reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jestem Zła Matka...

Sylvana przeczytałam wlaśnie Twojego posta i pomyslałam, że mogłabym napisać niemal to samo. Juz w szpitalu Mateusz był największym krzykaczem a mnie się serce krajało i ręce opadały bo nie wiedziałam o co mu chodzi. W domu było podobnie ale tu na szczęście bardzo wspierał mnie mąż (i nadal to robi). Też czulam się bezradna, wykończona i dochodziłam do wniosku, że synek mnie chyba nie lubi... A do tego miałam kłopoty z karmieniem piersią i nadal jest ciężko...
Teraz ma już niemal 6 tyg. i sytuacja się nieco wyprostowała. Nadal jest krzykaczem ale już wiemy, że albo jest głodny (staram się go karmić często, a mąż opatentował sprawdzanie czy glodny czy marudny badając jego odruch ssania ;) ) albo ma nieszczęsną kolkę. Powoli staje się przewidywalny jeśli w ogóle noworodek taki może być ;).

Trzymaj się Sylvana, nie jesteś sama i pamiętaj, że JESTEŚ WSPANIAŁĄ MAMUSIĄ :).
 
reklama
Sylvana uszy do góry. ja miałam identycznie. bać się swojego dziecka...hmmmm myślałam że to nienormalne. to nowa sytuacja dla Ciebie i Maleństwa, do tego hormony, niewyspanie. chyba większość początkujących matek ma takie odczucia. ale wszystko przejdzie i będzie dobrze. jak nie możesz znieść płaczu to zostaw dziecko na 5 min., wyjdź do drugiego pokoju. Maluszek jak popłacze chwilę to nic mu nie będzie a ty też jesteś człowiekiem. weź 10 oddechów przy otwartym oknie. nie jesteś złą matką, uwież mi, też miałam takie myśli. nie mogłam sobie poradzić, do tego mój mąż dosyć szybko poszedł do pracy a ja zostałą sama z wrzeszczacym noworodkiem. na niewyspanie nie mogę wiele pocieszenia napisać. Lilka ma 5 m-ęcy a ja jeszcze nie przespałam całej nocy od porodu, mało tego ona wstaje o 5-6 rano i zaczyna dzień.będzie dobrze, napisz szybko jak mijają Ci dni...
 
dzieki Czesc mamy, wielkie za tyle słów wsparcia, naprawdę pomogły. Ale szczerze powiem, że tez już jest lepiej, po prostu nabrałam troche dystansu do swojego dziecka, zaczynam poznawać jej pory marudzenia, kiedy trudno ja szybko wyciszyć i uśpić i stwierdziłam, że po prostu tak ma. Nie jest małym, książkowym aniołkiem który tylko je i śpi ale dziewczynką z temperamentem, która wszystkiego domaga się głośno .Nie gubie nóg biegnąc na każdy jej płacz i nie płacze już razem z nią( baby blues na szczescie sobie poszedł). Nancy Hogg tez odłozyłam na półkę, bo nigdy się nie zdażyło, żeby Zuza odłozona po 3 ziewnięciu do łózka zasnęła, ona woli spać przy suszarce do włosów. A jak na prawde mam już dosc i nie mogę dać sobie z nią rady to kłade ją w łózeczku na brzuchu i właczam melodyjkę z ćwierkajacymi ptaszkami, ona drze się na poczatku w niebogłosy ale w koncu się zmęczy i zasypia a ja tym sposobem nie wstaje już o 5 rano tylko koło 8. także mam nadzieje, że idzie ku lepszemu, tylko że własnie weszłyśmy w 3 tydz i wisi nade mną ( odpukać w niemalowane)wizja kolek, brrrr. Na razie nic się nie działo oprócz duszenia bąków ale zakupiłam już Sab Simplex i czekam na rozwój wydarzeń. Pozdrawiam was wszystkie baardzo.
 
Cześc Sylvana, u nas też początki były ciężkie z drugim dzieckiem bo pirewsze to był aniołek:-) Mati natomiast odkąd wróciliśmy ze szpitala do domu to jakby nie ten sam maluszek był. Ale w końcu wszystko się zmieniło na lepsze:tak: Ani się obejrzałam a on już chodzi i ma w nosie to co mama do niego mówi:-D Mati też dostał kolki na początku i trwały one 2 miesiące nie były może bardzo silne ale niedawały mu spac i pomogło leżenie na brzuszku- nawet spał na brzuchu cały czas- czopki uspokajające Viburcol i krople na kolkę Infacol oraz herbatka Plantex lub poprostu z kopru włoskiego. Powodzenia:-)
 
