Czesc dziewczyny,
Serdeczne gratulacje tym, komu sie udalo. Zycze Wam aby kazda ciaza zakonczyla sie porodem zdrowego dzidziusia.
Natomiast tym, ktorzy sie jeszcze staraja: przemyslcie to z innej perspektywy. Invitro kosztuje mnostwo kasy i emocji,ktore tez maja wplyw na rozwoj zarowno jajeczek jak I zarodka. Czytajac forum czasem mozna przewidziec porazke, bo jak mozna byc w stanie stworzyc w swoim ciele zdrowe,silne jajeczko, skoro tyle sie o tym mysli, placze, wrecz trzesie sie wstrzykujac kolejny zastrzyk z hormonem.
By stworzyc ZYCIE, trzeba byc opanowanym, spokojnym a zarazem szczesliwym. Latwo sie mówi, ale trudniej wykonac, szczegolnie kiedy to nie dziala.
Wiem o czym mowie, bo przy pierwszej inseminacji, prakycznie mdlalam po kazdym zastrzyku a sama mysl o kolejnym powodowala u mnie taki stres, ze sama dziwie sie ze dalam rade. Efekt do przewidzenia, pod takim stresem moje cialo wogole przestalo reagowac na leki.
Przy podejciu do ICSI, bylo calkiem inaczej. Wylaczylam emocje. Zaraz po wieczornym zastrzyku szlam na dlugi spacer, a poranny zastrzyk bralam dopiero przed samym wyjsciem z domu, zeby nie miec czasu myslec o tym za duzo. Dodatkowo znalazlam sobie wieczorowe zajecie, zeby nie myslec za duzo o tym. Efekt fantastyczny udalo mi sie wyhodowac 23 jajeczka. Punkcja: 20 jajeczek, z czego 19 sie nadawalo na zaplodnienie. 12 sie zaplodnilo i 11 przetrwalo do 3-ciej doby. I co z tego, skoro nie moglam miec transferu z powodu zbyt duzego ryzyka hiperki.
Pielegniarka ostrzegala mnie, ze jesli 4 przetrwaja do 5 doby to bedzie wyjatkowy wynik. Bylam gotowa na najgorze. Tak mi sie przyjnajmniej wydawalo, bo statystyki mowia same za siebie. W piatej dobie, dowiedzialam sie, ze jest 6 ale nie rozwijaja sie tak szybko jak powinny I dadza im jeszcze 24 godziny zanim je zamroza. W 6-stej dobie nadal mialam 6 blastocytow!!! Wedle statystyk to bardzo zadko osiagalny wynik. Ale...
to oznaczalo…6 blastek wystarczajaco dobrych na transfer ale zbyt slabych na przetrwanie mrozenia…..i nie poddano ich mrozeniu.
To punkt w ideologii invitro, o ktorym sie nie mowi. To punkt, ktory jest krytykowany przez Kosciol. To fakt, na ktory nie bylam gotowa, bo nie wiedzialam, ze istnieje.
Mieszkam na wyspach, tutaj bezpieczenstwo kobiety jest wazniejsze niz marzenie o posiadaniu dzieci, i negocjacje z lekarzem o transfer w 3-ciej lub 5-tej dobie nic nie daly.
Zanim podeszlimy do ICSI, myslelismy o adopcji, ale tutaj bardzo o to trudno, nam wrecz powiedziano, ze jestesmy za mlodzi I najlepiej zebysmy sami sobie najpierw zrobili dziecko. To bolalo. W Polsce, owszem ale nie mozna wyjechac za granice, bo ostatnio cos sie stalo I od tego czasu zaostrzyli zasady.
Nie podejme sie wiecej Invitro. Podjelam decyzje, ze wrocimy do Polski I adoptujemy tam dziecko. Nie jest to latwe, ale za te pieniadze moge stworzyc wiecej szczescia niz jestem w stanie zniesc bólu.