworzyc ZYCIE, trzeba byc opanowanym, spokojnym a zarazem szczesliwym. Latwo sie mówi, ale trudniej wykonac, szczegolnie kiedy to nie dziala.

Wiem o czym mowie, bo przy pierwszej inseminacji, prakycznie mdlalam po kazdym zastrzyku a sama mysl o kolejnym powodowala u mnie taki stres, ze sama dziwie sie ze dalam rade. Efekt do przewidzenia, pod takim stresem moje cialo wogole przestalo reagowac na leki.

Przy podejciu do ICSI, bylo calkiem inaczej. Wylaczylam emocje. Zaraz po wieczornym zastrzyku szlam na dlugi spacer, a poranny zastrzyk bralam dopiero przed samym wyjsciem z domu, zeby nie miec czasu myslec o tym za duzo. Dodatkowo znalazlam sobie wieczorowe zajecie, zeby nie myslec za duzo o tym. Efekt fantastyczny udalo mi sie wyhodowac 23 jajeczka. Punkcja: 20 jajeczek, z czego 19 sie nadawalo na zaplodnienie. 12 sie zaplodnilo i 11 przetrwalo do 3-ciej doby. I co z tego, skoro nie moglam miec transferu z powodu zbyt duzego ryzyka hiperki.

Pielegniarka ostrzegala mnie, ze jesli 4 przetrwaja do 5 doby to bedzie wyjatkowy wynik. Bylam gotowa na najgorze. Tak mi sie przyjnajmniej wydawalo, bo statystyki mowia same za siebie. W piatej dobie, dowiedzialam sie, ze jest 6 ale nie rozwijaja sie tak szybko jak powinny I dadza im jeszcze 24 godziny zanim je zamroza. W 6-stej dobie nadal mialam 6 blastocytow!!! Wedle statystyk to bardzo zadko osiagalny wynik. Ale...
to oznaczalo…6 blastek wystarczajaco dobrych na transfer ale zbyt slabych na przetrwanie mrozenia…..i nie poddano ich mrozeniu.

To punkt w ideologii invitro, o ktorym sie nie mowi. To punkt, ktory jest krytykowany przez Kosciol. To fakt, na ktory nie bylam gotowa, bo nie wiedzialam, ze istnieje.

Mieszkam na wyspach, tutaj bezpieczenstwo kobiety jest wazniejsze niz marzenie o posiadaniu dzieci, i negocjacje z lekarzem o transfer w 3-ciej lub 5-tej dobie nic nie daly.

Zanim podeszlimy do ICSI, myslelismy o adopcji, ale tutaj bardzo o to trudno, nam wrecz powiedziano, ze jestesmy za mlodzi I najlepiej zebysmy sami sobie najpierw zrobili dziecko. To bolalo. W Polsce, owszem ale nie mozna wyjechac za granice, bo ostatnio cos sie stalo I od tego czasu zaostrzyli zasady.

Nie podejme sie wiecej Invitro. Podjelam decyzje, ze wrocimy do Polski I adoptujemy tam dziecko. Nie jest to latwe, ale za te pieniadze moge stworzyc wiecej szczescia niz jestem w stanie zniesc bólu.
Gratulacje podjecia decyzji tak noezwykle trudnej
 
W naszej sytuacji, problem jest czynnik meski. Lekarz ogolny powiedzial nam, ze mamy pecha, ale ludzie maja gorsze wyniki i maja wiele dzieci. W pierwszej prywatnej klinice skierowali nas na IUI mowiac, ze jest duza szansa na powodzenie. Niestety, moje cialo nie reagowalo jak trzeba, a jak tylko procedura sie zaczela, to nie mial kto odpowiadac na nasze pytania. Zmienilismy klinike i tam po bardziej szczegulowych badaniach, stwierdzili,ze nasza jedyna szansa to ICSI i mamy szanse 50/50, bo jestem mloda. Odpowiadali na wszystkie pytania, ale teraz sie okazuje, ze ja zadawalam za malo pytan.
W Irlandii mroza i chwala sie ze 99% mrozakow, przezywa i szanse na ciaze sa takie same jak ze swiezego transferu.
Juz w 1-szym dniu pielegniarka z laboratorium powiedziala mi ze 12 to wysoki wynik ale nie powinnam miec zbyt wygorowanych oczekiwan. W 3-ciej dobie powiedzieli ze jest 6 'good' i 5 'good-fair', czyli klasa dobra i srednia.
Moze pielegniarka powinna byla powiedziec ze wszystkie byly za slabe? Inaczej bym to odebrala, moze bym zrozumiala.
Dziekuje za wytlumaczenie rozwoju zarodka. U nas problemem jest czynnik meski i ma to teraz troszke bardziej sens.
No właśnie jak dotrwały do tej 5tej doby to macie duże szanse, że uzyskacie z tego ciążę!!! Chodzi o to, że jeśli jest czynnik męski to po 3ciej dobie dużo odpada ale jeśli jednak do 5tej dotrwa to są naprawdę duże szanse na powodzenie. Uprzyj się, żeby mrozić, na Twoją odpowiedzialność, nawet za dopłatą, potem może znajdziecie rozwiązanie - tak jak dziewczyny piszą - możesz przenieść je do innej klinika - nawet w Polsce czy w Czechach - gdziekolwiek! Lub próbować rozmrażać po 2 i podawać po 2, to też zwiększa szansę na ciążę. A jeśli tak, jak piszesz szanse teoretycznie są 50/50 to też są duże szanse, że z tych 2 zawsze przynajmniej 1 przetrwa i też zrobicie transfer i tak samo szansa na ciążę jest. Zawsze możesz to uargumentować, że to wbrew Twoim przekonaniom religijnym, powinni to chyba uszanować.
 
