proszę o podpowiedź w następującej sprawie:
sama wychowuje 1,5 roczną córkę, ojciec ma wyznaczone wizyty 2 razy w tygodniu, częściej go nie ma niż jest, a jeśli przyjdzie zazwyczaj wykazuje oznaki przeziębienia (kaszle, pociąga nosem, czasem opróżnia nos). Moje uwagi, że powinien udać sie do lekarza ignoruje tłumacząc, że to alergia, albo się zasapał po drodze i dlatego kaszle, albo ma gronkowca i nasiliły się obawy.
Po takiej wizycie, która trwa 1 lub 3 godziny dziecko ma podwyższoną temperaturę, pojawia się katarek. Ok. 90% wizyt konczy się w ten sposób.
2 tygodnie temu ojciec mnie poinformował, że jest chory i nie moze przyjść, więc poprosiłam go o zaświadczenie od lekarza, gdy już wyzdrowieje i zdecyduje sie odwiedzić dziecko. Oczywiście zaczęła się wielka dyskusja na temat tego, że ja nie moge niczego od niego rządać, bo "niby kim jestem". Przesłał mi sms, że jest zdrowy i przyjdzie do dziecka.
Nie chcą wszczynać awantury pozwoliłam na spotkanie, mimo iż nie spełnił mojej prośby, znowu było pociąganie nosem, odchrzakiwanie. Ojciec zarzekający się, ze jest zdrowy (córka od 12 września non stop jest chora). Pod koniec wizyty dziecku już ciekło z nosa, w nocy gorączka. Kolejna wizyta miała być 2 dni później, okazało się, ze ojciec ma zapełnione zatoki i katar.
Całą zeszłoroczną jesień i zimę dziecko nie chorowało, gdy ojciec zaczął przychodzić wiosną zaczęły się niekończące się infekcje.
Co powinnam zrobić w tej sytuacji, ponieważ mam wrażenie, ze jest to działanie z premedytacją.