Truskawko mnie straszyli zamartwica, bo maly dostal 7 pkt. Jakas polozna sobie pieprznela, ze od 7 pkt to juz zamartwica. Takie gadanie, ale dla mnie to byl szok, stres, placz... moj maly urodzil sie dotleniony itd, ale i tak lezal w inkubatorze, bo srednio mu szlo te oddychanie, po dobie jak juz sie unormalowalo wszystko to go dali do otwartego inkubatora. Nie dali mi go przystawic do piersi, tylko ściągać laktatorem, mi sie porobily takie zastoje, guzy, cos okropnego, polozne mi to wyciskaly recznie, myslalam, ze nieba lizne, one osobiscie chodzily do tej neonatolog, zeby mi dala malego, ze jak bym przystawila to od razu by sie ruszylo, ale skad, nie i koniec. I chyba dopiero po 3 dniach odblokowaly mi sie kanaliki i juz normalnie karmilam, ale te 3 dni to wylam!!! Maz jak sie dowiedzial, ze beda mi wyciskac mleko to z pracy sie urwal i szybko przyjechal zeby mnie trzymać za reke... teraz to nawet nie zamierzam karmic, sciagac, nic... taka mam fobie.
Z malym nawet jak wrocilismy do domu to juz go nie przystawialam, juz mialam uraz, on tez byl przyzwyczajony do smoka i butli i po 3 miesiacach zrezygnowalam ze sciagania calkowicie...
Eh szpital temat rzeka, dlugo walczylismy z zoltaczka, malemu bez żadnych wynikow dali tak silne antybiotyki ze mogl stracic sluch, na szczescie jest wszystko dobrze i nas o tym poinformowali jak szlismy do domu, ze musimy jechac na specjalistyczne badania sluchu. Koszmar...