reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kłotnie w ciąży.

Zleci. Niestety bardzo pokutuje u nas przekonanie, że jeśli dziecko nie dostanie od matki biologicznej 100% uwagi, to będzie miało szereg problemów, głównie psychicznych, ale przecież nie zapominajmy o cudownym mleku matki. Tylko kurde jakoś to nie pasuje do rzeszy ludzi z domów dziecka, którzy żyją, kochają, pracują i są normalnymi członkami społeczeństwa. I choć często kontaktu z piersią i mlekiem matki nie mieli, to przychodnie nie są pełne ludzi, którzy chorują na wszystko co się da, bo mama nawet siary nie dała. Ja się skłaniam ku temu, że liczy się szczerość, naturalność i prawdziwość relacji. Nie chcesz czegoś robić? Powiedz to grzecznie i nie rób.

No i dobrze! Kolejne przeświadczenie w Polsce - masz rezygnować po kolei ze wszystkiego i to tak, żeby każdy widział jak się poświęcasz. Bzdura na maksa i prosta droga, żeby faktycznie znienawidzić swoje dziecko jeśli czujesz teraz tak jak czujesz. Ja dla swoich dzieci zrobiłam miejsce w swoim świecie, a nie wyrzuciłam wszystko i wpakowałam bąbelka. Jeśli kupujesz coś ładnego do domu, to przecież nie wyrzucisz obecnych sprzętów, tylko tak poustawiasz, żeby się zmieściło. Zrezygnowałam jedynie z pijackich imprez w barze, ale i tak nie jest mi to potrzebne, zresztą mieszkamy teraz na wsi. Poza tym robię 90% rzeczy, które robiłam zawsze.
Ja to rozkminiam jak straciłam swoje życie i zaczyna się teraz tylko udręka a miałam tak lekko, spokojna głowa, wyspana, robiłam co chciałam i kiedy chciałam. Myślę sobie dlaczego ludzie decydują się na dziecko i nadal nie potrafię tego pojąć choć sama to zrobiłam 😏. Jedyna decyzja w życiu które jest nieodwracalna, może powinna być bardziej przemyślana i czy to by wogule coś dało, każdy praktycznie się do tego pcha, ludzie wydają pieniądze żeby mieć dziecko, ja też podeszłam do in vitro a teraz takie dramaty życiowe przechodzę, przerażenie, lęk i żal to co mi towarzyszy teraz i nie jestem osobą szczęśliwą. Tak ma wyglądać to życie z dzieckiem emanujące szczęściem i sensem? Ja tego nie widzę, nie podeszła bym drugi raz do procedury jakbym mogła cofnąć czas.
 
reklama
Rozumiem Cię. Ja w pierwszym roku bycia matką byłam zupełnie przekonana, że moje życie się skończyło. Tak naprawdę dopiero po czterech latach powoli zaczynamy móc robić różne rzeczy tak jak kiedyś.
Myślałaś o wizycie u terapeuty? Mi co prawda pomogły dopiero leki, ale czasami wystarczy rozmowa z kimś, kto ma doświadczenie. Wiesz, bo pogadać w necie i pomarudzić, że już masz dość swojego dziecka, ale je kochasz, to jedno i zawsze jestem do usług jeśli ktoś potrzebuje. Za mało się o tym mówi i za cicho. Natomiast martwi mnie to, jak możesz się czuć po porodzie, kiedy z głową dzieją się jeszcze gorsze rzeczy niż w ciąży. Możecie z dzieckiem bardzo cierpieć, a dlaczego się na to skazywać, skoro można sobie pomóc?
 
Rozumiem Cię. Ja w pierwszym roku bycia matką byłam zupełnie przekonana, że moje życie się skończyło. Tak naprawdę dopiero po czterech latach powoli zaczynamy móc robić różne rzeczy tak jak kiedyś.
Myślałaś o wizycie u terapeuty? Mi co prawda pomogły dopiero leki, ale czasami wystarczy rozmowa z kimś, kto ma doświadczenie. Wiesz, bo pogadać w necie i pomarudzić, że już masz dość swojego dziecka, ale je kochasz, to jedno i zawsze jestem do usług jeśli ktoś potrzebuje. Za mało się o tym mówi i za cicho. Natomiast martwi mnie to, jak możesz się czuć po porodzie, kiedy z głową dzieją się jeszcze gorsze rzeczy niż w ciąży. Możecie z dzieckiem bardzo cierpieć, a dlaczego się na to skazywać, skoro można sobie pomóc?
Chodzę na psychoterapię ale nie wiem czy cokolwiek mi pomoże bo za bardzo jestem świadoma ile tracę bezpowrotnie i to mnie dobija, może jeszcze leki mi pomogą po porodzie. Jeśli mówisz że po porodzie jest jeszcze gorzej to ja nie wiem czy to przeżyję bo wiem co doświadczyłam w tej ciąży, to było piekło 😣
 
