Akurat ja wiem dużo w tym temacie. Wykryli mi pozytywne CMV 6 tygodni po porodzie kiedy otrzymałam wyniki z krwi pępowinowej. Mieszkam w UK, tutaj w ogóle nie wykonują tego badania. Karmiłam wtedy dziecko piersią, tego samego dnia jak się dowiedziałam o wirusie musiałam ją odstawić. Zanim zbadali czy moja córka jest zdrowa, wyłam w poduszkę jak pies 2 tygodnie. Okazało się, że moja córka "zaszczepiła" się ode mnie, dzięki Bogu w pozytywnym znaczeniu tego słowa, bo teraz jest na tego wirusa odporna. Badałam się w Polsce jakieś pół roku po porodzie i mam pozytywne IgG, które świadczy o tym że choroba została przebyta, a IgM negatywne czyli nie ma aktywnej choroby. Lekarz mi powiedział, że taki wynik zostanie ze mną do końca życia, taki sam, jak u mojej córki z resztą. Powiedział również, że podobno za parę lat mają być dla dziewczynek szczepionki na to, tak jak na różyczkę i wtedy mam zgłosić, że moja córka już została naturalnie zaszczepiona. Pytałam również jak to wpłynie na moją koleją ciążę czy istnieje szansa, że przy obciążeniu organizmu wirus się reaktywuje, ale nie dostałam konkretnej odpowiedzi, kazał mi się zgłosić do wirusologa. Czego na razie nie zrobiłam, gdyż przez stres, który przeżyliśmy związany z tym wirusem, na ten moment odechciało nam się drugiego dziecka.