Witam wszystkich.
Bardzo chciałabym również znaleźć się waszym klubie malego alergika.Wprawdzie jestem mamą małej alergiczki już prawie dwa lata, ale wcześniej myślałam że jakoś poradze sobie sama i że przy niewielkiej pomocy mojej pani doktor pediatry szybko wyleczę moją małą z uczuleń.ale wczoraj obudziłam sie jak to mówią z reka w nocniku. Ale zaczne od poczatku.
Alergie u mojej małej wykryto dość wczesnie bo już w wieku 5 tygodni pojawily się bule brzuszka(w tym kolki) i wysypka tzw. rybia łuska na buźce.Po wyprubowaniu kilku mlek zastępczych spasował nam Nutramigen.Ale po jakis 3 miesiacach i po nutramigebnie zaczeło sie zoś dziać.Zmieniła się konsystencja kupek i znowu wróciło uczulenie, a więc na nowo zaczęlismy zmieniac mleko najpierw na bebilon amino(po którym w kupkach pojawił sie śluz) potem bebilon pepti.W między czasie wyladowalismy u pani gastrolog(wcześniej nasza pediatra nie skierowała nas do zadnego specjalisty) która też zaleciła własnie bebilon pepti i stopniowe wprowadzanie posiłków stałych(mała miała wtedy ok. 6 miesiecy, wprowadzalismy jej wszystko stopniowo dania ze słoiczków) wszystko się uspokoiło, aż do pierwszego roku życia mojej malutkiej, wtedy odmówiła picia mleka i jedzenia słoiczków.Ale że dobrze się rozwijała to zaczełam podawać jej normalne obiadki, a zamiast mleka z apteki zaczęła pić mleko kozie(spasowało jej).I moja czujność się uspiła
.Zaczęła jeść coraz bardziej "niedozwolone"rzeczy juz nie tylko dla alergików ale nawet jak na jej wiek.Aż wstyd sie przyznać.Rozsmakowała sie w czeoladkach bułeczkach słodkich nawet w chrupkach i tak minał jej kolejny prawie rok.W między czasie pojawiały sie oczywiście wysypki, które leczyłam doraźnie przez podanie Zyrtecu i maści Cutivate.Pomagało.
Oczywiście zarzekałam sobie że od tej pory zero słodyczy i wracamy do dawnej rygorystycznej diety.Ale jak przyszło co do czego to kończyło się na zarzekaniu
.Bo to babcia dała cukiereczka to wcisnęła serek.Jak tatuś jechał do sklepu to nawet mała nauczyła sie mówic że chce "coś dobrego".Pod koniec zeszłego roku zaczęły sie drobne problemy z moczem i w związku z tym obiecałam sobie że ograniczmy do minimum czekoladę (bo szkodzi na nerki tak słyszałam) i wogóle zmieniamy dietę.Udało nam się zmniejszyć ilości tego wszystkiego ale zawsze coś tam się pojawiało.Doszło do tego że wczoraj podczas zabawy z moja małą pieczatkami(takie do zabawy co się przyciska do atramentu(chyba) i odbija na kartce), odbiłysmy sobie na rączkach po jednej a małej prawie mgnieniu oka zaczęły pojawiać się białe krostki z czerwoną otoczką.Wystraszyło mnie to tym bardziej że niecałe pół roku wcześniej bawiłyśmy sie tym bez problemu.I to mi otworzyło oczy,alergia wraca.A ja po prostu lekceważyłam wszystkie wcześniejsze objawy.Co prawda kontaktowałyśmy się z pediatrą nawet chciałam jej zrobić testy(pediatra powiedział że jest jeszcze za mała).Ale oprócz podawania leku nie robiłam najwazniejszego nie zmieniałam diety.Ale jak tak mysle to nawet nie wiem jakie posiłki mogę jej podawać.Szczególnie chodzi mi o śniadania i kolacje, bo obiadki są dostosowane do niej od początku.Tylko reszta posiłków nie była odpowiednia
.
Rozpisałam się jak na ten mój pierwszy raz, ale bardzo póxno doszło do mnie że to ja odpowiadam za jej zdrowie teraz i w przyszłości i poległam na całego przez ten rok i strasznie sie z tym czuję. No i wiem że to moja wina ten nawrót.
ps.Chciałam jeszcze dodać że przez ten cały czas tylko raz dostaliśmy skierowanie do specjalisty gastrologa.Mimo moich usilnych sugerowań że może lepiej się skonsultować z alergologiem.