W naszej sytuacji, problem jest czynnik meski. Lekarz ogolny powiedzial nam, ze mamy pecha, ale ludzie maja gorsze wyniki i maja wiele dzieci. W pierwszej prywatnej klinice skierowali nas na IUI mowiac, ze jest duza szansa na powodzenie. Niestety, moje cialo nie reagowalo jak trzeba, a jak tylko procedura sie zaczela, to nie mial kto odpowiadac na nasze pytania. Zmienilismy klinike i tam po bardziej szczegulowych badaniach, stwierdzili,ze nasza jedyna szansa to ICSI i mamy szanse 50/50, bo jestem mloda. Odpowiadali na wszystkie pytania, ale teraz sie okazuje, ze ja zadawalam za malo pytan.
W Irlandii mroza i chwala sie ze 99% mrozakow, przezywa i szanse na ciaze sa takie same jak ze swiezego transferu.
Juz w 1-szym dniu pielegniarka z laboratorium powiedziala mi ze 12 to wysoki wynik ale nie powinnam miec zbyt wygorowanych oczekiwan. W 3-ciej dobie powiedzieli ze jest 6 'good' i 5 'good-fair', czyli klasa dobra i srednia.
Moze pielegniarka powinna byla powiedziec ze wszystkie byly za slabe? Inaczej bym to odebrala, moze bym zrozumiala.
Dziekuje za wytlumaczenie rozwoju zarodka. U nas problemem jest czynnik meski i ma to teraz troszke bardziej sens.
Ale nie zmienia to sytuacji. masz 6 zarodków, których nie chcą zamrozić, żeby na ciebie poczekały jak zejdzie hiperka!!! To skandal wg mnie. Niech mrożą nawet po 2 i niech rozmrażają po 2 i jeśli tylko jeden z pary przetrwa to jeden ci podadzą!!! Ale nadal ma szanse. Niech jeden do ci dziecko to już będzie spełnienie marzeń. Bo co, podali by teraz, a za dwa miesiące już nie?? Bo sobie statystyki poprują??? Kurde no!!!!!

Nie poddawaj się! Walcz!!!
 
@zalamana2017 popatrz jak my tu wszystkie prawie to samo w jednej chwili pomyślałyśmy - szkoda, że nie napisałaś wcześniej, ale nie oddawaj się tak łatwo, walcz o swoje. W Polsce robi się wszystko, żeby zarodki ocalić - fakt nie mają prawa ich niszczyć, ale embriolodzy do ostatniej chwili walczą, aby maluchom pomóc, nieraz wydaje się, że zarodki obumarły ale konsekwentnie trzymają jeszcze jedną dobę dla pewności i już nieraz natura zaskoczyła!!!
 
Każ mrozić nawet jeśli bedziesz miała cos dopłacic. Nawet jak się polowa rozmrozi bedzie git!! Albo niech przesyłaja do kliniki w polsce lub w czechach. Działaj poki mozesz!!!!
Dziekuje dziewczyny za wsparcie!!!
Zdzwonilam do kliniki, ale niestety dzis juz nic nie zalatwie a jechac tam tez nie ma co, bo w weekendy maja otwarte stricto na umowione wizyty,ktore sa do 12.
Pozostaje mi miec nadzieje, ze jutro rano cos moge jeszcze wskurac.
Buziak dla wszystkich.
 
Dziekuje dziewczyny za wsparcie!!!
Zdzwonilam do kliniki, ale niestety dzis juz nic nie zalatwie a jechac tam tez nie ma co, bo w weekendy maja otwarte stricto na umowione wizyty,ktore sa do 12.
Pozostaje mi miec nadzieje, ze jutro rano cos moge jeszcze wskurac.
Buziak dla wszystkich.
Trzymaj się jakoś, mam nadzieję, że do jutra jeszcze nie wszystko będzie stracone! Daj znać oczywiście jak sie sytuacja rozwinie :)
 
reklama
Co za bezsensowny regulamin! To po co w ogole zapladniac komorki jak i tak sie je wyrzuci?! A gdybys nie miala hiperki to reszta zarodkow idzie do "kosza"?? Przeciez to totalny bezsens, skoro blastki sa silne. Cos chyba nie tak z ta klinika.. Ja nie mieszkam w PL i tez mialam lekka hoperke i przelozony transfer ale wszystkie blastki poszly do zamrozenia. Pierwszy raz slysze o takiej polityce i szczerze mowiac jestem oburzona.
Adopcja to piekna sprawa i podziwiam za decyzje ale w moim odczuciu trafilas na fatalna klinike i ja bym probowala jeszcze raz gdzie indziej, nawet kosztami wizyt do PL, bo z tego co piszesz, masz bardzo duze szanse na wlasne dziecko. No i tez mozesz adoptowac dzieciatko w PL. Nie poddawaj sie. Pozdrawiam
Dziekuje za slowa otuchy. Myslalam o IVF w Polsce, ale chcialam najpierw spóbowac tutaj, w koncu tyle dobrych slow slyszalam o tutejszych klinikach i staz maja wiekszy i blizej...eh...tyle mysli w glowie, a jeszcze wiecej pytan.
 
Do góry