Sylvana, dobrze, że zaczynasz "dogadywać" się z małą i masz już lepszy nastrój. Przyznam Ci się, że pierwsze miesiące macierzyństwa dla mnie też nie były wcale różowiutkie - tatuś Maksia często wyjeżdżał, ja zostawałam sama z wiecznie drącym się i wymagającym uwagi dzieckiem, które absolutnie nigdy nie życzyło sobie samo poleżeć w łóżeczku choćby kilka minut - i pozostawiony w nim, pocieszany tylko głaskaniem itd. lub też podnoszony i odkładany doprowadzał sie do wymiotów z płaczu... Nie potrafiłam uczyć siebie i jego takich metod, choć może po kilku dniach by się przyzwyczaił, tylko ja bym nie zniosła tego procesu. Przed porodem naoglądałam się i naczytałam zaklinaczki dzieci i podobnych książek i programów, i z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć, że był to błąd - zazdroszczę mamom, których dzieci przyjmują różne opisywane tam metody, poneiważ to na pewno bardzo ułatwia wspólną egzystencję. Też chcialabym mieć dziecko, które samo grzecznie bawiło się w łóżeczku lub samo zasypiało. Niestety moje dziecię zawsze potrzebowało mojej bliskości, teraz też wieczorem nie zaśnie, jeżeli nie ma mnie przy nim, a i w ciągu dnia lubi być stale tuż przy mnie. Wierzę, że za jakiś czas po prostu z tego wyrośnie. Nie bój się brania maluszka na ręce jeżeli tego potrzebuje, coraz częściej słyszy się o tym, że przez bliskośc nie "rozpieści' się dziecka, a własnie wzmocni jego poczucie bezpieczeństwa.
U nas wieczny płacz brał się też z tego, że Maks był najzwyczajniej w świecie głodny. Choć przystawiałam go do piersi gdy tylko chciał, czasem wisiał mi przy piersi przez pół dnia i nocy (co powodowało u mnie ogromną frustrację), i tak był głodny. Problem zniknął po wprowadzeniu butelki 2 razy dziennie.
Aha, nie nastawiaj się, że mała będzie miała kolkę. Nie wszystkie dzieci ją mają. Więc życzę, żeby i Was ominęła.
Powodzenia, będzie wszystko dobrze, widać że bardzo kochasz malutką, a to jest absolutnie najważniejsze. Trzymam za Ciebie kciuki!
 
ja tez przez pierwszy okres balam sie wlasnego dziecka, tego ze nie bedzie chcial zasnac gdy ja padalam z nog,ze ten placz sie nie skonczy. potem bylam przekonana ze on mnie nie lubi, ze placze na moj widok. uwierz mi, teraz jest duuuzo latwiej z dzieckiem. gdy tylko twoja mala podrosnie troszke, zaczniecie lapac ze soba kontakt, nie bedzie tylko "roslinka
, skonczy sie nieustanne przewijanie i karmienie, coraz wiecej czasu bedzie spedzala sama na zabawach a ty bedziesz miala chwile na odpoczynek. wiem, ze teraz to sie latwo pisze ale ani sie obejrzysz a twoja dzidzia bedzie konczyla roczek, tak jak moj synek. teraz nie zamienilabym go na zadne inne dziecko mimo ze na poczatku tez nie bylo mi latwo
 
a wiecie jaki mi jeszcze mysli krazyly po glowie? to glupie ale myslalam ze moj maz juz mnie nie kocha tylko nasza coreczke...to bylo straszne...balam sie ze zrobie jej niechcacy krzywde,ze nie bede potrafila sie nia zajac. To bylo naprawde dobijajace...a teraz to normalnie raj jest w porownaniu z tym co bylo...potrafie rozpoznac kiedy jest glodna a kiedy poprostu jej sie spac chce...zbawienny okazal sie smoczek...przez pierwszy miesiac mala go dostawala pozniej zapomnielismy o nim i jakis miesiac temu lezala jej troba z zabawkami a ze ona jest bardzo ciekawska to zajrzala tam i znalazla smoczek i nim zdarzylismy jakos zareagowac ona juz go ssala...teraz jak jest senna to wkladam ja do lozeczka, daje jej smoczek, wychodze na 5 min zrobic sobie herbate albo cokolwiek, wracam a ona juz sobie smacznie spi
 
Hej Sylvana! Nawet nie próbuj tak myśleć! Malucha trudno sie nauczyć, zwłaszcza na początku, ja wsłuchałam sie w swój instynkt a nie słuchałam żadnych rad babć, cioć itp, które mówiły o nierozpieszczaniu dzieciątka "bo sobie nie poradzisz", "bo ono od razu sie nauczy na rekach" etc... Przez pierwsze 2-3 miesiące byłam tylko dla niego, na początku (połóg) to w zasadzie nie wypuszczałam go z rąk gdy nie spał, a gdy spał to i wtedy trudno mi było sie z nim rozstać, tuliłam go i np. nuciłam piosenki, bo wiedziałam, że te pierwsze tygodnie to szok dla dziecka być na tym świecie;-( Wiesz, że dziecko przez parę pierwszych miesięcy nie zdaje sobie sprawy z oddzielenia od mamy? Stąd ta potrzeba bycia blisko niej przez cały czas;-) Mój Roszek wisiał na cycusiu na początku i co godzinkę a ja mu nie broniłam, bo to był najpiękniejszy okres dla nas obojga. I nie słuchaj rad mówiących ze go rozpuścisz - do 6 miesiąca to raczej zaspokajanie potrzeb dziecka niż rozpieszczanie! Mój ma teraz ponad pół roku i wcale nie jest rozpuszczony, owszem, domaga sie brania na ręce bo musi oglądać świat i najlepiej robi sie to z wysokości rak mamy lub taty, ale potrafi też bawić sie w swoim łóżeczku czy tez na macie/ w wózku, mając nas tylko w zasięgu wzroku.
Pamiętaj - JESTEŚ NAJLEPSZą MAMą NA śWIECIE BO PRZECIEż NOSIłAś SWOJE DZIECIąTKO W SOBIE PRZEZ 9 MIEISęCY, A MóWI SIE, żE TO NAJPIęKNIEJSZY I NAJSZCZęśLIWSZY OKRES W żYCIU CZłOWIEKA;-))), I DLA NIEGO JESTES CAłYM śWIATEM I JEDYNA OSOBą, KóTRA JEST MU W STANIE POMóC ZADOMOWIC SIE NA TYM SWIECIE MOżLIWIE NAJMNIEJ BEZBOLEśNIE! i PAMIETAJ: NIGDY POTEM DZIECKO NIE BęDZIE CIE JUZ TAK MOCNO POTRZEBOWAć - CARPE DIEM!
 
reklama
Kingah, popieram w stu procentach. Bardzo mądre rzeczy napisałaś, Twój synek musi być bardzo szczęśliwym maluszkiem!
 
Do góry