Jest o tyle lepiej, że odpowiadasz sama za swoje własne ciało, więc wszystkie leki, jedzenie i polepszacze nastroju są dopuszczalne. Mówię oczywiście o takim przypadku jak mój, że mm od urodzenia. Ja się zdecydowałam tak karmić właśnie dlatego, że nie wyobrażam sobie przechodzić przez to, co tu czasem czytam. Herbatki, okłady, masowanie, obce baby komentujące moje piersi, nie jedz tego, nie pij tamtego, tego leku nie możesz brać, zdychaj z bólu, bo "mleko matki rządzi". Nie. Rządzi szczęśliwa mama, a jeśli karmienie jej przychodzi łatwo, to pewnie, po co wydawać kasę. Nie miałam najmniejszej ochoty przechodzić cyrków, o jakich czasem czytam tutaj albo gdzie indziej. I jeszcze wyjące z głodu dziecko. Szkoda słów, to jest absolutnie nie dla mnie.
Po porodzie możesz traktować swoje ciało jak uważasz, więc kiedy mąż zostaje z dzieckiem, to możesz iść gdziekolwiek i nie musisz martwić się, co takie wyjście zrobi dziecku. Chcesz iść się ugrzać do sauny, proszę bardzo, chcesz iść na mega głośny koncert, spoko, chcesz spać na brzuchu i się opalać, czemu nie.
Ciąża moim zdaniem jest najgorsza. Nie jesteś człowiekiem, tylko inkubatorem i wszystko masz podporządkować dziecku. Oczywiście zwykła przyzwoitość wymaga, żeby o siebie dbać w ciąży, ale po porodzie jesteś znów panią swojego ciała.

To czy tracisz bezpowrotnie... Niekoniecznie. Zobaczysz jak dziecko pójdzie do placówki. Potem zobaczysz jak będzie u kogoś spać przez noc. I tak dalej. Wolność się pomału odzyskuje, ale ja też w to nie wierzyłam. Tylko się wydaje, że życie Ci się skończyło, bo nagle nie możesz nic. Ale z tego więzienia o zaostrzonym rygorze w końcu Cię wypuszczają na spacerniak, potem do pracy, a potem wychodzisz :) Prawda, że zdrowie już nie to, ale jesteś wolna. Mówię to konkretnie do Ciebie, bo Twój facet jest aktywny w Waszym związku, czego niestety nie można powiedzieć o wielu.
 
Jest o tyle lepiej, że odpowiadasz sama za swoje własne ciało, więc wszystkie leki, jedzenie i polepszacze nastroju są dopuszczalne. Mówię oczywiście o takim przypadku jak mój, że mm od urodzenia. Ja się zdecydowałam tak karmić właśnie dlatego, że nie wyobrażam sobie przechodzić przez to, co tu czasem czytam. Herbatki, okłady, masowanie, obce baby komentujące moje piersi, nie jedz tego, nie pij tamtego, tego leku nie możesz brać, zdychaj z bólu, bo "mleko matki rządzi". Nie. Rządzi szczęśliwa mama, a jeśli karmienie jej przychodzi łatwo, to pewnie, po co wydawać kasę. Nie miałam najmniejszej ochoty przechodzić cyrków, o jakich czasem czytam tutaj albo gdzie indziej. I jeszcze wyjące z głodu dziecko. Szkoda słów, to jest absolutnie nie dla mnie.
Po porodzie możesz traktować swoje ciało jak uważasz, więc kiedy mąż zostaje z dzieckiem, to możesz iść gdziekolwiek i nie musisz martwić się, co takie wyjście zrobi dziecku. Chcesz iść się ugrzać do sauny, proszę bardzo, chcesz iść na mega głośny koncert, spoko, chcesz spać na brzuchu i się opalać, czemu nie.
Ciąża moim zdaniem jest najgorsza. Nie jesteś człowiekiem, tylko inkubatorem i wszystko masz podporządkować dziecku. Oczywiście zwykła przyzwoitość wymaga, żeby o siebie dbać w ciąży, ale po porodzie jesteś znów panią swojego ciała.

To czy tracisz bezpowrotnie... Niekoniecznie. Zobaczysz jak dziecko pójdzie do placówki. Potem zobaczysz jak będzie u kogoś spać przez noc. I tak dalej. Wolność się pomału odzyskuje, ale ja też w to nie wierzyłam. Tylko się wydaje, że życie Ci się skończyło, bo nagle nie możesz nic. Ale z tego więzienia o zaostrzonym rygorze w końcu Cię wypuszczają na spacerniak, potem do pracy, a potem wychodzisz :) Prawda, że zdrowie już nie to, ale jesteś wolna. Mówię to konkretnie do Ciebie, bo Twój facet jest aktywny w Waszym związku, czego niestety nie można powiedzieć o wielu.
Dlatego zastanawiam się czy karmić piersią czy od początku zrezygnować chociaż szkoda pod względem kasy ale boję się że to mnie dobije dlatego chyba się zdecyduję na mm tylko znowu te brzuszkowe problemy u dziecka. Mam nadzieję że mąż będzie taki jak deklaruje bo mogą mu mówić że ja wystarczę do opieki ,nie wiem zobaczymy. Tak właśnie czuję się jak inkubator, z jednej strony chce jak najdłużej być wolna bo w ciąży mogę odpoczywać, spać, wyjść w każdej chwili gdzie chcę a z drugiej mam dość już bycia w tym stanie, moje emocje wszystko powiązane, nie czuję się sobą, muszę dzielić się moim własnym ciałem. Już więcej w ciąży nie zamierzam być, powiedziałam mężowi że jeśli drugi raz zajde w ciążę to sam wychowywać będzie.
 
Nie mów tak :) Faceci wiedzą, że trzeba brać na nas poprawkę, a jak kochają to tolerują naprawdę wiele. Nie dobijaj się jeszcze takim myśleniem.
 
reklama
reklama
Do góry