Jeszcze ja się wypowiem nt żywienia dzieci bo była zawzięta dyskusja jak czytam, a ja nie zdążyłam nic wtrącić
Staram się przykładać jak mogę do gotowania mojej córki. Staram się, żeby jadła smacznie i zdrowo, sama jej gotuje. Je prawie wszystko to co my, z tym, że zmieniłam trochę nam nawyki żywieniowe, przestałam używać kostek rosołowych i vegety. Z soli głównie morską, zwykłą ograniczyłam, ewentualnie my już sobie potem dosalamy na talerzu.
Ale myślę, że nie należy też przeginać w drugą stronę. Mój mąż tez jest fanem parówek tych z większą zawartością mięsa oczywiście, nie krzyczę jakoś głośno jak widzę, że poczęstuje Marti.
Ostatnio gościłam u siebie dwie moje koleżanki jedna z LO, druga ze studiów, obie z córeczkami.
Pierwsza była z córeczką dwuletnią. Oczy wybałuszyłam jak zobaczyłam co to dziecko je. Otóż mama przyjechała z gotowym prowiantem a były to :czipsy<!>, batoniki, jakaś czeko, ciastka i oczywiście jakiś napój gazowany (sama chemia). Zrobiłam dla Marti i dla córeczki koleżanki zdrowe kanapeczki, córeczka koleżanki nawet na nie nie spojrzała tylko swoje przysmaki i częstuje Martynkę <
>. Powiedziałam jasno, że ja nie daję Marti takich rzeczy, pozwoliłam jej zjeść jakieś 1 ciastko bez polewy żadnej bo wiadomo, że mała zobaczyła i chciała.
Ale byłam zdziwiona , ze mama dziewczynki jej na to pozwala. Ale co nic nie powiedziałam, uznałam, ze nie mam prawa wtrącać się czym moja koleżanka karmi córkę. A jeszcze ta koleżanka była taka zdziwiona, że Marti pije zwykłą wodę, a nie słodkie napoje.
Druga koleżanka ze studiów była przeciwnością tej pierwszej. Zrobiłam kawę i podałam własnej roboty szarlotkę. Córeczka koleżanki nr 2 jak zobaczyła szarlotkę zrobiła wielkie oczy i mamusiu mogę zjeść choć kawałeczek. Widząc to powiedziałam koleżance, że sama zrobiłam tą szarlotkę, nie dałam nic chemicznego i malutko cukru, dodałam, że Martynce pozwalam zjeść kawałek oczywiście po obiedzie. Ale koleżanka kategorycznie zabroniła córci mówiąc, że ona nie dostaje słodyczy w ogóle, jedynie same zdrowe posiłki. Szkoda mi się zrobiło tego dziecka, bo zrobiła taką smutna minkę. Ale też nic nie powiedziałam, Marti też szarlotki przy nich nie dałam coby tamtej małej nie było smutno.
Ja słodyczy tych sklepowych też nie daje nic a nic, ale jak sama zrobię szarlotkę wiem co do niej dodałam i sama ją pałaszuje to moje dziecko ma się na to patrzeć? Też dostanie, a dlaczego nie?
Uważam, że nie należy popadać w skrajności i zabierać dziecku przyjemności z jedzenia. Bo przecież same często szukamy z tym przyjemności.
Dobra wypowiedziałam się
Koniec
Edit: A jeszcze chciałam się zapytać
Hope jaki to twarożek homogenizowany czekoladowy podajesz Purchawce?