reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Kto po in vitro?

Zdaje sobie sprawę ze może sie nie udać ale chce myślec ze sie uda ;) A ilu z was udało sie za pierwszym podejściem i byłyście w ciąży?Czy pierwsze udane próby były nawet gdy powodem invitro było słabe nasienie partnera a u was było ok czy raczej na odwrót? Przeważnie udaje sie za pierwszym podejściem czy raczej nie?Ile zarodków transferujecie zazwyczaj 1 czy 2?
 
reklama
Cześć dziewczyny.
Jestem tu nowa. Chciałam się z wami podzielić moją historią. Myślę że dla niektórych będzie to niezły zastrzyk pozytywnej energii. :rolleyes: Mam 28 lat. Z endometriozą borykam się od 10 lat. W 2015 doszła mi adenomioza (siostra endometriozy) Od 5 lat staram się z M o dzieciaczka. Jestem po 4 laparoskopiach, 2 laparotomiach, łyżeczkowaniu. Ostatnia operacja (laparotomia) w październiku 2015- operowana przez profesora Kuczyńskiego w Białymstoku. Wycieli mi mięśniaka i zalecili bym poszła na wizytę do profesora. Na wizycie dowiaduję się że macica była w tak opłakanym stanie że nadawała się tylko do usunięcia. Jednak dostałam szanse od losu. Zaczęłam intensywna terapie dużym decapeptylem ponieważ po miesiącu od operacji miałam już nowego mięśniaka o wielkości 4x5cm. Zaczęłam przygotowanie do IN VITRO. Byłam zapisana na styczeń. Gdy doszło do podpisania papierów okazało się że moje zmiany są tak duże że nie nadaje się do in vitro i nie powinnam być zakwalifikowana do refundacji jednak los znów się do mnie uśmiechnął i dali mi szansę. Miałam punkcję odbarczającą i 2 lutego zaczęłam stymulacje . Jechałam na największych dawkach. Profesor postawił wszystko na jedną kartę mówiąc że drugiej szansy nie będzie. 15 lutego punkcja pobrane 10 jajeczek, zapłodnili 6, przeżyły tylko 3. 20 luty mój pierwszy w życiu transfer. Oczywiście z lekkimi komplikacjami ponieważ mam macice tyłozgiętą i musieli użyć szczypiec (koszmar). Po tygodniu kazali mi zrobić test ciążowy- 2 kreski. Po 2 dniach beta potwierdzającą. Jestem teraz w 12 tygodniu ciąży. Byłam w bardzo złej sytuacji a teraz za tydzień idę na badania prenatalne. :rolleyes: Cuda się zdarzają. A profesor co wizyta nazywa mnie szczęściarą i chyba tak jest. Pozdrawiam. Mam nadzieję, że za mocno się nie rozpisałam.
 
Zdaje sobie sprawę ze może sie nie udać ale chce myślec ze sie uda ;) A ilu z was udało sie za pierwszym podejściem i byłyście w ciąży?Czy pierwsze udane próby były nawet gdy powodem invitro było słabe nasienie partnera a u was było ok czy raczej na odwrót? Przeważnie udaje sie za pierwszym podejściem czy raczej nie?Ile zarodków transferujecie zazwyczaj 1 czy 2?
Ja podeszlam pierwszy raz i wczoraj z bety wyszło że jestem w ciąży :) od samego początku wiedzialam że się uda. Wmawialam to sobie i cieszyłam się z ciąży już od 1 dnia po transferze. Nigdy nie podchodzilam do starań tak optymistycznie jak teraz :) oby moje szczęście trwało jak najdłużej :) mój m z niewiadomych przyczyn przez ostatnie 4 mc z 64 mln zjechał do 1 mln :( podchodzę komercyjnie więc wykupilismy dodatkowo imsi icsi AH i sv żeby jak najbardziej zwiększyć szansę. Mimo mojego początkowego pesymizmu miałam 6 na 6 zarodków. Wszystko od początku do teraz szło idealnie :)
Miałam podane 2 zarodki :)
 
Maź tez mi na początku



Maź tez mi na początku robił Gonapeptyl ale jak doszły następne które trzeba rozrobić samemu to doszłam do wniosku ze wole zastrzyki robić sama ;) ja to mam jazdy z tymi pęcherzykami powietrza w strzykawce i czasem jak robię zastrzyk to trafiam w żyle ;( i siniak wychodzi :/ nienawidzę zastrzyków ;( ale czego sie nie zrobi dla upragnionego małego wielkiego szczęścia :)
Ja też ich nienawidzę, doskonale Cię rozumiem :-)
 
Zdaje sobie sprawę ze może sie nie udać ale chce myślec ze sie uda ;) A ilu z was udało sie za pierwszym podejściem i byłyście w ciąży?Czy pierwsze udane próby były nawet gdy powodem invitro było słabe nasienie partnera a u was było ok czy raczej na odwrót? Przeważnie udaje sie za pierwszym podejściem czy raczej nie?Ile zarodków transferujecie zazwyczaj 1 czy 2?



