Dziś mam skończony 40tc
Ogólnie cała ciąża przebiegała bezproblemowo. W 6tc jak wyszło, że jestem w ciąży to miałam 2 dni plamienia, ale przeszły i na usg było ok. Sam początek ciąży był okropny, bo miałam hiperkę po stymulacji ( brzuch napięty, woda w nim, jajniki jak pomarańcze, wymioty, bóle straszne) a ciąża ją nakręca. No ale dopiero jak hiperka przeszła, to się skapnęłam, że mogę być w ciąży.
Do jakiegoś 4-5 miesiąca miałam wstręt do słodyczy, ale niestety przeszedł. Nie wymiotowałam, miałam tylko czasem pojedynczy odruch wymiotny, szczególnie przy myciu zębów.
Wiadomo, coś mnie w dole ciągnęło, czasem nie, w końcu zaczęłam się męczyć, potem przestałam.
Ogólnie miałam drobne niedogodności ciążowe, ale mało i rzadko, więc dobrze wszystko znosiłam.
Moim zdaniem końcówka jest najgorsza, bo czas się wlecze, schylić się trudno, chód jak u kaczki, nogi i ręce puchną, a upały w tym jeszcze pomagają.
Ale nie to, że narzekam
Na jutro mam termin porodu z usg, a na pojutrze z om. I już nie mogę się doczekać kiedy ten nasz synek wyjdzie na światło dzienne
Ale się rozpisałam