Jak czytam to co piszesz. To tak jak bym widziała siebie sprzed kilku lat. Kiedy dowiedziałam się o endometriozie i lekarz pow mi, że mogą być problemy z zajściem w ciążę i może trzeba będzie spróbować in vitro to chciałam to wyprzeć z mojej głowy. Jednak gdy po laparoskopii nadal nie mogłam zajść w ciążę i kolejny ginekolog delikatnie zasugerował in vitro to pamiętam, że płakałam kilka dni jak bóbr. Jeszcze postanowiłam spróbować naprotechnologii i była to tylko strata czasu, bo ponad rok i pieniędzy a było to około 20 tys
Wtedy coraz częściej myślałam o in vitro. Byłam tak zalamana psychicznie, bylam wrakiem człowieka. Wtedy postanowiłam zapisać się do kliniki niepłodności i była to najlepsza decyzja. Niestety endometioza to straszne gowno! Naczytalam się w internecie, że nawet z endometioza in vitro jest mało skuteczne. Jednak moja dr powiedziała, że owszem endometioza to ogromna bariera do zajścia w ciążę, ale tylko naturalnie. Natomiast przy ivf nie ma ona żadnego znaczenia. Miała rację, pobrali mi 26 kom, 21 się zapłodniło, do 5 doby zostało 12. Na transfer się uparlam niesamowicie, bo chciała dr przełożyć ze wzgl na hiperkę. Teraz moja córeczka śpi obok mnie
Także głowa do góry! Będzie dobrze!