Ale fajny wątek, podczepiam się ;-)
Patuśka, co do błędów to u mnie największym błędem było to, że dałam sobie wmówić, że jestem złą matką bo dziecko się przeze mnie nie najada... i niestety niewiedza odnośnie tego, że może być trudno... niby czytałam jakieś pisemka, książki ale tam wszędzie pisali tylko o tym jakie to piękne i ważne, wspominali że czasem trudne ale to tak bardzo pobieżnie, chyba żeby kobiet nie nastraszyć
A mi chyba potrzebne było, żeby mi ktoś powiedział - będzie trudno ale jak zepniesz pośladki to dasz radę. Przykre to, ale nie dostałam wsparcia nawet od rodziny, rodziców którzy są lekarzami (w tym ginekolog), wszyscy zgodnie twierdzili, że mam małe piersi, mało pokarmu, dziecko małe chude i nie przybiera... włącznie z położną na porodówce, która widząc ile zebrałam do laktatora pierwszego dnia po porodzie stwierdziła, że to stanowczo za mało
a teraz wiem już, że na początku nie ma przecież prawie NIC, kilka kropelek, może na łyżeczkę się nazbiera, ale wtedy jak to zobaczyłam to się popłakałam... Moją chęć karmienia piersią poparła tylko położna środowiskowa, która od razu zdiagnozowała problem (krótkie wędzidełko) i namawiała mocno do karmienia. Kazała mi karmić minimum 45 minut z jednej piersi, potem dołożyć jeszcze z drugiej. Dodatkowo zaopatrzyłam się w laktator elektryczny i ściągałam po każdym karmieniu. Udało się karmić do 7 miesiąca, choć nie ukrywam, że dokarmiałam mm na noc.
Teraz też nastawiam się na pierś i niech mi tylko ktoś wspomni o małych piersiach czy słabym mleku to rozszarpię
Dziewczyna na forum staraczkowym poleciła picie herbatki laktacyjnej 2 razy dziennie 2 tygodnie przed porodem i ja już popijam choć zgagę mam po niej niemiłosierną...
Aha, chciałam kupić tym razem muszle laktacyjne - polecacie jakieś konkretne?