reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Koronawirus a wesele

Ale piszesz o weselach? Bo ten 3 warunek nie jest do zrealizowania. Drugi też trudny bo jeśli ja odejdę od mojego stolika to jakiś niecałkiem trzeźwy człowiek może się pomylić i wypić z mojej szklanki, czego ja nie będę widzieć.
Byłam na dwóch imprezach w trakcie covidu, szczerze powiedziawszy niebezpieczeństwo nie było większe niż w firmie średniej wielkości. Szklanki w zasadzie znikały co 10-15 minut ze stołów, obsługa na prawdę co chwilę stawiała nowe czyste szklanki, wręcz aż do przesady, tańczyłam tylko z moim mężem i braćmi z którymi i tak mam kontakt na codzien. Rozmawiałam normalnie ze wszystkimi tak samo jak robię to w pracy. Na imprezach były osoby których nie znam, z nimi zachowywałam dystans bo i też nie miałam potrzeby z nimi przebywać. Akurat na obu imprezach pogoda dopisała, więc było dużo wietrzenia się na tarasie/ w ogrodzie. Klimatyzacja i oczyszczacze powietrza szły cały czas. Środki do dezynfekcji dostępne wszędzie. Ja uważam że nie ma różnicy sklep czy spotkanie z rodziną w trakcie imprezy (dodam jeszcze że jedna na 50 osób druga na 75) , zachowanie zdrowego rozsądku i wszystko jest dla ludzi. Dlaczego się nie słyszy o dużych ogniskach zakażeń w sklepie? Bo tam nie ma szans dojść do tego kto z kim miał kontakt, więc się nikogo nie bada.
Mam przyjaciółkę w służbie zdrowia, najbliższą rodzinę pracującą na kopalni, mam się z tymi ludźmi przestać z tego powodu spotykać bo jest nagonka na te zawody? No nie... Dlaczego wychodzi w tych grupach duży odsetek zakażeń? Bo tylko te grupy się bada... W sąsiedniej firmie wyszło 6 przypadków covida, przebadali w związku z tym całą załogę czyli koło 250 osób, wykryli jeszcze 30 przypadków. Dlaczego? Bo przetestowali wszystkich, a nie dlatego że w tej firmie jest większa możliwość zakażenia się niż w każdym innym miejscu.
 
reklama
A jeśli chodzi o alkohol to tak, był, jedni pili więcej inni mniej, ale żyjemy już od pół roku w pandemii i każdy ma to z tyłu głowy, nawet jeśli ktoś się pandemii nie boi to nie pije z cudzej szklanki... Można się zamknąć w 4 ścianach, nie wychodzić nigdzie tylko do pracy i szkoły, ale tak jak ktoś napisał, to nie potrwa rok tylko lata, a żyć trzeba. Dzieci i tak wiele tracą z powodu nałożonych ograniczeń ja moich nie będę prze 2-3 lata trzymać tylko w domu bo Covid a potem się martwić jak długo normalność potrwa a kiedy się jakiś Covid2 znowu pojawi.
 
Oczywiście to jest każdego decyzja. Ja przyznaję, że wychodzę właśnie do pracy, dzieci do szkoły, do sklepu oczywiście chodzę ale nie chodzę na imprezy, w rodzinie było wesele w sierpniu, nie poszliśmy i nie żałuję ale ja też nie jestem jakąś strasznie imprezową osobą więc mnie to do szczęścia jakoś bardzo potrzebne nie jest. Mąż zajęty jest pilnowaniem swojej małej działalności bo wiadomo, że teraz to różnie z tym może być a kredyty się same nie spłacą. Starszy syn nie jest imprezowy a młodszy jest zdecydowanie za mały i wystarczą mu koledzy z klasy. Chodzą na zajęcia dodatkowe. Czy zamknęłam się w domu? Nie uważam tak. Zwyczajnie w ogóle mi nie brakuje niczego, do restauracji wychodziłam może ze 3 razy w roku i nic więcej więc spokojnie mogę te nawet 2 lata przetrwać. Ale to jest każdego indywidualna decyzja wynikająca także z predyspozycji osobistych. Tak uważam.
 
Czyli w zasadzie wychodzi na to co poprzedniczki napisały, nie jest Ci to potrzebne do szczęścia więc korona jest swego rodzaju wymówką. Nie neguję bo jeśli masz się męczyć to nie ma sensu, nic na siłę.
 
Czyli w zasadzie wychodzi na to co poprzedniczki napisały, nie jest Ci to potrzebne do szczęścia więc korona jest swego rodzaju wymówką. Nie neguję bo jeśli masz się męczyć to nie ma sensu, nic na siłę.
A jak jest sens robienia wesel w takich a nie innych czasach? Problemem nie jest sam ślub a wesele i zbieranina różnych ludzi. Sam ślub to za mało? Jak ktoś chce to niech robi, ale żeby potem nie było zdziwienia że połowa zaproszonych osób nie przyjdzie. Każdy ma swoje priorytety, bo dla jednych priorytetem jest w tym wypadku ślub i wesele a dla innych zdrowie.
 