Oczywiście, że należy się pozytywnie nastawiać i nie uprawiać czarnowidztwa, bo to na pewno nie pomaga:) jak w głowie będzie spokój, to i większe szanse na sukces:) chodzi mi tylko o to, by po pierwszej ewentualnie nieudanej próbie nie przesadzac wszytskiego, tylko przec dalej do przodu:)

u nas tez było kiepskie nasiesienie, mielismy IMSI. pierwszy transfer udany, ale stracilismy MAluszka w 6tc..
drugi transfer także udany i Ludzik mieszka pod moich serduchem już 17tygodni:)

pamietajcie dziewczyny "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono" i to co teraz wydaje nam się nie do przejścia z czasem jawić się może w zupłęnie innych barwach :)
 
Cześć dziewczyny.
Jestem tu nowa. Chciałam się z wami podzielić moją historią. Myślę że dla niektórych będzie to niezły zastrzyk pozytywnej energii. :rolleyes: Mam 28 lat. Z endometriozą borykam się od 10 lat. W 2015 doszła mi adenomioza (siostra endometriozy) Od 5 lat staram się z M o dzieciaczka. Jestem po 4 laparoskopiach, 2 laparotomiach, łyżeczkowaniu. Ostatnia operacja (laparotomia) w październiku 2015- operowana przez profesora Kuczyńskiego w Białymstoku. Wycieli mi mięśniaka i zalecili bym poszła na wizytę do profesora. Na wizycie dowiaduję się że macica była w tak opłakanym stanie że nadawała się tylko do usunięcia. Jednak dostałam szanse od losu. Zaczęłam intensywna terapie dużym decapeptylem ponieważ po miesiącu od operacji miałam już nowego mięśniaka o wielkości 4x5cm. Zaczęłam przygotowanie do IN VITRO. Byłam zapisana na styczeń. Gdy doszło do podpisania papierów okazało się że moje zmiany są tak duże że nie nadaje się do in vitro i nie powinnam być zakwalifikowana do refundacji jednak los znów się do mnie uśmiechnął i dali mi szansę. Miałam punkcję odbarczającą i 2 lutego zaczęłam stymulacje . Jechałam na największych dawkach. Profesor postawił wszystko na jedną kartę mówiąc że drugiej szansy nie będzie. 15 lutego punkcja pobrane 10 jajeczek, zapłodnili 6, przeżyły tylko 3. 20 luty mój pierwszy w życiu transfer. Oczywiście z lekkimi komplikacjami ponieważ mam macice tyłozgiętą i musieli użyć szczypiec (koszmar). Po tygodniu kazali mi zrobić test ciążowy- 2 kreski. Po 2 dniach beta potwierdzającą. Jestem teraz w 12 tygodniu ciąży. Byłam w bardzo złej sytuacji a teraz za tydzień idę na badania prenatalne. :rolleyes: Cuda się zdarzają. A profesor co wizyta nazywa mnie szczęściarą i chyba tak jest. Pozdrawiam. Mam nadzieję, że za mocno się nie rozpisałam.
Powiedz proszę jak wyglądała Twoja stymulacja. ? Ja w październiku też miałam operacje wycięcie jajowodu i torbieli endometrialnych i miliona zrostow. W lutym stymulacja brak odpowiedzi organizmu miesiąc przerwy zmiana leku i za tydzień stymulacjia nr 2 do in Vito ( wcześniej miałam 2 stymulację do inseminacji na które odpowiedziałam dobrze )
 
Ja mowię sobie ze robię tylko jedno podejście do invitro ale w sumie nie wiem co zrobię jak nie uda sie cos za pierwszym razem :/ my to zreszta komercyjnie robimy zabieg ;(
My też podchodzimy komercyjnie i też jest to dla mnie na tyle trudne,że drugi raz nie chcę przez to przechodzić. Ale wierzę,że wszystko pójdzie OK i drugiego razu nie będzie. Wszyscy mi mówią, że nastawienie jest ważne,więc tak,jak Pisanka, nastawiam się na ciążę :-)
 
O mama mija a czemu aż 3 punkcje?Ze mną to ten problem ze nie dopuszczam myśli ze cos może sie nie udać czy to z punkcja czy z zapłodnieniem czy z transferem a przecież i po punkcji i po transferze może cos pójść nie tak ale ja nie dopuszczam tej myśli i jak rzeczywiście sie cos nie uda to będę załamana
Ja miałam 3, bo niestety u mnie żaden zarodek nie chciał sie zagnieździć. Oczywiście wszystkie moje podejścia były komercyjne. Pamiętaj myśl pozytywnie :)
 
reklama
Ja mam takie nastawienie ze sie uda może dlatego ze mam córkę z naturalnych starań i po 11 miesiącach starań o pierwsze dziecko od razu była ciąża która przebiegała wzorowo i corka urodziła sie w 37/38 tyg przez cc (brak postępu porodu i sączenie sie wód płodowych) i dopiero przy kolejnych staraniach o ciąże po 2 latach nieudanych prób były badania i wyszło ze maź ma nasienie do dupy i cud ze corka jest.Chcielismy spróbować inseminacje ale żaden lekarz nie chciał zrobić bo mówili ze przy parametrach męża tak złych nie ma sensu i żeby od razu invitro zrobić.Ake maź chce tylko 1 zarodek transferować wiec teraz sie stymuluje i czekam na punkcję chociaż hak widzę ile wy prób musialyscie podjąć to czuje ze mój zapał jest zgubny :/
 
Do góry