Byłam na dwóch imprezach w trakcie covidu, szczerze powiedziawszy niebezpieczeństwo nie było większe niż w firmie średniej wielkości. Szklanki w zasadzie znikały co 10-15 minut ze stołów, obsługa na prawdę co chwilę stawiała nowe czyste szklanki, wręcz aż do przesady, tańczyłam tylko z moim mężem i braćmi z którymi i tak mam kontakt na codzien. Rozmawiałam normalnie ze wszystkimi tak samo jak robię to w pracy. Na imprezach były osoby których nie znam, z nimi zachowywałam dystans bo i też nie miałam potrzeby z nimi przebywać. Akurat na obu imprezach pogoda dopisała, więc było dużo wietrzenia się na tarasie/ w ogrodzie. Klimatyzacja i oczyszczacze powietrza szły cały czas. Środki do dezynfekcji dostępne wszędzie. Ja uważam że nie ma różnicy sklep czy spotkanie z rodziną w trakcie imprezy (dodam jeszcze że jedna na 50 osób druga na 75) , zachowanie zdrowego rozsądku i wszystko jest dla ludzi. Dlaczego się nie słyszy o dużych ogniskach zakażeń w sklepie? Bo tam nie ma szans dojść do tego kto z kim miał kontakt, więc się nikogo nie bada.Ale piszesz o weselach? Bo ten 3 warunek nie jest do zrealizowania. Drugi też trudny bo jeśli ja odejdę od mojego stolika to jakiś niecałkiem trzeźwy człowiek może się pomylić i wypić z mojej szklanki, czego ja nie będę widzieć.
Mam przyjaciółkę w służbie zdrowia, najbliższą rodzinę pracującą na kopalni, mam się z tymi ludźmi przestać z tego powodu spotykać bo jest nagonka na te zawody? No nie... Dlaczego wychodzi w tych grupach duży odsetek zakażeń? Bo tylko te grupy się bada... W sąsiedniej firmie wyszło 6 przypadków covida, przebadali w związku z tym całą załogę czyli koło 250 osób, wykryli jeszcze 30 przypadków. Dlaczego? Bo przetestowali wszystkich, a nie dlatego że w tej firmie jest większa możliwość zakażenia się niż w każdym innym miejscu.