Ostatnia edycja:
A jak jest sens robienia wesel w takich a nie innych czasach? Problemem nie jest sam ślub a wesele i zbieranina różnych ludzi. Sam ślub to za mało? Jak ktoś chce to niech robi, ale żeby potem nie było zdziwienia że połowa zaproszonych osób nie przyjdzie. Każdy ma swoje priorytety, bo dla jednych priorytetem jest w tym wypadku ślub i wesele a dla innych zdrowie.
Kwestia tego jak się żyje, ja nie mam dużej rodziny, mój mąż też nie, ale dzięki temu z wszystkimi trzymamy się blisko, widzimy się nawet z tą dalszą rodziną 3-4 razy do roku plus wydarzenia jak wesela, rocznicę i ja rozumiem osoby które dla nich w najwazniejszym momencie życia chcą mieć najbliższych w okol siebie. Nie mówię o weselu na 120 osób ale 50-75. Łatwo się mówi jak swój dzień miało się za sobą i jeżeli jesteś introwertykiem który nie ma ochoty się spotykać ,a sped ludzi jest tylko nieprzyjemna koniecznością. Dlatego też napisałam że jeżeli ktoś nie ma ochoty to nie chodzi ale korona jest tylko wymówką bo jeśli jesteś blisko kogoś i czujesz wagę tego wydarzenia to idziesz. Z jednym się z Tobą zgodzę, młodzi już na początku powinni zweryfikować kto jest dla nich na prawdę ważny w tym momencie i bez kogo sobie tego dnia nie wyobrażają. Dlatego też uważam że ograniczenie do 75 osób jest dobrym wyjściem bo są tylko te najważniejsze osoby, wyposrodkowuje racjonalne.
 
A jak jest sens robienia wesel w takich a nie innych czasach? Problemem nie jest sam ślub a wesele i zbieranina różnych ludzi. Sam ślub to za mało? Jak ktoś chce to niech robi, ale żeby potem nie było zdziwienia że połowa zaproszonych osób nie przyjdzie. Każdy ma swoje priorytety, bo dla jednych priorytetem jest w tym wypadku ślub i wesele a dla innych zdrowie.
Napisane w punkt
 
Kwestia tego jak się żyje, ja nie mam dużej rodziny, mój mąż też nie, ale dzięki temu z wszystkimi trzymamy się blisko, widzimy się nawet z tą dalszą rodziną 3-4 razy do roku plus wydarzenia jak wesela, rocznicę i ja rozumiem osoby które dla nich w najwazniejszym momencie życia chcą mieć najbliższych w okol siebie. Nie mówię o weselu na 120 osób ale 50-75. Łatwo się mówi jak swój dzień miało się za sobą i jeżeli jesteś introwertykiem który nie ma ochoty się spotykać ,a sped ludzi jest tylko nieprzyjemna koniecznością. Dlatego też napisałam że jeżeli ktoś nie ma ochoty to nie chodzi ale korona jest tylko wymówką bo jeśli jesteś blisko kogoś i czujesz wagę tego wydarzenia to idziesz. Z jednym się z Tobą zgodzę, młodzi już na początku powinni zweryfikować kto jest dla nich na prawdę ważny w tym momencie i bez kogo sobie tego dnia nie wyobrażają. Dlatego też uważam że ograniczenie do 75 osób jest dobrym wyjściem bo są tylko te najważniejsze osoby, wyposrodkowuje racjonalne.
Ale tu nie rozumiesz jednej rzeczy: załóżmy, że ty robisz ślub i wesele ok masz do tego prawo, ale inni mają prawo się bać i nie chodzi tu o wymówkę. Może odmówić ci twoja ukochana babcia tak samo jak najlepsza przyjaciółka i powinnaś to uszanować. To nie wymówka, ale zrobienie bilansu zysków i strat. Poza tym pracuje w takim zawodzie, że to ja mogła bym teoretycznie zarazić 3/4 osób z wesela. To też uważasz za wymówkę? Bo ja twierdzę, że to rozsądek.

Jest wiele zawodów gdzie ryzyko zarażenia jest większe, ale jeszcze niektórzy jeszcze myślą i nie narażają niepotrzebnie innych. Ja wolę izolację i fochy państwa młodych niż późniejsze wyrzuty sumienia. Sama nie chcę być chora, ale też nie chcę narażać innych. To jest właśnie bilans zysków i strat
 
Ale tu nie rozumiesz jednej rzeczy: załóżmy, że ty robisz ślub i wesele ok masz do tego prawo, ale inni mają prawo się bać i nie chodzi tu o wymówkę. Może odmówić ci twoja ukochana babcia tak samo jak najlepsza przyjaciółka i powinnaś to uszanować. To nie wymówka, ale zrobienie bilansu zysków i strat. Poza tym pracuje w takim zawodzie, że to ja mogła bym teoretycznie zarazić 3/4 osób z wesela. To też uważasz za wymówkę? Bo ja twierdzę, że to rozsądek.

Jest wiele zawodów gdzie ryzyko zarażenia jest większe, ale jeszcze niektórzy jeszcze myślą i nie narażają niepotrzebnie innych. Ja wolę izolację i fochy państwa młodych niż późniejsze wyrzuty sumienia. Sama nie chcę być chora, ale też nie chcę narażać innych. To jest właśnie bilans zysków i strat
Zdecydowanie Cię popieram. Niestety z zasady ludzie patrzą tylko na czubek własnego nosa i dalej już nie. Szkoda. Ja na wesele nie poszłam, chyba się tam nic nie wydarzyło ale nie żałuję swojej decyzji. To była moja decyzja i mam do niej prawo.
 
reklama
Do góry